2. Destiel

923 57 4
                                        

-Nie moja wina, że Cas stał się jebaną dziwką Crowley'a! - wrzasnął Dean.

-Dobra, uspokój się, wiesz że może nas podsłuchiwać - szepnął Sam.

-Przecież nie wyjdzie mi z tyłka!

-Dean... - chłopak nagle usłyszał głos za swoimi plecami.

-Cas, wyjdź z mojego tyłka! - krzyknął zdenerwowany.

-Dean, ja nigdy nie byłem.. - Castiel urwał widząc wymowną minę Sama.

-No tak, w końcu jestem tylko gościem w głupim płaszczu. - pomyślał i mentalnie przewrócił oczami.

Ludzkie zachowanie go interesowało, ale jednak często także brzydziło.

Przystawił dwa palce do czoła chłopaka i w ułamku sekundy znaleźli się w innym miejscu.

-Cas? Co do.. - urwał Dean.

-Musimy porozmawiać - odparł Anioł - sami.

-Nie możesz mnie tak po prostu przenosić z miejsca na miejsce. Nie jestem twoją.. - Castiel najchętniej dawno by go zniszczył. Tyle dla nich zrobił, a oni nie darzyli go ani gramem szacunku.

Aroganckie dupki myślące, że będą żyć wiecznie. Oh poczekaj, paru z nich już chyba wystarczająco posmakowało życia(a raczej nieżycia) tam na dole. Najwidoczniej nie wystarczająco.

Jednak coś nie pozwalało upadłemu Aniołowi zlikwidować braci Winchester. Tylko co?

-Dean, obiecuję Ci, że wytłumaczę wszystko, gdy tylko będę mógł, ale musisz współpracować. Musimy zniszczyć tego, który zrzucił przed laty Lucyfera do piekieł. To ważne.

-O nie, nie my. Ty musisz. Ta cała wasza dziecinna bitwa domowa to nie nasza sprawa, Cas. Już dużo zdziałaliśmy. Bachory muszą się pogodzić.

Anioł uderzył pięścią w mur budynku pozostawiając trwały ślad na co Dean wzdrygnął się mimowolnie.

-Nie pytam Cię o zdanie, Dean. Proszę Cię tylko, byś mnie wchodził mi w drogę. Nie chcę robić Ci krzywdy.

-Wiesz co Cas? Wal się - powiedział chłopak, lecz Anioł już zniknął.

-I co zostawisz mnie tu? Może jakaś niebiańska taksówka, huh? - wrzasnął w kierunku nieba.

W ułamku sekundy poczuł zapach alkoholu i głos Sama z pokoju obok. Znajdował się w domu.

-Bobby? Sam?

-Więc? - zaczął Bobby pytająco.

-Więc co? - spytał Dean.

-Jak tam Anielskie Star Warsy?

-To co zawsze. Gadka o zniszczeniu Archanioła. Nic dalej nie wiemy.

Mężczyzna przy stole upił kolejny łyk piwa.

-To dlaczego Cię przeniósł?
Dean spojrzał w pustą ścianę.

-Nie mam pojęcia.

-Powinienem był już dawno ich zabić - syknął Crowley.

-Wiesz, że jeżeli spadnie im włos z głowy to pożałujesz - odparł Anioł z powagą w głosie.

-Masz zamiar chronić ich do końca życia? - zaśmiał się król niejakich Piekieł. - Czyli jakieś dwa dni swoją drogą - dodał.

-Są moimi przyjaciółmi - rzekł sam lekko wątpiąc we własne słowa.

-Przyjaciółmi? Castiel sprzedaliby Cię za puszkę piwa - zadrwił. - pomyśl, tylko nam przeszkadzają. Razem moglibyśmy tyle osiągnąć.

-Włos z głowy - szepnął anioł wymownie przejeżdżając palcem po szyi.

Destielowe SabrieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz