Porwanie

363 18 8
                                    

    Kolejnego dnia Brooke obudziła się w swoim pokoju. Na podłodze zauważyła szklankę wody i kartkę z napisem, przez który szatynka obiecała sobie nigdy więcej nie łyknąć alkoholu. Mianowicie: ,,Podziękuj panu Smithowi, dzięki któremu nie dostałaś szlabanu na całe życie, córciu. Mama"

  Rzeczywiście, Brooke została na nowo uziemiona. Tym razem z powodu łyknięcia zbyt wielkiej dawki alkoholu. Bycie pod ciągłą obserwacją rodziców, gdy jest się już dorosłym, naprawdę dobija. Mimo, iż minęły dopiero dwa dni, od kiedy Braham ma osiemnaście lat, ona tak naprawdę jeszcze tego nie odczuła. Nadal mieszka z rodziną w Green Hills. Nie obrała jeszcze studiów, ani miejsca nauki. Nawet nie zdążyła jeszcze wyrobić sobie swój dowód osobisty [tak przynajmniej w Polsce jest]. Mówiąc szczerze, ten poranek nie należał do najlepszych.

  Zdążyła poinformować o tym swojego przyjaciela, Jacka Wilsona i chłopaka, Vincenta Smitha [Williama Aftona, Purple Guya]. Reszta dnia minęła jej strasznie szybko. Ręce miała pełne roboty. Sprzątanie całego domu po niewielu osobach, nie różni się tak bardzo od zwykłej imprezy z całą szkołą. Jakby nie było, to ciągle sprzątanie tych samych kątów. Wyrzucenie śmieci, pozmywanie talerzy, zjedzenie resztek tortu, a nawet odkurzenie dywanów. To codzienne czynności Maddie Braham. Tym razem miała do pomocy swoją córkę, która, o dziwo, z zapałem zabrała się za pracę. Pięcioletni Ben wyszedł się pobawić na plac zabaw. Został wybudowany całkiem niedawno i w dodatku na tej same ulicy, na której mieszkają i Brahamowie, i Wilsonowie. Gdyby nie ten warunek, Maddie nigdy nie wypuściłaby tego dziecka z domu. Zgodziła się na to, aby Ben wyszedł się pobawić z Andrewem [pewnie myślicie, że on, to kolejny Wilson, ale JESTEŚCIE W BŁĘDZIE ]:D] Sheenem.

  Kolejny z tych małych urwisów miał już sześć lat i przerastał paroma centymetrami blondyna, Bena. Andrew często zostawał u Sophie, która się nim opiekowała. Jego rodzice byli zbyt zajęci pracą [już nie pamiętam co o nim pisałam, poprawcie mnie w razie potrzeby], aby zaopiekować się ich czwartym dzieckiem. Rodzina Sheen posiadała dziewięcioro członków. Mianowicie: matka, ojciec, Andrew, dwie babcie, jeden dziadek, jedna córka i trzech braci. Bracia mięli ponad dwadzieścia i mniej lat, siostra była niewiele starsza od Brooke, a rodzice około pięćdziesiąt lat [tak 48+, nie znam się]. Wszyscy synowie rozeszli się na wszystkie strony świata lądując w Europie obok swoich świeżych żon. Córka, Klara, wyjechała na studia ekonomiczne tego roku, a obecnie zaczynała już drugi. Mimo tego, że Andrew posiadał dwie babcie, każda z nich mieszkała w jednym mieście, daleko od Green Hills. Dziadek dzieci był za bardzo chorowity, aby wziąć pod opiekę sześcioletnie dziecko. Tym sposobem Andrew Sheen wylądował u państwa Wilson. Był jednak za mały, aby poczuć się samotny. Uznawał przy tym Jacka i Sophie za rodzinę, a nie zwykłych sąsiadów.

  Dwójkę maluchów pilnowali Joseph i Sophie ze względu na dużo wolnego czasu. Czasami taką wartę pełnił Jack z Brooke, co zdarzało się często podczas dni roboczych, kiedy chodzili jeszcze do ostatniej klasy szkoły. Teraz jednak zajęli się czymś bardziej pożytecznym. Sprzątanie i segregowanie swoich [śmieci] rzeczy było czymś normalnym na wiosnę. Jednak obecną porą roku było lato. Oznaczało to, że i Brookie i Jack przygotowują się do wyjazdu na dłuższy okres czasu. Gdzie i kiedy, to wiedzieli tylko oni. Jedynymi osobami, które podejrzewały o takie coś byli ich rodzice. Nie napomknęli o tym słowem, ale oni [Brooke i Jack] wiedzieli o tym, że ich rodzice domyślili się już tego [masło maślane m(._.)m].

  Brooke postanowiła znaleźć dla siebie jakąś prostą pracę w Green Hills. Chciała przed wyjazdem na studia zarobić na własny użytek. Jej portfel od jakiegoś czasu stoi pusty na komodzie. Prędzej czy później, będzie musiała coś ze sobą zrobić. Brookie nie była typem osoby, która żydzi dolary od rodziny. Uświadomiła jej to ciotka Juliet, która będąc na jej urodzinach, wypaplała wszystko o tym, co o niej wiedziała. Zadowolona wyjawiała wszystkim wszem i wobec co sądziła o swojej bratanicy. Juliet Braham od zawsze była taką niezbyt mądrą osobą, która uwielbiała plotki. Nigdy nie poczuła sumienia za to, o czym mówiła i kogo obgadywała. Nie była dobrym przykładem cioci, która często odwiedzała dzieci jej brata. W dzieciństwie trzymała się blisko Josepha, ale ostatecznie wyjechała do swojego męża na drugi koniec kraju. Słuch o niej zaginął, ale kiedy urodziła się Brookie, Juliet powróciła do Brahamów. Zastali ją tam zapłakaną i wściekłą, ale upchaną w pieniądze. Wszyscy od tego czasu grzecznie prosili od niej banknoty, podlizując się jej. Brookie jako jedyna jeszcze nigdy nie pożyczyła od niej pieniędzy i właśnie to wszyscy o niej usłyszeli na osiemnastce.

Spójrz tutaj [PurpleGuyxOC PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz