twenty four

1.8K 97 11
                                    

Grupa ciekawskich gapiów zebrała się pod budynkiem, słysząc dźwięk nadjeżdżającej karetki i radiowozu policyjnego. Funkcjonariusze pilnowali żeby nikt nie przedarł się do rannego, udało się to tylko najbardziej zmartwionemu chłopcu o czarnych włosach i równie ciemnych oczach, które w tej chwili były mocno zaszklone. Miał w głowie miliony scenariuszy i układałał już plan, co zrobi osobie, która tak potraktowała Taehyunga. Patrzył właśnie na niego, leżącego pod ścianą, z obitą twarzą, z krwią na koszulce, z brakiem jakiejkolwiek siły na wstanie o własnych nogach. Rzucił mu się z pomocą, chwilę przed tym jak zrobił to ratownik medyczny, dzięki czemu mógł usłyszeć to co próbował wydusić z siebie blondyn.
- K-kocham cię - Jungkook nie zdążył odpowiedzieć mu tym samym, bo został odciągnięty przez wysokiego mężczyznę.
- Rozumiem, że chcesz pomóc, ale zapewniam, że twój przyjaciel przekazany będzie w dobre ręce - powiedział funkcjonariusz.
- To mój chłopak - warknął czarnowłosy, nie panując nad sobą - mężczyzna się zmieszał, ale od razu przybrał neutralny wyraz twarzy - W takim razie możesz pojechać karetką, do szpitala, leć już - puścił go i wskazał na otwarte drzwi samochodu - My zajmiemy się wszystkim na miejscu, skontaktujemy się oczywiście z poszkodowanym, aby usłyszeć jego zeznania.
- Dobrze, do widzenia - odparł młodszy i pobiegł do karetki. Usiadł przy noszach blondyna i złapał jego dłoń w swoją, trzymając w ciasnym uścisku.
- Nigdy już nikt cię nie skrzywdzi, mój piękny - wyszeptał, chowając twarz między ich splecione palce.

Po dwóch dniach Taehyung został wypisany ze szpitala, po obserwacjach okazało się, że doszło do złamania żebra, poza tym miał opuchniętą twarz i pełno siniaków na ciele. Do tej pory nikt nie usłyszał wyjaśnień, choć każdy próbował się dowiedzieć kto go tak poturbował, on milczał. Tylko Jungkook nie zadawał pytań, wiedział, że blondyn wszystko mu powie kiedy będą już sami. Opiekował się nim i po prostu przy nim był, czasami skradając mu delikatne pocałunki.
- Ggukie? - zapytał starszy kiedy już jechali taksówką.
- Tak?
- Nie chcę być dziś sam - spuścił głowę.
- Pojedziemy do mnie, mama napisała, że zostawiła obiad w lodówce, odgrzejemy go i coś pooglądamy - złapał palcami za jego podbródek i odwrócił głowę w swoją stronę - Co ty na to?
- Tak, będzie idealnie - szepnął z uśmiechem. Wciąż był zmęczony, fizycznie i psychicznie, chciał od razu powiedzieć chłopcu co się stało, ale powstrzymał się bojąc się jego reakcji. Policja też jeszcze nie znalazła żadnych tropów, więc nie chciał siać ponownej paniki. Młodszy pomógł blondynowi wejść do jego mieszkania, podtrzymując go pod ramieniem, czuł ciężar chłopaka, ale widział, że ten nie ma w sobie tyle siły, aby samodzielnie wspiąć się po schodach. W mieszkaniu od razu położył go w swoim łóżku i przykrył kołdrą, po czym wyszedł przygotować posiłek i coś do picia. Krzątał się po kuchni, wyciągając potrzebne rzeczy, ale po chwili usłyszał dźwięk telefonu, który nie należał do niego. Wyszedł na przedpokój i wyciągnął urządzenie z kieszeni kurtki Taehyunga, którą wcześniej z niego ściągnął.

/ połączenie przychodzące nieznany /
odrzuć odbierz

- Kim Taehyung? - odezwał się męski głos po drugiej stronie.
- Mówi jego przyjaciel, coś się stało?
- Mógłbym prosić pana Kima do telefonu? To dość pilna sprawa - Jungkook nie wiedząc co zrobić, ani co odpowiedzieć po prostu poszedł do pokoju, w którym leżał blondyn, musiał go obudzić, bo chłopak przysnął. Otworzył powoli oczy i przetarł je jak malutki kotek, ciężko było powstrzymać mruk rozczulenia, kiedy tak się na niego patrzyło. Czarnowłosy pokazał na telefon, sygnalizując, że to do niego, blondyn z trudem podniósł się do siadu i wyciągnął rękę, chwytając telefon.
- Kim Taehyung, słucham? - powiedział, zachrypniętym głosem.
- Dzień dobry, z tej strony Lee Jongsuk, chciałbym zgłosić, że znaleźliśmy trop człowieka, który pana pobił. Musimy uzyskać zgodę na dalsze poszukiwania i informacje od pana, na temat tego czy będzie składany donos.
- Z jakiegoś powodu szukacie tego skurwiela, to chyba jednoznaczne - odrzekł poirytowany, a policjant zaśmiał się, choć nie powinien, jednak jego młody wiek i charyzmatyczna osobowość, czasami prowadziła do tego typu sytuacji.
- Dobrze, dziękuję. Odezwiemy się ponownie, gdy już go znajdziemy, poprosimy, wtedy pana o rozpoznanie sprawcy - odparł i nie czekając na pożegnanie, rozłączył się.

Taehyung miał ochotę rzucić telefonem, nie wierzył, że ten koszmar znów się powtarza, mimo tego jak długo miał spokój i dobrze żył. Czym zasłużył sobie na takie traktowanie? Spojrzał w oczy swojego chłopaka, który wyraźnie oczekiwał wyjaśnień, blondyn był mu wdzięczny, że na niego nie naciskał, miał już dość tych pytań i pustych odpowiedzi. Dla niego jednak nie mógł być obojętny i musiał w końcu powiedzieć kto to zrobił.
- Jungkookie, usiądź tu - poklepał miejsce przed sobą, młodszy usiadł ze skrzyżowanymi nogami i położył dłonie na udach chłopaka, chciał być blisko niego, kiedy ten będzie opowiadał o tym co się stało.
- Wracając do tej nocy, powiem ci co dokładnie się wydarzyło - westchnął - Tak jak ci wtedy powiedziałem, poszedłem się przewietrzyć, stałem sobie spokojnie, obok gościa, palącego papierosa, nie widziałem jego twarzy, nie wydawał się też podejrzany, więc nie odsunąłem się kiedy podszedł - odchrząknął, patrząc w oczy chłopaka, sprawdzając czy uważnie słucha, widział jak żyłka na jego czole zaczyna pulsować z nerwów - Nagle szarpnął za moją kurtkę i pchnął mnie na ziemię, byłem tak zaskoczony, że nawet nie poczułem bólu. Ściągnął kaptur i kiedy zobaczyłem kim jest ten człowiek, od razu ścisnęło mi się serce ze strachu, tak się bałem, Jungkook. Widziałem jak wkurwiony był, ale uśmiechał się, mówiąc, że w końcu mnie znalazł - odetchnął głęboko - To był mój ojciec.
- Że co? - krzyknął młodszy - Jakim cudem cię znalazł i to kilka dni po tym jak wyszedł z więzienia? Powinien tam zgnić, kurwa - Taehyung złapał go za ramiona, gładząc je uspokajająco.
- Powiedział, że wpisał moje nazwisko i znalazł ogłoszenie o koncertach, więc wsiadł w pierwszy autobus i przyjechał - miał już łzy w oczach, kiedy mówił - Skurwiel, przyznał nawet, że mam całkiem niezły głos, ale nie spodziewał się, że wyrośnie ze mnie pedał, bo stwierdził, że widział jak na siebie patrzliśmy, kiedy śpiewaliśmy.
- Mam ochotę go znalaźć i rozwalić mu całą twarz, kochanie musiałeś się tak bać - załkał młodszy, przysuwając się bliżej.
- Jestem bezpieczny, mam ciebie i kiedy tylko go znajdą, na pewno wsadzą go z powrotem za kratki, już się nie wywinie tak łatwo - otarł łzy i przytulił chłopaka - Wiesz co jest plusem w tej sytuacji? Nawet taki śmieć widzi uczucie, które jest między nami.
- Taehyung, nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem - wtulił się mocniej w jego ciało, ale zaraz się odsunął - Ale jak to się stało, że on tak po prostu uciekł?
- Właściwie to już ledwo patrzyłem na oczy, kiedy to się stało, ale wydaje mi się, że zobaczył kogoś kto wyszedł z budynku i chyba się przestraszył.
- To był Yoongi, jakie szczęście, że akurat zachciało mu się palić, nie wiadomo co by ci mógł jeszcze zrobić ten człowiek.
- Nie martwmy się już tym, zrób jedzenie i przynieś laptopa - cmoknął go w usta - Odpoczniemy.
- Potrzebujesz tego - odparł czarnowłosy.
- Ty też Jungkookie, siedziałeś przy mnie, przez te dni i prawie nie zmrużyłeś oka.
- Nie mogłem cię zostawić samego.
- Nigdy mnie nie zostawiaj Jeonie.
- Nie ma takiej opcji panie Kimie.  

a/n: buziole! I miłego dnia! 🍀

unknown [kth x jjk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz