Mama?!

1.6K 60 7
                                    

Obudziłam się tak jak zawsze, czyli równo że wschodem słońca. Kiedy byłam już przebrana poszłam na śniadanie. Jakoś w połowie posiłku poczułam dziwną "siłę", która każe mi wyjść na zewnątrz. Stwierdziłam, że i tak nie mam nic lepszego do roboty, więc ruszyłam w stronę wyjścia. Stanęłam kilka kroków przed wejściem. Kiedy zobaczyłam naszych rycerzy myślałam, że serce mi wyskoczy. Narnijczycy wracali po bitwie jednak było ich o połowę mniej. Teraz do mnie to dotarło. Straciliśmy część naszych wojowników, zginęli. Łzy gromadziły mi się pod powiekami. Chciało mi się płakać, moi przyjaciele, rodacy zginęli w walce. To było straszne. Nawet się z nimi nie pożegnałam. Zaczęłam odczuwać złość, bo gdyby nie głupi pomysł Piotrka nie skończyli by tak. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Łusi.
- Nie udało się - powiedziała to bardzo smutno, aż mi się jej szkoda zrobiło.
- Gadaj z nim ?! - rzekł wkurzony królu, a ja nie wytrzymałam.
- Z nim?! Gdyby nie twój jakże wspaniały pomysł nikt by nie zginął, ale oczywiście ty zawsze musisz postawić na swoim. Odradzaliśmy ci ten plan, ale ty nas nie słuchałeś, więc teraz nie zwalaj winy na Kaspiana - wszyscy popatrzyli na mnie albo smutno albo ze zdziwieniem. Każdy Narnijczyk wiedział jak bardzo jestem związana z Narnią i jej mieszkańcami. Odczuwam ból i każde inne emocje Narnijczyków, dlatego tak to przeżyłam.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić?! - krzyknął wściekły Piotr.
- Może i nie mam, ale nie pozwolę nikomu więcej umrzeć, bo ty masz wielki plan, aby nas uwolnić - powiedziałam - Szkoda tylko, że zamiast nas uwolnić pogarszasz sytuację ?! - dodałam z równie mocną wściekłością co on.
- Sofii proszę przestań - odezwał się Truflogon, a ja popatrzyłam na niego smutno.
- Dobrze wiesz jak to przeżywam nie potrafię stać bezczynnie, kiedy nasz jakże wielki król posyła niewinnych rycerzy na pewną śmierć - rzekłam głosem pełnym bólu.
- Rozumiem co czujesz, ale to nie jest dobre wyjście z sytuacji - odpowiedział Kaspian.
- Nie wy nie wiecie co czuję nic o mnie nie wiecie więc nawet się na ten temat nie wypowiadajcie - powiedziałam ze złością.
- Przestańcie. Nie widzicie, że są wśród was ranni trzeba im pomóc - powiedziała Łusia. Skierowałam swój wzrok na jednego z centaurów, bo niósł kogoś na rękach, a do mnie dotarło kto jest tym rannym.
- O nie nie nie - powiedziałam załamana - To nie może być on - dodałam ściszonym głosem. Szybko podbiegłam do centaura. Niestety moje przypuszczenia się potwierdziły na rękach stworzenia leżał nieprzytomny Zuchon. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Narnijczyk położył karła na ziemi, a do mnie podbiegła Dzielna i wlała do ust karła krople wywaru z ognistego krzewu. Błagałam w myślach Aslana, aby zwrócił mi przyjaciela. Zacisnęłam powieki i dalej prosiłam.
-  Co tak wszyscy stoicie? Niedługo nadejdą Telmarowie - odezwał się dobrze mi znany głos. Szybko otworzyłam oczy i zobaczyłam Zuchona. Był cały i zdrowy. Odetchnęłam z ulgą, było blisko a starciłabym kolejną ważną mi osobę.
- Dziękuję moja droga przyjaciółko - zwrócił się do królowej na co ona się uśmiechnęła. W pewnej chwili zrobiło mi się słabo, jednak zignorowałam to i próbowałam wstać. Kiedy stałam już na nogach zakręciło mi się w głowie i już miałam upaść, gdy poczułam jak ktoś mnie łapie. Nie zdążyłam zobaczyć kto mnie uratował, bo pochłonęła mnie ciemność.

Stałam na jakiejś polanie, niedaleko mnie była chatka z drewna. Postanowiłam podejść do niej i zobaczyć co się w niej  kryje. Kiedy weszłam do niej zobaczyłam jakąś kobietę siedząca na bujanym krześle. Przypominała mi kogoś, ale nie wiem kogo.
- Witaj córcia - odezwała się, a ja już sobie przypomniałam kim była ta kobieta. To była moja mama. Zmarła kiedy byłam malutka.
- Mamo?! Tęskniłam - powiedziałam i szybko przytuliłam się do rodzicielki.
- Ja również. Musisz wiedzieć ważną rzecz. Nie jesteś sama na tym świecie. Masz brata, nazywa się Kaspian - rzekła, a mnie zamurowało. Mam brata ?! I to Kaspiana to niemożliwe?!
- Ale jak to przecież to niemożliwe?! - powiedziałam załamana.
- Posłuchaj, gdy byłam młoda poznałam pewnego mężczyzne. Zaczęliśmy się częściej spotykać i pewnego dnia powiedział mi, że jest następcą tronu i jest Telmarem. Byłam zaskoczona tymi informacjami, jednak nie oddaliłam się od niego, nie potrafiłam go opuścić. Po pół roku oświadczył mi się. Zgodziłam się i po paru miesiącach zostałam jego żoną. Po niespłena roku przyszedł na świat twój brat Kaspian, byliśmy bardzo szczęśliwi. Po roku usłyszeliśmy kolejną dobrą wiadomość, byłam w ciąży z tobą. Kiedy już miałaś przyjść na świat brat króla, a twojego taty zabił go. Postanowiłam uciekać. Zatrzymałam się u Truflogona i po paru dniach urodziłam ciebie. Byłam bardzo szczęśliwa, jednak kiedy poszłam na spacer i zostawiłam ciebie z borsukiem złapali mnie żołnierze Miraza, a on mnie zabił tak jak twojego ojca. Kaspian wychowywał się w zamku, niestety gdy uciekałam nie zdąrzyłam go zabrać ze sobą - mówiła to z takim bólem w głosie. Wiedziałam, że było jej ciężko zostawić swoje pierwsze dziecko.
- Jest jeszcze jedna rzecz, o której musisz wiedzieć. Nie jesteś zwykłą księżniczką masz pewien dar. Dar ten pomoże ci uzdrowić każdego rannego człowieka jak i każde ranne stworzenie. Właśnie, dlatego odczuwasz takie przywiązanie z Narnjczykami. Musisz tylko odnaleźć w sobie siłę, która pomoże ci uwolnić ten dar. - rzekła, a ja miałam mętlik w głowie. Nie dość, że dowiedziałam się, że mam brata to jeszcze mam jakiś dar. No nieźle.
- Chciałabym z tobą jeszcze porozmawiać, ale muszę już iść. Jeśli będziesz chciała to możesz mnie wezwać, a ja pojawię się w twoim śnie. Do zobaczenia - porzegnała się tak szybko, że nawet nie zdąrzyłam nic powiedzieć.
- Pa mamo - miałam nadzieję, że mnie usłyszała. Wyszłam z chatki i znowu nastała ciemność.

I jak co myślicie? Zaskoczeni? Mam nadzieję, że się spodoba.

Do następnego 😘

Opowieści z Narnii: księżniczka SofiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz