-16-

543 60 104
                                    

Całą sobotę i niedzielę Jinyoung spędził w łóżku z pudełkiem chusteczek u boku i mnóstwem tabletek. Nie tak wyobrażał sobie weekend, jednak musiał się wychorować. I to jak najszybciej, ponieważ w poniedziałek miał mieć trzy sprawdziany, a nie chciał sobie robić zaległości.

I tak też Park pojawił się w szkole, ciągle kaszląc i faszerując się tabletkami na gardło, które piekło go niemiłosiernie. Uczniowie nie patrzyli na niego przychylnie. Z drugiej jednak strony... Czy kiedykolwiek było inaczej? Dlatego też brunet niezrażony spędzał każdą chwilę w towarzystwie Youngjae.

Podczas jednej z przerw postanowił poruszyć nurtujący go temat.

- Widziałeś się może ostatnio z Jaebumem? - zapytał jak gdyby nigdy nic. Starał się na jak najbardziej obojętny ton głosu, by nie zdradzić swojej ciekawości.

- Uh? - zapytał zestresowany Choi, po czym zawędrował wzrokiem w bok. - Oczywiście, że nie. Wyraziłeś się jasno w tej sprawie. - szatyn naprawdę nienawidził okłamywać kogokolwiek, zwłaszcza gdy chodziło o jego przyjaciela. Teraz jednak postanowił odejść od swojej reguły. Przecież nie powie, że dał kosza Imowi. Dziecko by się na to nie nabrało.

Co natomiast czuł brunet? Było mu głupio. Może niepotrzebnie się wtrącał. W końcu nie może stać na drodze znajomościom Youngjae. Z drugiej strony... Jak już powtarzał wielokrotnie - traktował go jak brata. A o rodzeństwo się dba. Nawet, jeśli tego nie chce. Pewnie był przewrażliwiony - nawet bardzo, ale czuł, że taka jego rola.

- A czemu pytasz? - Choi nagle dostał olśnienia. Czy brunet widział jego i Jaebuma wtedy na korytarzu, a teraz wystawiał jego szczerość na próbę? Nagle cały się spocił ze stresu, wiedząc, w jakie bagno prawdopodobnie się wpakował.

- Tak po prostu - Jinyoung wzruszył ramionami, po czym ruszył przed siebie. To wszystko było podejrzane, a on był pewien, że ta dwójka ukrywa coś przed nim. Tylko co niby mieli ukrywać? Może powiedzieli sobie "cześć" na korytarzu, co jest wielką zbrodnią według Youngjae. - Chodź, bo zaraz spóźnimy się na lekcję.

  ★★★

Kunpimook nie wierzył własnym oczom. Dziewczyna jego przyjaciela towarzyszyła im na każdej przerwie, ciągle chodząc z Yugyeomem pod rękę. Była naprawdę miła - nigdy w rozmowach nie pomijała Bhuwakula, by ten nie poczuł się odrzucony. Mimo to jednak czuł się jak piąte koło u wozu. Nie chciał im przeszkadzać, a jednocześnie tak bardzo żal mu było odpuszczać sobie Kima. Poznali się co prawda zaledwie parę miesięcy temu, na początku wakacji, kiedy to BamBam przyjechał do Korei, by tam rozpocząć naukę w liceum, ale i tak połączyła ich silna więź. Zwłaszcza, że białowłosy nie miał przyjaciół w swoim rodzinnym kraju poza licznym rodzeństwem. Wyrzucał sobie, że nie przewidział takie obrotu spraw. Przecież Yugyeom nie był gejem - w przeciwieństwie do jego przyjaciela. 

- Heej, tu ziemia do BamBama - Sooyoung z uśmiechem pomachała bladą dłonią przed twarzą siedemnastolatka. Ten cofnął się dwa kroki, wpadając na kogoś, po czym wymruczał ciche przepraszam. Następnie podszedł do roześmianej nastolatki i również odwzajemnił ten gest. Nie da się jej nie lubić. - O czym tak myślisz? 

- O różnych sprawach - zbył ją, po czym spojrzał na wyświetlacz telefonu. Lekcje skończyły się już parę minut temu, a on nadal szedł za parą. W końcu zrozumiał, jakim jest idiotą. Kierowali się w stronę domu Joy, który był w odwrotnym kierunku do tego Kunpimooka. - Zrobiłem sobie spacer, ale koniec tego dobrego. Cześć! - krzyknął, po czym szybkim krokiem przemierzał chodnik. Po policzku powoli zaczęły mu spływać łzy. 

(ɴɪᴇ)ᴢɴᴀᴊᴏᴍʏ ─ jinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz