Karaoke

232 18 6
                                    

*Anita z dupy dzika*

- Cypis osrałeś mnie!- krzyczę na patusa.

-Oj daruj sobie- powiedział od niechcenia- ty już nie takie rzeczy robiłaś na tej swojej polibudzie.

-O czym ty mówisz- mówię zawstydzona- ja nigdy nie...

-Hahaha Dziewica? Chyba analna, prujesz się jak Ewa Farna- zawołał donośnie.

-Ty ściero! Zapłacisz za to!- wrzeszczę.

Rzucam się na Księcia Patogrodu. Biję go po twarzy. Ten wrzeszczy jakby przeżywał właśnie extazę. Nagle Solo podnosi się z pod mojego ciała i z całej pety daje mi w mordę.

-Aaaaaa!

Ten ból jest nie do zniesienia.

-Sama zaczęłaś. Teraz dawaj na solo!-powiedział niczym zawodnik MMA.

Chwytam wazon z komody i biegnę w stronę zboczeńca. Nagle ni stąd, ni zowąd otwierają się drzwi. Dostaję nimi po twarzy, po czym tracę przytomność.

*ReTo pov*

-Ej koledzy-słyszę czyjś głos- ona chyba serio mocno oberwała. Jest nieprzytomna.

-He he zaraz to zmienię!

Czuję jak któreś z tych zbrodniarzyn wylewa mi na głowę wiadro zimnej wody.

-O CHUJJJJJJ!- wrzeszczę- który z was to zrobił idioci! Przyznać się! Zapłacicie za to. Poskręcam wam fiuty!

-Widzisz- zaczął Quebo- Cypis tak cię zlał, znaczy się Anitę, aż myśleliśmy, że kopnąłeś w kalendarz. Musieliśmy to zrobić.

-Cypis mnie zlał? Za co?

-Nieważne- próbował mnie zbyć syn Popka.

-Ej! Wiecie co- usłyszeliśmy głos dobiegający z COCKpitu- za 5 km jest taki dobry bar, więc pomyślałem, żeby zatrzymać się tam na kolację. Podają kebaby...

-Mowy nie ma- powiedział wkurwiony Taco- wpierdalam te wasze jebane donery od paru dni, chce wreszcie zjeść coś z kuchni mexykańskiej!

-Podają tam takosy- dodał po chwili Mosa- Jest nawet karaoke!

Holender! Zawsze chciałem wziąć udział w wieczorze KARAOKE!

-Jedziemy tam- mówię.

W barze

-Stolik dla sześciu!- Mówi Mosa.

Po chwili siedzimy przy stole i Kuba bawi się sztućcami jak w Przygodach Wesołego Hypemana.

Podchodzi cycata kelnerka i Cypis zaczyna prawić chore i spaczone komplementy.

-Ruchasz się czy trzeba z tobą chodzić? Baise-vous ou devez-vous marcher avec vous?

-Ja się nie pierdolę w tańcu, ale podobno mafiozy siedzący w loży VIP mają dobre dupska.

-To ja tu długo z wami koledzy nie zagoszczę. Idę rozdziewiczyć analnie jakiegoś biznesmena!

-To co podać?-pyta kelnerka.

-A więc tak-zaczął Malik, będący dla nas niczym ojciec- poprosimy: Jednego kebaba, takosy, bezglutenową sałatkę, dupę z brytfanny, kijanki,powinniście je mieć w końcu jesteśmy we Francji oraz żeberka.

-To wszystko?- spytała kelnerka zapisując zamówienie.

-Grzańca!-krzyknąłem.- Albo jakąś wódę dobrą.

-Ok, jednego grzańca i butelkę gorzały- powiedziała notując.

Nie musieliśmy długo czekać na zamówienie. Już po chwili obżeraliśmy się jak świnie. Specjalnie wziąłem żeberka, niech Anicie się przytyje. Cypis żarł swoje dupsko jak pojebaniec, brudząc nas przy tym. Montana wsuwał kebaba, jak to arab. Quebo jadł sałatkę, bo jak twierdził "boi się, że znów zmieni się w wieloryba". Chyba nie muszę mówić co jedli Żabson i Hemingway.

Po skończonym żarciu Cypis oświadczył, że opuszcza nas i idzie na imprezę do gangsterów. Powiedział, że zamierza jebać kogoś w perskie oko.

-Attention!-rozległ się głos ze sceny- on commence le karaoké!

Zrozumiałem tylko jedno słowo- Karaoke. Nareszcie! Będę mógł się wykazać i spełnić moje marzenie!

-Zamierzam wziąć udział-oświadczam.

-Pojebawszy?-spytał Płaz z niedowierzaniem- zmiotą cie w pył!

-Nie prawda! Dam radę! Jestem w końcu raperem! Plus jestem kobietą więc poświecę trochę dupskiem, wypnę cyca i wygram!

-To powodzenia- powiedział Malik.

Ojciec grupy zawsze w nas wierzył.

-Do walki staną...-mówił prowadzący(pisze po polsku bo nie znam franche, plus wy też nie znacie zapewne)-...trzykrotny mistrz, nieugięty kolos, słynny w francuskich spelunach Gaston!

Na scenie pojawił się typ spod ciemnej gwiazdy. Wyglądał jak skrzyżowanie Lasida z murzynem z bronxu. Tłum oszalał na jego widok. Jakiś fagas z tyłu odpalił nawet racę.

-A także-kontynuował wodzirej- amatorka konkursów karaoke, pochodząca z Polski Anita!

Wchodzę dumnie na scenę, jak zwykłem to robić na moich koncertach. Na widowni cisza jak makiem zasiał. Jedynie moi koledzy biją brawo, wymachując przy tym obrusem.

Zaczęła się walka. Piosenką, która nam się trafiła było What is love. Mojemu rywalowi dobrze szło, nic dziwnego, że został trzykrotnym mistrzem. Kiedy skończyła się jego działka i nadeszła moja kolej podeszłem bliżej krawędzi sceny i przybierając wyzywającą pozę zacząłem śpiewać.
Łot is lov? Bejbe dont hurt me dont hurt me NO mor!
Widownia była zaskoczona moim talentem. Postanowiłem zaszaleć. Podszedłem do rury, która znajdowała się z boku sceny i zacząłem tańczyć pol dens. Ciało Anity niezłe się sprawowało. Jacyś starzy wyjadacze z pierwszego rzędu, zaczęli obrzucać mnie forsą i wrzeszczeć jakieś obsceniczne texty po francusku. Mój rywal, zaniepokojony przegraną, podbiegł do mnie i walnął mnie w twarz. Wypierdalam się na podłogę.
-Ty sukinsynie!
-Moi?- pyta Gaston z taką miną, jakby nie wiedział o co chodzi.
Podnoszę się z ziemi i kopię go w gondora. Ten wrzeszczy. Uciekam ze sceny. Tłum szaleje. Rywal woła coś do swoich popleczników siedzących na widowni. Nagle ze stolika, znajdującego się w rogu sali, wstają trzy człekokształtne istoty. Mówią coś wskazując na mnie palcem.
-Ej zwijamy się!- krzyczę do niczego nieświadomych kolegów.
Zwracam się w stronę loży VIP i pokazuję na migi do Cypisa żeby uciekał. Ten wyskakuje przez okno i tylem zrześ go widział. Uciekamy, a w tle zostaje Malik. Niczego nieświadomi uciekliśmy do wozu.
~~~ Godzinę później ~~~
-Poświęciłem się dla ciebie, chociaż w sumie była to sama przyjemność. -powiedział Mosa wchodzący do Vana
-Co takiego zrobiłeś?-zapytałem.
- NO wiesz, tych 4 typków goniło cię, a ja musiałem im zrobić loda abyś nie dostał wpierdolu. Poszliśmy na śmietniki i w krzaczory, ja zrobiłem swoje i się rozstaliśmy. Umiem głębokie gardło bo mój ojci... -Malik nie dokończył bo przerwałem mu głośnym okrzykiem.
-Mosa !!! Kierowniku, kocham cię! - w tym momencie pocałowałem Malika w brodę ... Cypis dołączył się i zaczął masturbować swojego fiuta do tej sceny. Na szczęście Arab przerwał tą szopkę i uciekł do kokpitu na przodzie wozu.

Rap Battle [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz