-Wszystkim ofiarom wyrywane są paznokcie i gałki oczne. Jakieś pomysły? - zacząłem.
-Trzeba będzie znów poszperać w notatkach Bobby'iego - odparł Dean.
-Jesteś pewny, że w dzienniku Taty nie ma nic na ten temat?
-Raczej zapamietałbym potwora gustującego w takich rzeczach.
-W twoich ustach brzmi to trochę gorzej.
Dean przewrócił oczami.
-Ofiary coś łączy?
-Jak na razie nic o czym moglibyśmy wiedzieć.
-Świetny początek.
-Dajcie mi przejść - usłyszałem poważny ton mężczyzny za moimi plecami.
-A Pan to?
-Sherlock. Sherlock Holmes.
Mimowolnie się zaśmiałem, lecz facet po czterdziestce wciąż patrzył na mnie przeszywającym wzrokiem.
-Ten Sherlock? No, inaczej go sobie wyobrażałem szczerze mówiąc - zakpił Dean.
-Przepraszamy Pana, ale my prowadzimy już tu śledztwo - odchrząknął po chwili mój brat.
-No to już nie - odparł nieznajomy wzruszając ramionami.
Dean popatrzył na mnie ze zmieszaniem.
-Facet coś brał?
Wzruszyłem bezwiednie ramionami.
-Po tym co już przeszliśmy, gościu podający się za Holmesa to nic.
Dean przytaknął i wsiedliśmy znów do Impali.
-Ostatni zmarł Max Smurt. Jego matka rozmawiała z nim przez telefon godzinę przed śmiercią. Zrobimy małe przesłuchanie i idziemy coś zjeść. Umieram z głodu.
Przytaknąłem czując własne burczenie i spojrzałem za szybę.
Nasz Sherlock z lupą, dopasowaną idealnie do swojej postaci, przyglądał się miejscu zdarzenia, nie zwracając uwagi na otaczających go, zdziwionych ludzi.
Właściwie, nie wiem, czy zdawał sobie w ogóle sprawę z ich teraźniejszego istnienia.
W samochodzie leciała właśnie piosenka "Carry on my wayward, son", a ja spoglądałem wciąż za okno próbując połączyć wszystkie sprawy.
-Typ naprawdę uważał się za Sherlocka.
Dean spojrzał na mnie zaskoczony nagłym powrotem tematu.
-Cóż, czasem trafiają się dziwni ludzie, czyż nie?
-Wiem, ale to było coś innego. I ten jego strój? Coś mi nie pasuje.
-Jak coś się stanie to policja go zgarnie, nie nasza sprawa.
Przytaknąłem i wróciłem do obserwacji chmur.
-Czy syn nie wydawał się być spięty lub zdenerwowany podczas rozmowy?
-Co? Nie.. Raczej nie - Kobieta spuściła wzrok.
-Jest Pani pewna? Każdy najmniejszy szczegół może być ważny.
-Pracujecie z tym facetem w czarnym płaszczu?
-Jakim facetem? - zapytałem.
-Przedstawił się jako Agent Holmes. Był dość specyficzny - ciągnęła.
Znów zaśmiałem się w duchu. Agent Holmes? To brzmi bardziej kiczowo niż mogłem sobie wyobrazić. Mężczyźnie naprawdę odbiło.
-Prowadzimy oddzielną sprawę.
-Szczerze, to on mnie przeraża...- kobieta przybliżyła się do mnie - ...mój syn przed śmiercią mówił, że ktoś w czarnym płaszczu go śledził. To napewno on - szepnęła przejęta.-Dziękujemy, zajmiemy się tym - odparłem. - A to gdyby Pani sobie coś jeszcze przypomniała - podałem jej kartkę z numerem telefonu.
Kobieta kiwnęła głową, a my podnieśliśmy się z krzeseł i ruszyliśmy w stronę samochodu.
-Nasz Sherlock zabija i bada sprawę? Nie wygląda Ci to dziwnie? - spytał Dean przeżuwając jedzenie.
-Dean, cała ta sprawa wygląda jak jakiś żart.
-Co ty nie powiesz. No to trzeba przeszukać tego naszego Holmesa - odparł.
Przejechałem wzrokiem po knajpie, w której się znajdowaliśmy.
-Możemy to zrobić nawet teraz - powiedziałem wskazując głową na siedzącego przy stoliku po drugiej stronie lokalu mężczyznę w płaszczu.
Dean wziął stęsknionego gryza burgera i wstał z miejsca.
-Pan Holmes, jak mniemam - zaczął siadając naprzeciw mężczyzny.
Czarnowłosy popatrzył na nas i pokiwał wolno głową.
-Co Pana zainteresowało w tej sprawie?
-Sam się tym zajmę, Panowie.
-Nalegam - odparłem.
-Chciałbym porozmawiać na osobności z Panem.. .- popatrzył w moją stronę.
-Schulz. - oznajmiłem.
-Z Panem Schulzem - dokończył z uśmiechem.
Popatrzyłem na Deana wzruszając ramionami.
-Dobrze. Zaczekam na zewnątrz - odpowiedział mój brat przewiercając go wzrokiem i wyszedł.
Mężczyzna zbliżył swoją twarz do mojej.
-Dawno się nie widzieliśmy.
- zaczął z uśmiechem.-Słucham? - zapytałem wytrącony z tropu.
Twarz "Sherlocka" zmieniła się w znanego mi już Trickstera.
Sparaliżowało mnie. To znowu on. Jakim w ogóle cudem?
-Właśnie coś mi tak nie pasowało - rzekłem z uśmiechem próbując nie dać po sobie poznać budzącego się niepokoju.
-Tęskniłem za graniem z Tobą.
-Widzisz, ja za to nie bardzo.
Mężczyzna popatrzył na mnie i poprawił swój płaszcz.
-Zobaczymy.
Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, pstryknął palcami, a ja usłyszałem dźwięk wielkiego zegara wybijającego właśnie godzinę dwunastą. Obejrzałem się za siebie.
Byłem w Londynie. Jedyne co przebiegło mi przez myśl to:-O cholera.
C. D. N. [może]
°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°
Nie mam pojęcia co to jest i dlaczego to napisałam, przepraszam XD
