-27-

480 61 105
                                    

W szkole zaczęła panować świąteczna atmosfera. Było to oczywiście sprawką śniegu, który w postaci delikatnych płatków opadał na ziemię, tym samym tworząc cienką warstwę białego puchu. Podczas przerwy obiadowej wiele osób wychodziło na dwór, by bawić się jak dzieci pośrodku dziedzińca. Nawet Jinyoung postanowił na chwilę opuścić mury szkoły, by odetchnąć świeżym, aczkolwiek zimnym, powietrzem. Tym razem przeprosił Youngjae i powiedział, że chce być sam. Musiał to wszystko przemyśleć. 

Obchodząc dziedziniec dookoła, zobaczył z daleka Jaebuma, rozmawiając z nastolatkiem, który stał do niego tyłem. Po jego czerwonej czuprynie szybko domyślił się, że owym rozmówcą był Mark. A skoro ta dwójka stała razem, to jednoznacznie znaczyło, że gdzieś niedaleko musiał znajdować się ich blondwłosy przyjaciel. Dlatego zaczął się powoli wycofywać, jednak po paru krokach w kogoś uderzył. 

- Jak leziesz, baranie - warknął, odwracając się. Zamilknął na widok znajomej twarzy. Czy mógł być jeszcze bardziej pechowy? Dlaczego chociaż raz coś nie mogło pójść po jego myśli? 

- Ciebie też miło widzieć - zaśmiał się Jackson. Nie kłamał. Tak bardzo pragnął znaleźć się blisko swojego przyjaciela, a teraz miał ku temu okazję. Gdy już wyciągał dłoń, by dotknąć jego ramienia, brunet szybko wykonał parę kroków w tył i zaczął biec w stronę wejścia do szkoły. - Jinyoung, stój!

Jednak osiemnastolatek nadal biegł, czując na sobie wzrok wszystkich na korytarzu. Zatrzymał się dopiero we wnęce przy bibliotece, mając nadzieję, że tu nikt go nie znajdzie. Oparł ręce na kolanach, pochylając się przy tym do przodu, i zaczął głęboko oddychać. Było mu gorąco nie tylko przez nagły wysiłek fizyczny, ponieważ dużą rolę grała tu również gruba kurtka. Gdy już trochę się uspokoił, przymknął oczy i wyprostował się. Nagle poczuł, jak ktoś przyszpila go do ściany, kładąc ręce po dwóch stronach jego głowy. 

- Dlaczego mnie unikasz? 

Park uchylił powieki, a na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Jego przestrzeń osobista ponownie została naruszona. Do tego przez chłopaka, któremu nie chciał nigdy spojrzeć w oczy. 

- Nie uciekaj - szepnął starszy o parę miesięcy chłopak. W jego oczach widoczny był smutek przemieszany z pewnego rodzaju żalem.  - Powiedz mi w twarz to, co napisałeś. Chcę to od ciebie usłyszeć, żeby naprawdę w to uwierzyć - było to oczywiście kłamstwem. Ostatnią rzeczą, jaką Wang miał zamiar usłyszeć, jak Park wypowiada się o nim tak niepochlebnie. Jednak... Chciał usłyszeć jego głos. 

- Nie mam zamiaru - odpowiedział Jinyoung, spoglądając za Kayee. Wokół nich zebrało się kilka osób, co było dla niego niemałym zdziwieniem. W końcu znajdowali się w niezbyt odwiedzanym zakątku szkoły. - A teraz, proszę, puść mnie. Ludzie się gapią. 

Blondyn odwrócił głowę, po czym poczuł, jak na jego twarz powoli wpływa rumieniec. O cholera. Nie miał zamiaru zrobić nieprzyjemności swojemu przyjacielowi, dlatego szybko cofnął się o trzy kroki, by go przepuścić. Podążał za nim wzrokiem, dopóki nie stracił go z oczu. Wtedy też doszło do niego, że jakaś dziewczyna uwiesiła mu się na ramieniu.

- Jeśli chcesz, to mi możesz tak zrobić - powiedziała robiąc słodką minę. O dziwo nie była ona jedną z jego szalonych fanek. Szatynka była sąsiadką Wanga, z którą swoją drogą świetnie się dogadywał pomimo różnicy wieku. Często przedrzeźniała zachowania zakochanych w nim dziewczyn, dlatego i tym razem nie był zdziwiony. 

- Yerin, nie rób sobie jaj - westchnął, po czym zrzucił jej ręce. Posłał jej przepraszające spojrzenie, po czym zrezygnowany udał się na następną lekcję, którą spędził na myśleniu o Parku. 

★★★

Jackson zaprosił do siebie swojego czerwonowłosego przyjaciela. Dlaczego tylko jego? Bo Im musiał jeszcze coś załatwić na mieście. Gdy dotarli już do domu, młodszy odczytał od mamy wiadomość znajdującą się na karteczce samoprzylepnej. Z tego, co wywnioskował, miał wolny dom aż do dwudziestej. Cieszyło go to, ponieważ chociaż przez chwilę będzie mógł odpocząć od nadopiekuńczej matki. 

Gdy razem z Markiem przekroczyli próg jego pokoju, ten drugi zamknął za nimi drzwi. Następnie usiadł obok swojego przyjaciela na jego łóżku i położył dłoń na jego kolanie. Blondyn nie zareagował na ten gest, dlatego Tuan postanowił pójść o krok dalej. 

- Pomogę ci o nim zapomnieć - wyszeptał, przysuwając się bliżej młodszego. Usłyszał o tej całej  sytuacji z Jinyoungiem od jednej z dziewczyn z jego klasy. Była to dla niego okazja, by zdobyć serce Wanga. Przynajmniej tak myślał. 

Kiedy sam zainteresowany nadal milczał. czerwonowłosy postanowił pójść o krok dalej. Położył dłoń na jego policzku, po czym skierował twarz w swoją stronę. Utopił się w głębi ciemnych oczu Jacksona do tego stopnia, że mimowolnie zagryzł wargę. Zaczął gładzić delikatną skórę chłopca, po czym pochylił twarz w jego stronę. Kiedy przez dłuższą chwilę nic nie zrobił, Wang przeniósł dłoń na kark starszego, by następnie przyciągnąć go do siebie w głębokim pocałunku.

Wargi obydwóch nastolatków mocno napierały na siebie, walcząc o dominację. Z każdą sekundą czynność stawała się coraz bardziej namiętna, a zarówno Kayee i Tuanowi zrobiło się niebezpiecznie gorąco. Starszemu nie wystarczało jednak już zwykłe całowanie, dlatego włożył chłodną dłoń pod koszulkę blondyna, sprawiając, że po jego ciele przeszły przyjemne dreszcze. 

Dziewiętnastolatek miał rację - drugoklasiście udało się zapomnieć dosłownie o wszystkim.

Do czasu. 

Gdy sytuacja zaczęła robić się coraz bardziej poważna, drzwi pokoju nagle zostały dynamicznie otwarte, sprawiając, że nastolatkowie jak najszybciej od siebie odskoczyli. Jednocześnie spojrzeli na osobę, która przerwała im tą jakże przyjemną chwilę. Jackson w pierwszej chwili pomyślał o swojej matce, która na pewno nie dała by mu potem żyć, dopytując się co chwilę "Co tam u Mareczka?"

- O ja pierdole - wydusił z siebie zaskoczony Jaebum. Mógł się spodziewać po swoich przyjaciołach naprawdę wszystkiego, nawet tego, że na dachu szkoły będą tańczyć nago do nawoływania muezzina w narodowych strojach hiszpańskich z zielonymi irokezami i w okręgu zrobionym z podpalonych miśków. Ale w życiu nawet przez myśl mu nie przeszło, by zastać ich w takiej sytuacji. Był w pewnym sensie zawiedziony. Myślał, że blondynowi naprawdę zależy na Jinyoungu. W końcu co miała znaczyć sytuacja sprzed paru godzin? A teraz całował się z Markiem. Park miał rację, zrywając z nim znajomość. 

- Mark, do domu - rozkazał, wskazując na czerwonowłosego. Musiał teraz porozmawiać z Wangiem na osobności. - A ty - spojrzał nadal zawiedzionym wzrokiem w stronę właściciela domu. - Z tobą mam jeszcze dużo do wyjaśnienia. 

★★★

Bawię się w Polsat, bo czemu by nie?

Ten rozdział jest naprawdę beznadziejny i bardzo opornie mi się go pisało, bo aż trzy dni - 30 i 31 sierpnia oraz 1 września. Końcówka wakacji :') Chociaż teraz możecie zobaczyć, że ta publikacja czekała ponad miesiąc, by ujrzeć światło dzienne.

Nie umiem w sceny pocałunków, pomimo, że czytałam je w wielu fanfiction. Nigdy też takich nie pisałam, ale kiedyś musi być w końcu ten pierwszy raz. Nie podoba mi się jednak fakt, że to marksony miały taką gorącą scenę. Za to nasz główny ship nie ma tak lekko... Może to i lepiej?

Dzisiaj wieczorem będę miała dość dużo czasu, więc, jeśli będę miała wenę, dokończę pisanie My I i napiszę chociaż jeden rozdział (Nie)znajomego. A może nawet zacznę tworzyć obiecane hyungwonho (nie mam nawet tytułu wymyślonego xd)?

W każdym razie - do czwartku! ♡

(ɴɪᴇ)ᴢɴᴀᴊᴏᴍʏ ─ jinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz