Cześć nazywam się Sofia, ale wszyscy mówią mi Sofii. Mam 17 lat, jestem brunetką o złoto - błękitnych oczach. Mam wysportowaną sylwetkę, umiem władać mieczem i strzelać z łuku. Mieszkam wraz z Truflogonem, Nikabrykiem oraz Zuchonem w niewielkim domu. Naszą krainę najechali telmarowie i nieliczni z nas ukrywa się w lasach lub puszczach.
Aktualnie leze sobie na łóżku i rozmyślam, kiedy słyszę jakiś huk na dworze. Szybko biorę miecz i biegnę w stronę drzwi. Gdy jestem już na polu w ciemności zauważam chłopaka na oko ma 18 lat. Podchodząc zauważyłam, że jest uzbrojony na co od razu zaaregowałam. Kiedy miałam już mu wbić miecz w serce odezwał się Truflogon
- Nie, Sofii poczekaj. - podszedł do chłopaka, za to ją zobaczyłam, że niedaleko chłopaka leży znajomy róg. Gdy przyjrzałam się mu bliżej zorientowałam się, że to róg królowej Zuzanny. W momencie, w którym miałam go wsiąść do ręki chłopak mnie wyprzedził i zadął w niego. W tej sekundzie uderzyłam go w tył głowy. Chłopak od razu zemdlał. Zaciągnęłam jego ciało do domu. Kiedy zeszlam na dół zobaczyłam przy stole Nikabryka i Truflogona. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, ale nigdzie nie widziałam Zuchona.
- Gdzie jest Zuchon? - zapytałam przyjaciół.
- Kiedy ty i Truflogon zajmowaliście się tym Telmarowie, ja i Zuchon walczyliśmy z żołnierzami. Jednak Zuchona zabrali do zamku - odpowiedział Nikabryk.
- To niemożliwe - powiedziałam załamana. Zuchon był moim najlepszym przyjacielem. Nie mogę uwierzyć, że go zabrali. Szybko zabrałam miecz i wybiegłam z mieszkania. Biegłam jak najdalej mogłam musiałam wszystko przemyśleć.Kiedy dobiegłam do jeziorka zatrzymałam się i usiadłam, żeby wszystko przemyśleć i odpocząć. Dalej nie mogłam zrozumieć tego, że już nigdy mogłam nie zobaczyć Zuchona. Nawet nie przyjmowałam takiej wiadomości do głowy. Nie zostawiłby mnie samej na tym świecie.
Po około godzinie postanowiłam wrócić do domu. Po drodze nacieszałam się naturą. Od kiedy pamiętam zawsze ją kochałam. Starałam się być z nią blisko. Jednak ostatnio trochę to zaniedbałam.
Kiedy miałam już otwierać drzwi usłyszałam rozmowy. Weszłam do domu, jednak widok jaki tam zastałam był zaskakujący. Mianowicie przy stole siedział Nikabryk, Truflogon i tajemniczy chłopak i rozmawiali jak by znali się od dziecka. Postanowiłam wkroczyć do akcji. Wyciągnęłam miecz i podeszłam bliżej. Kiedy miałam już zaatakować poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam borsuka ( jakby ktoś nie wiedział Truflogon był borsukiem), który patrzył się na mnie znacząco. Chciał, abym opuściła broń. Z wielką niepewnością wykonałam jego prośbę.
- Jestem książę Kaspian X i wyprzedzając twoje pytanie to nie nie jestem żołnierzem - powiedział tajemniczy chłopak.
- To co ty tutaj robisz? - zapytał Nikabryk.
- Ratuje głowę. Okazało się, że wuj trzymał mnie tak długo przy życiu, bo do tej pory nie miał potomka.
- To wyjaśnia sprawę - odpowiedziałam.
Nagle chłopak pospiesznie zaczął zakładać zbroje, wziął miecz i już miał wychodzić, ale zatrzymał go głos Truflogona
- Nie możesz teraz uciekać, czy ty nie wiesz co to jest - bardziej stwierdził nóż zapytał. I tak borsuk zaczął nam opowiadać o dawnej Narnii i czterech dawnych władcach.Hej na wstępie mówię, że to moje pierwsze opowiadanie więc proszę o wyrozumiałość. Za wszelkie błędy przepraszam.
Do następnego 😘
CZYTASZ
Opowieści z Narnii: księżniczka Sofii
Hayran Kurgu- Nie chce przeszkadzać, ale chciałam się zapytać, gdzie mam spać? Bo tak jakby Łucja zajęła moją kajutę - rzekłam do brata. - Jejku, jesteś aż taka głupia. Weź koc poduszkę i śpij na podłodze - auć zabolało. Wyszłam stamtąd ze łzami w oczach. Dla...