16. Destiel

428 32 8
                                        

*Sytuacja podobna do tej z 4 odcinka 14 sezonu (uwaga na spojlery) z tą różnicą, że koło Dean'a znajduję się Cas*

Nie wiedziałem, czy właściwie czuć się w jakiś sposób wyjątkowy, ale doświadczałem przyjemnego ciepła w klatce piersiowej wiedząc, że Dean popiera moją obecność w jego pokoju

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie wiedziałem, czy właściwie czuć się w jakiś sposób wyjątkowy, ale doświadczałem przyjemnego ciepła w klatce piersiowej wiedząc, że Dean popiera moją obecność w jego pokoju.
Siedzieliśmy już któryś dzień z rzędu w niewielkim pomieszczeniu wliczając w to małe przerwy na potrzeby fizjologiczne oraz jedzenie i nie dało się ukryć, że bardzo martwiłem się o jego zdrowie psychiczne, ale jak wiadomo on nigdy nie chciał o tym rozmawiać.

Sam zaglądał do nas parę razy w ciągu tego okresu i pytał o samopoczucie brata. Wmawiał mi, że mu się polepszy i nie powinienem się przejmować, że to tylko kwestia czasu. Wiedziałem rzecz jasna, że to nieprawda, ale nie miałem zamiaru dokładać mu ciężaru, i tak ledwo sypiał parę godzin dziennie pilnując polowań, gdy my oglądaliśmy jakieś głupie filmy strzelając fochy na świat.

Mogę nazwać się egoistą, ale wszystkie te dni spędzone z Dean'em napawały moją duszę radością. Sama możliwość leżenia parę centymetrów od niego, dźwięk jego oddechu, zapach, dziecinne reakcje na sceny w filmach i zwykłe jedzenie pizzy wydawało mi się tak ludzkie i jednocześnie wystarczające. Czułem, iż mogłem tu spędzić wieczność zamykając się na świat zewnętrzny. W mojej głowie był tylko ten niesforny blondyn... A może brunet? Zresztą kolor włosów jest nieważny, gdy zatraci się w zieleni jego oczu.
Zdawałem sobie sprawę, że to wszystko jest złe. Byłem cholernym aniołem, ale ile razy wyparłem się juz nieba dla tego człowieka?
Jeden kolejny dużo nie zmieni.

Westchnąłem cicho, gdy moim oczom ukazał się wstęp kolejnego, starego westernu. Dean wyprostował się na łóżku biorąc do ust kolejny kawałek pizzy wycierając lekko brudne już ręce o równie nieczystą już koszulkę ze startym już nieco napisem 'Led Zeppelin'. Przypomniało mi się jak bardzo ją kiedyś kochał, a jak teraz skończyła. Chociaż kto by się nie poświęcił dla ciała Dean'a Winchestera?
- Tu gra Clint Eastwood - powiedział prawie piszcząc i wyrywając mnie z transu.
- Kto? - zapytałem lekko przekręcając głowę nie rozumiejąc jego zachwytu.
- Cas, masz naprawdę dużo do nadrobienia - powiedział mlaskając resztkami pizzy - nie wyjdziesz stąd póki nie poznasz wszystkich najlepszych aktorów.
- Tobie się to nigdy nie znudzi, prawda?
W odpowiedzi mężczyzna pokręcił tylko tylko głową, by po chwili lekko oburzony dodać:
- Nie znasz się.
Prychnąłem lekko próbując skupić się na filmie, lecz zaraz wróciłem wzrokiem do chłopaka.
Słyszałem bicie jego serca i ciepło jego duszy. Nie chciałem nigdy mu o tym wspominać, ale widziałem także jego myśli, które krążyły w tym momencie wokół fabuły filmu i wyrytych na pamięć kwestii aktorów. Wiele razy rozmawialiśmy już o przestrzeni osobistej i prywatności, więc starałem się jak najrzadziej gościć w jego umyśle, choć moja ciekawość często nie zgadzała się z owym pomysłem. Kto nie chciałby wiedzieć co siedzi w głowie tak wspaniałego, a zarazem tajemniczego człowieka?

Powoli przeskanowałem pokój próbując zająć umysł czymkolwiek innym, ale do głowy przychodziły mi tylko wspomnienia związane z mężczyzną.
Stare zdjęcia przedstawiające szczęśliwą rodzinę, jaką kiedyś byli, pojedyncze plakaty filmów i zespołów, puste butelki po piwie, a nawet niedojedzony burger mówił o jego charakterze więcej niż on sam od początku naszej znajomości.
Nie mogłem sobie nawet wyobrazić ile przeżył i jak wiele emocji tłamsił w sobie przez te lata. Przytłaczała mnie myśl jak mało wiem, jak wiele tajemnic jeszcze skrywa jego dusza i jak bardzo nie umiem mu pomóc. Patrząc na to z większej perspektywy egzystując z nimi od lat dodałem im tylko kolejnej góry problemów zamiast anielskiej pomocy. Miałem ochotę przeprosić i zniknąć, ale gdzie właściwie miałbym się podziać? Pomijając już fakt, że za każdym razem ślepo wmawiali mi, iż jestem dla nich rodziną.
Rodzina niesie sobie wzajemnie pomoc, a ja skoczyłbym w ogień za tamtymi durniami i właśnie to mnie tu trzymało: poczucie przynależności, ciepła i iskry nadziei na lepsze jutro.
Może byłem głupcem, ale to w zupełności mi wystarczało.
Dla tych ludzi warto było nim być.

Destielowe SabrieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz