*Anita pov*-Ej! Jesteśmy już we Włoszech!-krzyknął Malik -Nasza podróż powoli dobiega końca.
Ucieszyłam się. Wreszcie ReTo odzyska swoje ciało i wszystko wróci do normy. Choć z drugiej strony nie chciałam aby to wszystko się skończyło. Cała ta podróż mogłaby trwać wiecznie, a raper mógłby zamieszkać w moim ciele na stale. Bo co jeśli ReTo zostawi mnie raz na zawsze? Co jeśli po zakończeniu podróż każdy z nas pójdzie w inna stronę? Nie chce ich stracić, są dla mnie jak rodzina.
-Kurrwaaa!-usłyszałam wrzaski dobiegające z kuchni- Kto zjadł moje tosty?!
- Byłem bardzo głodny
-Co ty w ciąży jesteś że tyle jesz?
Postanowiłam zobaczyć co się stało. Wchodzę do kuchni i widzę wkurwionego Mateusza i ufajdanego dżemem Cypisa.
-O co się kłócicie?- pytam.
-Ten spasiony knur zeżarł moje śniadanie!
-No bo mi się chciało jeść bardzo- tłumaczył się Solo.
-To cię nie usprawiedliwia!-awanturował się Żabojad- teraz muszę zrobić nowe tosty.
Podszedł do lodówki i otworzył ją. Nasze uszy zalał niemiłosierny ryk:
-Gdzie jest jedzenie do jasnej ciasnej!- krzyknął Ikra men.
-Yyyy- zaczął Patoksiąże- byłem w nocy głodny i zjadłem...
-Całe nasze zapasy!? Zapłacisz za to!- wydarł się Płaz po czym zaczął gonić żarłoka.
Cypis biegł na oślep demolując wszystko na swojej drodze. Wbiegł do kokpitu, w którym siedział Mosa.
-Co tu się odpierdala!?- krzyknął rozjuszony Arab.
-On chce mnie pobić!
Żabson dogonił Patusa. Zaczęła się walka bossów. Rywale rzucali w siebie wszystkim co mieli pod ręką. Malik darł się, że mają przestać, bo spowodują wypadek. Ci jednak mieli go w D. Nagle Mati podniósł leżący na ziemi NUZ KUHENNY PRZECINEK! Protagonista rzucił nim w stojącego przy kierowcy agresora, ten jednak zrobił unik, a nóż trafił w przednią szybę. Szkło pękło kalecząc przy tym kierowcę. Mosa stracił panowanie nad kierownicą. Samochód rozbił się o drzewo.
-Brawo kirwa mać!- wydarł się Gawshi- teraz musimy się gdzieś zatrzymać i naprawić nasz środek transportu!
Kilka brutalnych minut później Ojciec zadecydował naradę rodzinną.
-To co robimy?- spytałam.- Nie mamy auta.
-Możemy je popchać do jakiejś stacji-zaczął pobity przez Dona Cypis.
-Tu nie ma żadnych stacji- mówił Malik nawigator i kierowca w jednym- jesteśmy w miejscowości o nazwie San Marino. To raj bogaczy. Oni mają auta elektryczne. Ale z tego co się orientuje za 3 km jest jakiś hotel. Możemy tam się zatrzymać.
Wszyscy przystaliśmy na propozycje Montany. Zaczęliśmy pchać auto, nie było to łatwe gdyż ważyło chyba z tonę! Po paru męczących godzinach dotarliśmy wreszcie do hotelu.
-Jaki prestiż!- zawołałam.
-Nooo- przytaknął Que- mógłbym w takim mieszkać.
-Mieszkanie w czymś takim musi kosztować fortunę...-powiedział głos rozsądku rujnując jego marzenia.
Zostawiamy nasze zdezelowane Auto na parkingu i idziemy w stronę hotelu. Wchodzimy do lobby. W środku wszystko jest urządzone ze strasznym przepychem. Marmurowa podłoga, akwarium w ścianie, diamentowe żyrandole. Malik podchodzi do recepcji.
-Bonjorno!- wita się- chciałem wynająć pokój na pare dni. Tak właściwie to my chcieliśmy- odwrócił się i pokazał na nas.
-Dobrze. Ile tych pokoi?
-A w jakiej cenie jest jeden pokój?
-300€
-Za tydzień?- pyta niepewnie.
-Haha- recepcjonistka wybucha gwałtownym śmiechem- za dobę!
O chuj- myśle. Nie ma mowy ze stać nas na coś takiego. Mosa podchodzi do nas i pyta:
-Ej to co robimy? Nie stać nas. Ja nie mam pieniędzy.
-Ja też nie- mówię.
Żabson i Cypisek przytakują. Wszyscy patrzymy się na Taconafide.
-Mowy nie ma- mówi Taco- w życiu za was nie zapłacimy.
-Nooo proszę- zaczynam- tylko ten ostatni raz. Oddamy wam pieniądze.
-Mów za siebie- mruknął Solo.
-Widzisz- kontynuował Quebo- ten żyd nie zamierza nam oddać kasy. Wy z resztą też jej nam nie oddacie!
-Oddamy- mówi Montana- wszystko co do grosza.
-Dobra- zgodził się w końcu Kuba- ale pod jednym warunkiem idziemy na plaże dla nudystów.
Tego się nie spodziewałam. Plaża dla nudystów? W sumie to raj dla takich jak ja.
-Zgoda.
Later
Siedzimy w naszym wypasionym apartamencie. Oczywiście musimy kisić się razem w pokoju, gdyż na więcej roomów nas nie stać. Na szczęście apartament jest ogromny. Mamy 2 łazienki, kuchnie, 3 sypialnie, a także ogromny taras z jacuzzi i grylem. Udało mi się zaklepać pokój obok łazienki.
Aktualnie siedzimy razem w salonie powoli szykując się do wyjścia na plaże. Na szczęście nie musimy się martwić o to, ze nie mamy stroi. W końcu idziemy na plaże dla NUDYSTÓW.
-To co gotowi do wyjścia?- pyta Malik.
-Tak- wołamy chórem.
Po czym wychodzimy z pokoju i kierujemy się wprost na plaże, zasłaną tłumem obleśnych, pomarszczonych starców z fallusami na wierzchu.
€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€
Powoli zbliżamy się do końca opowieści 😭😭😩😓😢☠️/ wi gi wi
![](https://img.wattpad.com/cover/153172684-288-k944909.jpg)
CZYTASZ
Rap Battle [UKOŃCZONE]
FanfictionJesteś napaloną 13 latką? Lubisz raperów? Szukasz powieści, która będzie obfitować w dramat, akcję i romans? A więc to odpowiednie opowiadanie dla ciebie! Nie czekaj i czytaj już teraz! UWAGA! TYLKO DLA DOROSŁYCH CZYTELNIKÓW!