23. in my darkest hour

46 5 10
                                    

Trzeci, jeśli chodzi o zajebistość skład Megadeth, i trzeci longplay w ich karierze, czyli "So Far, So Good... So What!". Album kupiłam w sumie całkiem niedawno, bo jakieś kilka miesięcy temu, ale "Darkest Hour" był jednym z pierwszych kawałków Megadeth, w których się bezkrytycznie zakochałam. Najprawdopodobniej dlatego, że to dość ponury kawałek.

W każdym razie SFSGSW został wydany 19 stycznia 1988 roku. Został nagrany w nowym składzie i z nowym producentem, ale może od składu zacznijmy.

Gara Samuelsona zastąpił jego techniczny: Chuck Behler. Czyli chyba najbardziej misiowato wyglądający członek Megadeth w historii. Natomiast Chrisa Polanda na krótko zastąpił Jay Reynolds. Jednak jego poziom nie zadowalał Dave'a i szybko na jego miejsce wskoczył jego nauczyciel: Jeff Young.

Drugą wielką zmianą była zmiana producenta albumu, którym na początku był Paul Lani, z którym zespół pracował również nad "Peace Sells". Jednak i on Rudemu nie pasował i ostatecznie zwolnił go, kiedy któregoś pięknego dnia od rana zauważył, że Lani karmi randomowego waszyngtońskiego jelenia, będąc ubranym tylko w bieliznę. Zaraz po tym wydarzeniu Mustaine się spakował i wrócił do domu, a nowym producentem został Michael Wagener.

Album zajął 28 miejsce na dwusetce Billboardu, a w UK Albums Chart miejsce 18. Jest to też album okryty platyną oraz ostatni z bardziej thrashowych, przybrudzonych albumów Megadeth.

"Darkest Hour" zajmuje na albumie szóste miejsce i trwa trochę ponad sześć minut.

Pamiętam, z czasów, kiedy jeszcze zawzięcie oglądałam klipy z koncertów, że to intro Dave zawsze grał na dwugłowej gitarze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pamiętam, z czasów, kiedy jeszcze zawzięcie oglądałam klipy z koncertów, że to intro Dave zawsze grał na dwugłowej gitarze. Może nagrywał ten kawałek na takiej samej lub na dwóch różnych, who knows. W każdym razie jest to bardzo przyjemne, czyste intro, które świetnie wprowadza w klimat utworu, którego najmocniejszym elementem, moim zdaniem, jest tekst.

Uwielbiam to, jak skonstruowana jest tu melodia. Czy tylko mnie to w pierwszej połowie przypomina trochę walca, czy zidiociałam do reszty? W każdym razie gitary są tu dość surowe, nawet w solówkach ich dźwięk wydaje się lekko przybrudzony, co jest elementem wspólnym chyba każdego utworu na tym albumie. Ładnie to wszystko uzupełnia bas, który będę chwalić przy okazji każdej notki o utworze Megadeth. Wiem, że to nie są wybitne rzeczy, ale ja bardzo lubię ten bas Ellefsona. Z tym że to nie tajemnica, że lubię bas grany kostką.

Warto tu też pochwalić perkusję. Bo, choć jest inna od tej na "Peace Sells", to nadal jest to kawał dobrej roboty. To, co mi się w niej najbardziej podoba, to jej brzmienie, ale sama linia też jest porządnie zagrana i doskonale zgrywa się z gitarami oraz basem.

Jednak elementem, który tu dominuje, jest wokal. Nie jest tu aż tak żabi jak na następnym albumie, ten skrzekliwy element pojawia się tu raczej jako wstawki, a przez większość czasu Dave ogranicza się do powarkiwań, przez co utwór nabiera charakteru, odpowiedniego wydźwięku.

In my hour of need
Ha, No, you're not there
And though I reach out for you...
Wouldn't lend a hand
Through the darkest hour
Grace did not shine on me
It feels so cold, very cold
No one cares for me

Did you ever think I get lonely?
Did you ever think that I needed love?
Did you ever think to stop thinking
You're the only one that I'm thinking of?

You'll never know how hard I tried
To find my space and satisfy you too.

Things will be better when I'm dead and gone
Don't try to understand
Knowing you, I'm probably wrong

But oh, how I lived my life for you
Still you'd turn away
Now as I die for you
My flesh still crawls as I breathe your name
All these years I thought I was wrong
Now I know it was you
Raise your head, raise your face, your eyes
Tell me who you think you are, who?

I walk, I walk alone into the promised land.

There's a better place for me
But it's far, far away
Everlasting life for me in a perfect world
But I gotta die first,
Please God send me on my way

Time has a way of taking time
Lonliness is not only felt by fools
Alone I call to ease the pain
Yearing to be held by you
Alone, so alone, I'm lost, consumed by the pain
The pain, the pain, the pain

Won't you hold me again?
You just laughed, ha ha, bitch!
My whole life is work built on the past
But the time has come when all things shall pass
The good has passed away

Dla mnie jeden z najładniejszych tekstów o toksycznej relacji. Nie jest powiedziane wprost, o jaki problem dokładnie chodzi, więc wiele rzeczy można pod to podciągnąć, przez co utwór staje się uniwersalny, a przy tym nie traci nic ze swojej mocy, wciąż bardzo silnie oddziałuje na słuchacza. I to właśnie przez to uważam tekst za najmocniejszy element tego utworu.

Mam do tego kawałka sentyment i to wielki, bo to jeden z tych pierwszych, które przekonały mnie do tego zespołu, ale przy tym nadal uważam, że jest to utwór bardzo dobry, poruszający ciężki, ale ważny temat. Poza tym jest to bardzo ciekawy kawałek pod względem muzycznym, pochodzący z bardzo dobrego albumu i uważam, że to jeden z tych albumów, których każdy metalowiec powinien posłuchać.

Notka miała pojawić się wczoraj, ale wczorajszy dzień był jakiś rozwalony, więc jest dzisiaj

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Notka miała pojawić się wczoraj, ale wczorajszy dzień był jakiś rozwalony, więc jest dzisiaj. Nadal mam wrażenie, że notka jest niespójna, ale mam nadzieję, że nie będzie Wam to aż tak przeszkadzać.

Następna planowana notka w środę (27. 06.)

Miłego dnia 💛

Sto Dni Muzyki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz