3. XX

705 30 9
                                        

-Wszystkim ofiarom wyrywane są paznokcie i gałki oczne. Jakieś pomysły? - zacząłem.

-Trzeba będzie znów poszperać w notatkach Bobby'iego - odparł Dean.

-Jesteś pewny, że w dzienniku Taty nie ma nic na ten temat?

-Raczej zapamietałbym potwora gustującego w takich rzeczach.

-W twoich ustach brzmi to trochę gorzej.

Dean przewrócił oczami.

-Ofiary coś łączy?

-Jak na razie nic o czym moglibyśmy wiedzieć.

-Świetny początek.

-Dajcie mi przejść - usłyszałem poważny ton mężczyzny za moimi plecami.

-A Pan to?

-Sherlock. Sherlock Holmes.

Mimowolnie się zaśmiałem, lecz facet po czterdziestce wciąż patrzył na mnie przeszywającym wzrokiem.

-Ten Sherlock? No, inaczej go sobie wyobrażałem szczerze mówiąc - zakpił Dean.

-Przepraszamy Pana, ale my prowadzimy już tu śledztwo - odchrząknął po chwili mój brat.

-No to już nie - odparł nieznajomy wzruszając ramionami.

Dean popatrzył na mnie ze zmieszaniem.

-Facet coś brał?

Wzruszyłem bezwiednie ramionami.

-Po tym co już przeszliśmy, gościu podający się za Holmesa to nic.

Dean przytaknął i wsiedliśmy znów do Impali.

-Ostatni zmarł Max Smurt. Jego matka rozmawiała z nim przez telefon godzinę przed śmiercią. Zrobimy małe przesłuchanie i idziemy coś zjeść. Umieram z głodu.

Przytaknąłem czując własne burczenie i spojrzałem za szybę.

Nasz Sherlock z lupą, dopasowaną idealnie do swojej postaci, przyglądał się miejscu zdarzenia, nie zwracając uwagi na otaczających go, zdziwionych ludzi.

Właściwie, nie wiem, czy zdawał sobie w ogóle sprawę z ich teraźniejszego istnienia.

W samochodzie leciała właśnie piosenka "Carry on my wayward, son", a ja spoglądałem wciąż za okno próbując połączyć wszystkie sprawy.

-Typ naprawdę uważał się za Sherlocka.

Dean spojrzał na mnie zaskoczony nagłym powrotem tematu.

-Cóż, czasem trafiają się dziwni ludzie, czyż nie?

-Wiem, ale to było coś innego. I ten jego strój? Coś mi nie pasuje.

-Jak coś się stanie to policja go zgarnie, nie nasza sprawa.

Przytaknąłem i wróciłem do obserwacji chmur.

-Czy syn nie wydawał się być spięty lub zdenerwowany podczas rozmowy?

-Co? Nie.. Raczej nie - Kobieta spuściła wzrok.

-Jest Pani pewna? Każdy najmniejszy szczegół może być ważny.

-Pracujecie z tym facetem w czarnym płaszczu?

-Jakim facetem? - zapytałem.

-Przedstawił się jako Agent Holmes. Był dość specyficzny - ciągnęła.

Znów zaśmiałem się w duchu. Agent Holmes? To brzmi bardziej kiczowo niż mogłem sobie wyobrazić. Mężczyźnie naprawdę odbiło.

-Prowadzimy oddzielną sprawę.
-Szczerze, to on mnie przeraża...- kobieta przybliżyła się do mnie - ...mój syn przed śmiercią mówił, że ktoś w czarnym płaszczu go śledził. To napewno on - szepnęła przejęta.

-Dziękujemy, zajmiemy się tym - odparłem. - A to gdyby Pani sobie coś jeszcze przypomniała - podałem jej kartkę z numerem telefonu.

Kobieta kiwnęła głową, a my podnieśliśmy się z krzeseł i ruszyliśmy w stronę samochodu.

-Nasz Sherlock zabija i bada sprawę? Nie wygląda Ci to dziwnie? - spytał Dean przeżuwając jedzenie.

-Dean, cała ta sprawa wygląda jak jakiś żart.

-Co ty nie powiesz. No to trzeba przeszukać tego naszego Holmesa - odparł.

Przejechałem wzrokiem po knajpie, w której się znajdowaliśmy.

-Możemy to zrobić nawet teraz - powiedziałem wskazując głową na siedzącego przy stoliku po drugiej stronie lokalu mężczyznę w płaszczu.

Dean wziął stęsknionego gryza burgera i wstał z miejsca.

-Pan Holmes, jak mniemam - zaczął siadając naprzeciw mężczyzny.

Czarnowłosy popatrzył na nas i pokiwał wolno głową.

-Co Pana zainteresowało w tej sprawie?

-Sam się tym zajmę, Panowie.

-Nalegam - odparłem.

-Chciałbym porozmawiać na osobności z Panem.. .- popatrzył w moją stronę.

-Schulz. - oznajmiłem.

-Z Panem Schulzem - dokończył z uśmiechem.

Popatrzyłem na Deana wzruszając ramionami.

-Dobrze. Zaczekam na zewnątrz - odpowiedział mój brat przewiercając go wzrokiem i wyszedł.

Mężczyzna zbliżył swoją twarz do mojej.

-Dawno się nie widzieliśmy.
- zaczął z uśmiechem.

-Słucham? - zapytałem wytrącony z tropu.

Twarz "Sherlocka" zmieniła się w znanego mi już Trickstera.

Sparaliżowało mnie. To znowu on. Jakim w ogóle cudem?

-Właśnie coś mi tak nie pasowało - rzekłem z uśmiechem próbując nie dać po sobie poznać budzącego się niepokoju.

-Tęskniłem za graniem z Tobą.

-Widzisz, ja za to nie bardzo.

Mężczyzna popatrzył na mnie i poprawił swój płaszcz.

-Zobaczymy.

Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, pstryknął palcami, a ja usłyszałem dźwięk wielkiego zegara wybijającego właśnie godzinę dwunastą. Obejrzałem się za siebie.
Byłem w Londynie. Jedyne co przebiegło mi przez myśl to:

-O cholera.

C. D. N. [może]

°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°
Nie mam pojęcia co to jest i dlaczego to napisałam, przepraszam XD

Destielowe SabrieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz