-48-

429 65 121
                                    

- Nie mam się w co ubrać - jęknął żałośnie Bambam, załamując ręce nad stertą ubrań, które przytargał z internatu do pokoju Kima. Było tego naprawdę dużo. Yugyeom zastanawiał się, po co chłopakowi było tyle ekstrawaganckich ubrań do szkoły.

- A co powiesz na to? - zapytał brunet, trącając granatową bluzkę czubkiem buta. Następnie ją podniósł i ze zdziwienia uniósł brwi. - Zabrałeś ubrania siostrze? Czy mamie?

- Co? - Taj wyrwał przyjacielowi ubranie z rąk i prychnął. - Nie znasz się na modzie. To moja bluzka na specjalne okazje.

- Z takim dekoltem? - dla Yugyeoma nadal było to niezrozumiałe. - Ale skoro na specjalne okazje, to powinna się nadać. Dodasz do tego te skórzane spodnie i będzie dobrze.

- No w sumie - Kunpimook przekrzywił głowę w bok. - A ty?

- Co ja?

- W czym idziesz? - dla jasnowłosego ubiór był bardzo ważną rzeczą.

- Jeszcze nie wiem - Yu wzruszył ramionami. - Pewnie jakąś koszulę.

Bambam entuzjastycznie zanurkował w wyrzucone na podłogą ubrania, po czym wyjął kremową, satynową bluzkę zapinaną na guziki z koronkowymi wstawkami przy szyi. Rzucił nią w stronę przyjaciela i wstał z usatysfakcjonowanym uśmiechem.

- Na mnie jest trochę za duża, więc na ciebie powinna być idealna - oznajmił.

- Chyba cię Bóg opuścił - stwierdził młodszy, przyglądając się ubraniu. - Nie założę tego. Będę wyglądał jak baba.

- Ale za to jaka modna baba - Kunpimook nie tracił entuzjazmu. - Będziemy najlepiej ubranymi osobami, zobaczysz - zaświergotał, obejmując nastolatka ramieniem.

- Na pewno najbardziej ciekawie ubranymi - mruknął brunet pod nosem, ze zrezygnowaniem spoglądając na trzymany w rękach przedmiot.

★★★

Jinyoung po raz kolejny w swoim życiu doznał bolesnej pobudki. Matka po raz enty zrzuciła go na podłogę, uznając, że jest to najskuteczniejszy sposób na wybudzenie kogoś o tak twardym śnie, jaki posiadał jej syn. Nie myliła się, jednak na pewno znalazłoby się jakieś mniej inwazyjne wyjście.

- Justin przyszedł - oznajmiła, pochylając się nad obolałym brunetem.

- Jaki znowu Justin - jęknął chłopak, siadając na podłodze. Przetarł oczy, tym samym przywołując jasność myślenia. Zerwał się na równe nogi, a jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki. - Gdzie on jest?

- Czeka w kuchni, zawołać g- - kobieta nie zdążyła dokończyć zdania, gdyż osiemnastolatek wybiegł z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.

★★★

- Pogrzało cię czy jak?! - krzyknął Jinyoung, dobiegając do Wanga. - Wiesz, która jest godzina?!

- Tak - odparł spokojnie blondyn, odblokowując telefon. - Jedenasta z minutami. A co?

- Jak to jedenasta? - Park nie mógł uwierzyć, że spał tak długo.

- Lub druga w nocy uniwersalnego czasu koordynowanego - oznajmił nastolatek, uśmiechając się promiennie. - Wybieraj, którą wersję wolisz.

- Po co przyjechałeś? - Koreańczyk położył rękę na oparciu krzesła, na którym siedział Jackson, tym samym pochylając się w jego stronę na tyle blisko, że blondyn aż przełknął ślinę ze stresu. Uniósł rękę, nawet nie wiedział po co, gdy do pomieszczenia wparowała pani Park.

(ɴɪᴇ)ᴢɴᴀᴊᴏᴍʏ ─ jinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz