20. rats

35 7 6
                                    

Dziś w SDM znów Pearl Jam, tym razem z utworem z albumu "Vs.". Kupiłam ten album niedawno i w moim przypadku był to album, w którym zakochałam się dopiero po kilku przesłuchaniach, podobnie jak to miało miejsce przy Anthraksie. W obu tych sytuacjach nie żałuję ani trochę, że zdecydowałam się poświęcić trochę więcej czasu, bo jest to album naprawdę dobry.

"Vs." to drugi studyjny album Perłowego Dżemu. Został wydany 19 października 1993 roku, a nagrywano go od marca do maja tego roku w Kalifornii (Nicasio) i Waszyngtonie (Seattle). Do albumu wypuszczono cztery single: otwierający album "Go", świetny "Daughter", "Dissident" oraz "Animal". Zajmował pierwsze miejsce na dwusetce Billboardu przez pięć tygodni, co już się więcej nie powtórzyło w karierze zespołu. Pierwsze miejsca zajmował także w Australii, Kanadzie, Danii, Irlandii, Nowej Zelandii, Norwegii oraz Szwecji.

Na okładce widnieje owca (nie lama, niestety), którą sfotografował Ament. Jak sam autor zdjęcia mówił, wiązało się ono z tym, że panowie czuli się swego czasu jak niewolnicy, co mogło być spowodowane faktem, że przysiedli nad nowym albumem zaraz po zakończeniu trasy po wypuszczeniu Dziesiątki, by wykorzystać jej komercyjny sukces. I mieli pełne prawo się tak poczuć, bo jako artyści na pewno mieli inny ogląd na tworzenie muzyki niż wytwórnia.

Brendan O'Brien, który był odpowiedzialny za produkcję albumu, zaproponował zespołowi pracę w taki sposób, w jaki panowie grali na żywo, dzięki czemu osiągnął ten pełen energii i życia efekt. W samym Seattle album był pisany i wymyślamy, w większości w trakcie jam sesions (podobnie jak w przypadku "Led Zeppelin II", który powstał właśnie w trakcie takich sesji oraz koncertów). Natomiast nagrywano go od marca w Kalifornii. Jak mówił Gossard brzmienie albumu w wielkiej mierze zależało od Eddiego, który, myślę, że nie tylko moim zdaniem, jest sercem tego zespołu: "You could tell when the music wanted to change just by the way he was singing." (Mogłeś poczuć, kiedy muzyka chciała się zmienić, tylko po tym jak on śpiewał).

W pierwszym tygodniu po wydaniu album sprzedał się w ponad 950 000 kopii, a w 2013 roku otrzymał certyfikat siedmiokrotnej platyny za sprzedanie 6 010 000 kopii w Stanach.

"Rats" zajmuje na albumie dziewiąte miejsce i trwa cztery minuty i piętnaście sekund.

Zacznijmy od basu, bo jest tu bardzo wyraźny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zacznijmy od basu, bo jest tu bardzo wyraźny. Linia sprawia wrażenie płynnej, co najpewniej jest właśnie zasługą jam sesions. Wydaje mi się trochę bluesowa, trochę jazzowa, choć może na jazzową jest trochę zbyt skromna. W każdym razie jest to porządną linia, którą przyjemnie się słucha i która stanowi prosty, acz energiczny trzon utworu, który świetnie uzupełnia się z pełną życia, dynamiczną perkusją. A skoro już przy niej jesteśmy, to kilka słów o niej. Wybija się bardzo dobrze, miejscami aż zagłusza bas, który właściwie zajmuje najniższe rejestry w utworze. Co ciekawe to nie talerze słychać w perkusji najlepiej, a gary właśnie, co jest miła odmianą, bo dzięki temu talerze są tylko ładnym uzupełnieniem całości, taką kropką na i, nie są dla mnie nawet irytujące, co można uznać za naprawdę duży plus, jako że jestem wielką hejterką talerzy, jak już zdążyliście zauważyć. W każdym razie perkusja nadaje utworowi mnóstwo energii i dodatkowej lekkości, którą podkreśla ta płynna, przyjemna linia basu.

O wiele cichsze w tym utworze są gitary. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że są zaskakująco cicho. Dobrze je słychać dopiero w drugiej połowie utworu i sprawiają wrażenie najmniej energicznych elementów, jakby ktoś obu panom gitarzystom nie dał kawy z rana. Nie mniej jednak są równie płynne i posuwiste co bas, więc nie dostają aż tak od całości, nie zmienia to jednak faktu, że wypadają trochę blado, jak takie sobie pobrzękiwanie od niechcenia.

A teraz standardowo pozachwycajmy się głosem Veddera, który jak zawsze jest mocny, donośny i dominujący w utworze. To on zwraca największą uwagę i zawsze będę twierdzić, że obok tego głosu nie da się przejść obojętnie. Eddie, choć tak niepozorny, ma niesamowity głos i w tym utworze słychać wszystkie jego aspekty, od tej miękkiego wokalu, przez powarkiwanie, aż do krzyku, którego nie da się po prostu nie lubić.

They don't eat
don't sleep
they don't feed
they don't seethe
bare their gums when they moan and squeak
lick the dirt off a larger ones feet
they don't push
don't crowd
congregate until they're much too loud
fuck to procreate til they are dead
drink the blood of their so called best friend

they don't scurry when something bigger
comes their way
don't pack themselves together
and run as one
don't shit where they're not supposed to
don't take whats not theirs
they don't compare

they don't scam
don't fight
don't oppress an equals given rights
starve the poor so they can be well fed
line their holes with the dead ones breed

they don't scurry when something bigger
comes their way
don't pack themselves together
and run as one
don't shit where they're not supposed to
don't take whats not theirs
they don't compare

they don't scurry when something bigger
comes their way
don't pack themselves together
and run as one
don't shit where they're not supposed to
don't take whats not theirs

they don't compare
rats
they don't compare
rats
they don't compare

ben... the two of us need look no more

Utwór jest o szczurach, jak nietrudno się domyślić. Ale szczurach dość nietypowych, bo nie zachowujących się jak szczury. Dlatego uważam, że wcale nie o szczury tu chodzi, tylko o kogoś innego. Ale o kogo? Tego Wam raczej nie powiem, ale może Wy macie jakieś pomysły?

W każdym razie ten utwór jest dobry, jest bardzo dobry, jak i album, na którym się znajduje. Choć nie od razu pokochałam "Vs.", to z czystym sercem mogę Wam powiedzieć, że tej miłości jest warty, jako porządny, pokryty grunge'owym brudem album, w którym każdy znajdzie coś dla siebie.

Przepraszam za opóźnienie, ale mam dla Was notkę, która ma prawie tysiąc słów i która opowiada o naprawdę świetnym kawałku, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie ^^

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przepraszam za opóźnienie, ale mam dla Was notkę, która ma prawie tysiąc słów i która opowiada o naprawdę świetnym kawałku, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie ^^

Niech mnie ktoś zmotywuje do pisania tej recenzji, bo chcę się dowiedzieć, jak długa będzie, skoro o jednym kawałku potrafię walnąć ponad tysiąc słów.

Następna planowana notka: środa (13. 06.)

Miłego dnia 💜

Sto Dni Muzyki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz