Garderoba cz.2🎒

806 34 48
                                    

Do pomieszczenia wszedł ochroniarz. Przez całe zamieszanie miałam zamglone oczy i nie widziałam dobrze. Po chwili zobaczyłam że ochroniarz ma wywieszonego na widok chuja.

-Bere bere- krzyknął chory psychicznie Securityguard. 

Nie zdążyłam nawet otworzyć ust ze zdziwienia i od razu zemdlałam.

💤💤💤

Obudziłam się i zobaczyłam moje włosy , były one mokre.
-Ten kutas mnie oszczał ! - krzyknęłam sama do siebie. Nagle do pokoju wszedł jakiś raper. Zaczoł mnie gwałcić, ale nie zwracałam na to zbytnio uwagi bo moje włosy były teraz w opłakanym stanie .
🆙🆙🆙
Po trzech godzinach do pokoju wszedł Taco.
-Co ty tu robisz?! - zapytał przedstawiciel jednego z najpopularniejszych dań kuchni mexykańskiej .
-Sama nie wiem, ty mi powiedz. A tak wgl to gdzie Quebo i co z wami?

-Zemdlał, po tym jak go wyruchałem- odparł jak gdyby nigdy nic Taco

- Co ty piepszysz? Dlaczego to zrobiłeś?

-Bo mu się należało za to co powiedział. Poza tym jest w moim typie oraz jak to mowią: "Na złamane serce najlepszy jest gwałt z zaskoczenia!"

Zebrało mi się na wymioty. Jak tylko o tym pomyśle to...

-Błeeeee- zacząłam rzygać - Błeeeee

- Fuuuu. Ohyda! - zawołał wchodzący do pomieszczenia Quebonafide- ktoś będzie musiał to posprzątać.

Podszedł do stojącego nademną, bo leżałam aktualnie w kałuży własnych wymiotów, towarzysza. Potomek stwórcy powieści o Salao popatrzył się na niego po czym wyniosły głosem powiedział:

-"Jakubie, zrób mi loda"

- Nie mogę. Już mnie usta bolą od tego całego wurstu- powiedział Quebo

Znowu zwymiotowałam, to co się tu działo było niesmaczne. Nagle z nikąd pojawił się on...

-Ja..pie..r..- zaczęłam słabym głosem .

Przed naszą trójką stał nie kto inny jak Pan i władca patoli- Cypisolo.

- Witajcie Towarzysze!- wykrzyknął na powitanie.- słyszałem coś o robieniu gałyżki,  a jak wiecie takie zabawy nie mogą mnie ominąć!

"Nie, nie proszę idź stąd"modliłam się w myślach. Z tym fagasem nie ma żartów, jak cie jebie to na całego.

- Mój kolega- zaczął  Bona Fidé- chciał pobawić się w EisenMachen.

- A aaa. Lubisz układ na Ich Troje- zwrócił się do Hemingwaya.- on cie rucha, a ja stoję?

- Oui- odpowiedział ekscentrycznie Tacos.

-A więc chodźmy na zaplecze!- krzyknął syn Rumcajsa i cała trójka gdzieś zniknęła.

Rzygam. Ciągle. Nie mogę przestać. Jak pomyślę o tym co oni...

-Błeeee

Czuje że mi słabo. Mdleję dławiąc się własnymi wymiotami.

Rap Battle [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz