19. Destiel

361 23 7
                                    

Dean stukał kierownicę samochodu w rytm piosenki "Eye of the tiger", podśpiewując lekko lecący w tym momencie refren, gdy przerwało mi ciche chrząknięcie.

- Dean, telefon ci dzwoni - powiedział Cas bezskutecznie próbując przekrzyczeć głośne krzyki radia i samego mężczyzny.

Blondyn spojrzał na niego niezrozumiałe analizując wypowiedzian słowa, by zaraz zerwać się i zciszając radio odebrać wibrujący telefon.

- Halo, Jodie? - spytał spoglądając na ekran i włączając tryb głośnomówiący - Jesteś na głośniku.

- W końcu! Ile razy można do was dzwonić?!

Dean spojrzał przelotnie na listę połączeń, by ujrzeć piętnaście nieodebranych i uśmiechnąć się lekko.

- Faktycznie. Przepraszam, dopiero wracamy z kolejnego polowania, to był dość długi weekend. Co tam u was?

- Chyba miesiąc - wtrącił się Sam.

- Albo parę miesięcy, naprawdę chłopcy nie odpuszczę wam tego. Gdzie teraz jesteście?

Dean prychnął na zignorowanie jego pytania i ciągnięcie niewygodnego tematu.

Naprawdę cieszył się ze szczęścia Jody i Bobby'iego. Mimo, iż oficjalnie nie byli razem nawet głupi zauważyłby jak rozpromieniają się wokół siebie.
Traktował ich jak własną rodzinę, ale cholera jasna, nie zawsze mógł być ciągle pod telefonem

Rozumiał ich zmartwienie, lecz nie mógł rzec nic innego, nie posiadał dobrze uargumentowanych wyjaśnień. Po prostu się zdarza.

- Z Minneapolis niedaleka droga, możemy wpaść jeśli chcesz - stwierdził  Sam.

- I wyżreć ponownie większość lodówki - mruknęła - ale lepsze to niż zastanawianie się, czy przeżyjecie znowu drogę do domu. Czekamy na was.

Po tych słowach cała trójka usłyszała tylko znajomy dźwięk oznajmiający koniec połączenia.

- Cóż, to było szybkie - powiedział ledwo słyszalnie Dean.

- Cała Jody. Właściwie cieszę się, że w końcu ich zobaczymy. Ile to już minęło od ostatniego razu?

- Trzy miesiące - odezwał się do tej pory milczący Castiel siedzący na tyłach samochodu.

- Trzy miesiące... - powtórzył Dean - sporo. Nie spodziewałem się, że ta cała sprawa tyle nam zajmie.

- Nikt się nie spodziewał - odparł Winchester, tym samym kończąc zaczęty zalążek jakiejkolwiek rozmowy.

Castiel ponownie zatrzymał swój wzrok na widoku za oknem.

Podczas jazdy zawsze panowała cisza. Nie niezręczna, nie pełna niewypowiedzianych słów, nic z tych rzeczy.

Po prostu przyjemna cisza pozwalająca myślom płynąć i odchodzić dając miejsce kolejnym.

Często w takich chwilach zastanawiał się o czym w tym momencie rozmyśla Dean? Czy w ogóle myśli, czy odpycha je nieudolnie skupiając się na muzyce i jeździe?

Po utraceniu łaski nie mógł zajrzeć do jego umysłu, a nawet z nią nie chciał grzebać w jego głowie bez wcześniejszego pozwolenia ze względu na przestrzeń osobistą i prywatność, o której tak często mówił.

Nie wiedział dlaczego tak bardzo fascynował go starszy Winchester. Czuł niewidzialną więź przyciągającą go do chłopaka coraz bardziej z każdym dniem.

Lecz po wszystkim co przeżyli znał Deana i nie mógł mu o tym powiedzieć.

Bał się tak prawdopodobnego odtrącenia i więzi, która zostanie zerwana bezpowrotnie, a sam nie będzie miał już gdzie wracać, a może po prostu nie chciał mu się narzucać i dokładać kolejnych problemów.

Destielowe SabrieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz