To opowiadanie będzie dość inne,ale nie mogłam się powstrzymać po zobaczeniu tego filmiku. Link u góry •-•
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Tkwiłem w tej wieży odkąd pamiętam. Zdążyłem zapełnić ściany moimi malunkami, nauczyć się piec i szyć, przeczytać wszystkie książki, czy nawet policzyć wszystkie liście na drzewach, które były widoczne z mojego okna, lecz jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Samotność.
Okno było moim jedynym wglądem na świat. Marzyłem, by dotknąć stopami zielonej trawy, zanużyć ręce w zimnyn strumyku, czy poczuć świeży powiew wiatru na skórze, lecz moja matka zawsze tak ostrzegała mnie przed tym światem.
Mówiła o niebezpieczeństwie, o chciwości i bezwzględności ludzi się tam znajdujących, ale czy to wszystko mogło być prawdą?
Wiem, że chciała mnie tylko chronić, ale cóż mogłem począć?
Każdego dnia moich urodzin na niebie wznosiło się tysiące świateł tak pięknych, że mógłbym o nich opowiadać i malować je całymi godzinami. Nie wiem dlaczego, lecz dawały mi one nadzieję. Nadzieję na poznanie tamtego świata i na jego dobro. Nikt nie rodzi się zły.Zebrałem swoje farby ze stołu i znów przejrzałem wzrokiem całe pomieszczenie. Zero białych plam, no tak.
Zazwyczaj rysowałem na swoich rękach lub nogach, gdy moja nuda sięgała zenitu. Tak też postanowiłem zrobić tym razem. Rysowałem światła. Pomarańczowe, żółte, jasne plamy na granatowym, ciemnym niebie stanowiły idealny kontrast moich uczuć i emocji, które musiałem wylać na papier lub w tym przypadku rękę.
Kiedy matka wróciła do wieży postanowiłem z całą moją determinacją spróbować od nowa po raz ostatni.
- Mamo...- zacząłem.
- Tak?
- Dziś moje osiemnaste urodziny i pomyślałem, że...
- Urodziny? Dopiero je przecież miałeś - moje słowa zostały urwane przez matkę.
- Tak, trzysta sześćdziesiąt pięć dni temu - stwierdziłem i postanowiłem kontynuować - a więc pomyślałem, że może mógłbym wyjść na zewnątrz i ...
- O nie, nie, nie. Co ja Ci mówiłam o podróżach poza wieżę?
- Że są niebezpieczne...
- Dlaczego?
- Ponieważ ludzie będą chcieli mnie tylko skrzywdzić, ale mamo uważam, że...
- Ciii... Zaczyna Ci się późny bunt nastolatka, a teraz daj odpocząć moim schorowanym nerwom i idź poczytaj książkę, czy coś. Po za tym co to za malowidła na ręce? Idź to zmyj i to już - odparła, zostawiając mnie samego w pokoju.
No cóż, jeśli ktoś potrafił w tej wieży słuchać to na pewno nie ona. Westchnąłem ciężko i opadłem na swoje łóżko ze wzrokiem tkwiącym w kolorowym suficie.
Nie mając nic lepszego do roboty przeczesałem skrzydła i stanąłem przy oknie obserwując wznoszące się już światła. Nie wiem nawet kiedy zasnąłem.Obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła. Szybko podniosłem się do pozycji siedzącej i przejechałem wzrokiem po pokoju.
Mama z rana miała wyjechać na długą podróż i nie powinno być jej w wieży od dobrych paru godzin.
Powoli postawiłem swoje gołe stopy na posadzce i chwyciłem najbliższą patelnie, kierując swe kroki ku schodom prowadzącym na górę.
Kiedy przeszedłem przez ostatni stopień zauważyłem sylwetkę mężczyzny zmiatającego szkło pod szafkę i chowającego inne rzeczy do swojej torby z miną zaciekawionego dziecka.
Nie wiedziałem co robić. Nie miałem dużo czasu. Teraz albo nigdy.
Moja patelnia zaliczyła bliskie spotkanie z tyłem jego głowy.Mam. Człowieka. W. Pokoju.
Dalej nie wierzyłem w to co właśnie zaszło.
Czy on umarł?
Co mam z nim teraz zrobić?
Postawiłem jego ciało na krześle w rogu pokoju i zaglądnąłem do małej biblioteczki.
Nigdy nie widziałem tu książki na temat chowania zwłok, ale warto poszukać.
Może po prostu wyrzucę go z wieży?- Co do cholery? - podskoczyłem słysząc jego głos za mną.
Czyli jednak żyje.
- Woah, wiem, że jestem seksowny, ale żeby od razu mnie wiązać? Gdzie gra wstępna? - dodał śmiejąc się pod nosem.
Zlustrowałem go wzrokiem.
Zieleń w jego oczach przeszywała mnie na wskroś nie pozostawiając suchej nitki światła i pewności siebie.
- Kim jesteś? - zapytałem próbując się nie jąkać, co średnio mi wyszło na dobrą sprawę.
- Mógłbym zadać to samo pytanie.
- To ty wkradasz się ludziom do domu, nie ja.
- To twój dom? - rozejrzał się po pomieszczeniu.
- A na co wygląda?
- Na loch sprzed paru wieków.
- Może, ale w tym przypadku ty jesteś więźniem.
- Mhm, dobra, mogę już iść?
- Nie, póki nie powiesz mi co tu robisz i kim jesteś. - jego pewność siebie zaczęła zgniatać moje plany na wystraszenie go, lecz wpadłem na lepszy pomysł.
- Zgubiłem się w lesie, zobaczyłem starą wieżę i boom, siedzę przywiązany do krzesła przez jakiegoś zboka. Czy ty w ogóle stąd wychodzisz?
- Wypuszczę Cię, jeśli zaprowadzisz mnie świateł.
- Przepraszam, gdzie?
- Do ludzi.
- Umm... No dobra, a teraz odwiąż mnie póki czuję jeszcze dopływ krwi w palcach.
- Schowałem rzeczy, które starałeś się ukraść.
- Co? No weź, nie bądź taki. Też muszę za coś żyć. Nie taka była umowa.
- Zaprowadzasz mnie do świateł. Ja Cię zostawiam. Taka była umowa.
Usłyszałem głośne westchnienie.
- W takim razie będziemy mieli dużo czasu żeby się poznać - uśmiechnął się nonszalancko, a ja poczułem jak moje policzki się rumienią.
- Nie próbuj niczego - zagroziłem wyciągając moją patelnię, a ten podniósł swoje ręce do góry w geście bezbronności.
- Ja? Nigdy.
- Świetnie.
- Gdzie moja torba? - zapytał po uwolnieniu rąk i obejrzeniu całego pomieszczenia.
- Ja ją biorę, żebyś niczego nie próbował.
Mężczyzna przewrócił oczami i podał mi rękę.
- Dean.
Spojrzałem na niego pytająco.
- Nazywam się Dean Winchester - powtórzył po chwili bardziej pewnie - a ty?
- Castiel - odparłem po chwili, podając mu rękę - Castiel Novak.
![](https://img.wattpad.com/cover/151896966-288-k47222.jpg)