Staw

421 24 23
                                        




Kiedy menel opościł nasz van, zaczęliśmy zastanawiać się, gdzie zatrzymać się na śniadanie.

- Ja chcę do meksykańskiej knajpy!- kłócić się Taco.

- Nie! Jedźmy znowu do Maka, rano zawsze dają darmową kawę!- protestował Cypisek.

- A może by tak na kebsa?- spytał Montana.

- Jestem za! - krzyknęłam, w końcu Kebaby są pyszne.

- Ja też.- zgodził się że mną Quebo. Przypadek? Nie sądzę!

- Ja chcę jeść kijany!- zaczął drzeć mordę Żabson.

- Ale już przegłosowane, jedziemy na kebsa - próbował tłumaczyć mu Gawshi.

- Kijanyyyyy! Agagagag!- Żabojad pieklił się tak bardzo, że w końcu Montana nie wytrzymał.

- جيد! Ok. Pojedziemy nad staw łowić kijanki. Czy teraz łaskawie zamknięte mordę?

-Kum! Kum!- zawołał radośnie Ropuch.

Po 10 minutach byliśmy już na miejscu. Wyszliśmy z Wehikułu Tajemnic i zaczęliśmy przygotowania do połowu. Zobaczyłam uradowanego Hemingwaya ubranego w strój wędkarski. Uzbrojny był w najróżniejsze wędkarskie gadżety: linki, przynęty, haczyki, wędkę, miał nawet harpun!

- Nie wiedziałam, że lubisz łowić ryby.

-Wiesz... mój tata napisał kiedyś opowiadanie o rybaku... nawet dostał za nie nobla- powiedział dumnie.

- Jak się nazywało to dzieło literackie?- spytałam, bo bardzo mnie to zaciekawiło.

- "Stary człowiek i morze". Odpowiadało o rybaku, który łowił marlina. Zawsze chciałem udać się na taki połów, szkoda, że nie urodziłem się na Kubie...- mówił podekscytowany Hemingway.

- Teraz masz okazję.- uśmiechnęłam się.

Wyruszyliśmy na połów. Ja płynęłam w łódce razem z Taconafide. Cypis przygotowywał właśnie spermę w spreju, gdyż to najlepsza przynęta na kijanki.

*Quebo pov*

Ja pierdole. Nie wierzę, że przez tego Żabola muszę łowić jakieś zjebane ryby. Nie nawidzę tego, ale Taco strasznie się tym jara. Robię to dla niego, no homo bro. Jestem hetero, na pewno.

-Ale ładna pogoda- powiedziała Anita- w sam raz na opalanie się.

Po czym zaczeła ściągać ubrania.

- Nie wiedziałam, że jesteś nudystką- powiedziałem zdziwiony, wiedząc ją bez ubrań. Brał bym, chyba...

-Nudyści to starzy zboczeńcy- odparła- Ja jestem EXHIBICJONISTKĄ. To nasza rodzinna tradycja. Mój pradziad nim był, mój dziadek, mój ojciec, ja i nawet mój brat. On obnaża się głównie w internecie. Ma nawet od tego jakąś stronkę Omega TV czy jakoś tak. Całymi dniami prześaduje w swoim obleśnym pomarańczowym pokoju i wali konia przed obcymi. Niezły z niego sukinsyn.

- To fajnie- próbowałem ją zbyć.

Spojrzałem na Rybaka, on też był tym zniesmaczony. Nagle ryba zaczyna ciągnąć nasz kuter.

-Trzymaj teraz mocno tą linkę- mówi Taco.

Trzymam za metalowe gówno. Nie wiedziałam, że ryba może być tak silna. Łódka zaczyna się chybotać. Nagle wszyscy się wywalamy. Spadam na gołą dziewczynę, a na mnie upada Młody Salao.

-Aaa wbijasz swój łokieć w mój cycek!- Anita wrzeszczy z bólu.

Próbuję się ruszyć, ale nie mogę, bo przygniata mnie ciało Taco. Chwytam go za ramię próbując odepchnąć. Przez chwilę patrzymy sobie w oczy. Czuję jakby zatrzymał się czas...

-Halo! Ja tu umieram!- woła golaska.

- A tak już już- mówi Taco wstając że mnie.

Podnoszę się z ciała Anity. Chwytam za linkę i ciągnę najmocniej jak umiem. Hemingway bierze harpun i wbija go w rybę. Ta umiera wołając głośno:

-Jestem żoną rybaka ze Złotej Rybki! Moje żydowskie geny doprowadziły mnie do zguby!

Wyciągamy flondrę z wody. Jest OBŻYDLIWA. Ma kolor dupy. Jej płetwy są niesymetryczne. A na twarzy ma wielką haczykowatą narośl.

- Cudo!- woła uradowany syn Ernesta.

Powoli wracamy do portu. Nasi koledzy złowili mnóstwo kijanek. Oj będzie uczta!

Rap Battle [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz