Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Wszystko w porządku? - pyta jeden z policjantów, stając między panią Smith, a Yoongim. Pisarz zauważa jego pulchne policzki i opadające kąciki oczu, powodujące, że mężczyzna wygląda na wyjątkowo przygnębionego.
- No, tak - odpowiada Yoongi, a w jego głosie da się wyczuć wątpliwość, gdy akcentuje te dwa słowa jak pytanie. - Tak, wszystko okej - dopowiada, teraz już bardziej energicznie. - A o co chodzi?
Policjanci krzyżują spojrzenia, unosząc porozumiewawczo brwi, po czym jeden z nich wzdycha głośno, wykrzywiając usta w grymasie.
- Pana sąsiadka jest pewna, że słyszała strzały, wie pan coś o tym?
- Może też pan je słyszał? - zagaduje niższy z policjantów, chociaż próbując udawać zaciekawionego całą sprawą. Yoongi odpowiada mu pokręceniem głowy, połączonym ze wzruszeniem ramionami. Mężczyzna zaciska usta, dosłownie i w przenośni, chcąc sprawić wrażenie nieświadomego sytuacji, o której mowa.
- To nic, wygląda na to, że jednak słyszała pani coś innego, a nie żadne strzały - odzywa się drugi mundurowy, delikatnie kładąc dłoń na ramieniu kobiety tak, by jej nie wystraszyć, a tylko dodać otuchy.
- Może butelka pani strzeliła? - sugeruje Yoongi, bujając się ze zniecierpliwienia na piętach. - Albo słyszała pani dzieciaki z dworu?
Pani Smith mruży oczy, rzucając Yoongiemu spojrzenie mówiące same za siebie. Chociaż kobieta miała już swoje lata, nie była głupia. Wiedziała dokładnie, co słyszała, jednak wiedziała też, że nie ma na to żadnych dowodów, a policjant wyginający jej barki na prawo najchętniej wróciłby już do domu.
Drzwi po krótkiej chwili zamykają się, a Yoongi może odetchnąć z ulgą, plecami zjeżdżając po nich aż do samej podłogi. Jego tyłek boleśnie ląduje na kafelkach, a tył jego głowy uderza o drewnopodobny materiał.
- Widzisz, Chim, i tak to się załatwia - mówi z dumą Amber, lufą pistoletu lekko uderzając w ramię rudzielca. Dziewczyna uśmiecha się szeroko, wpatrując w Yoongiego, który w końcu odwzajemnia jej spojrzenie i parska śmiechem. Z jakiegoś powodu czuje, jakby łączyła go z kobietą więź niemalże tak samo silna, jak wieloletnia przyjaźń.
- Kobieto, masz do mnie jakiś problem? - warczy Jimin, odpychając jej rękę na bok. Oczy Amber otwierają się szerzej, kiedy dziewczyna bierze głęboki oddech, widocznie urażona tonem wypowiedzi rudzielca.
- Jesteś sztywny jak kij od szczotki.
- Hm, ciekawe dlaczego? - Jimin popisowo przykłada sobie palec do policzka, prawie wbijając w skórę paznokcia. Pod opuszką zaczyna widoczny być bladoróżowy księżyc, świadczący o sile, jakiej użyć musiał chłopak. - To wy jesteście jakoś dziwnie wyluzowani. Myślicie, że nie pamiętam, jak się z wami pracuje? Że dam się nabrać na ten teatrzyk? Yoongi, pamiętasz, jak przyszedłem do ciebie cały we krwi? Pamiętasz, czemu w ogóle uciekliśmy?
Yoongi jakby kurczy się w sobie, znika powoli, próbując stopić się z kremowożółtą tapetą w jedność. Nagle dochodzi do niego, co właściwie się dzieje. Przed momentem w progu jego drzwi była jeszcze policja, na kanapie po prawej siedzi mafioza, a jeden kafelek w kuchni pęknięty jest od strzału z pistoletu, ewidentnie niezrównoważonej kobiety w wyjątkowo eleganckiej marynarce.
- Jimin, chłopcze - wzdycha najstarszy z mężczyzn, zaciskając usta w cienką linię. - Jesteś z nami czy przeciwko nam? Zastanów się dobrze, żebyś potem nie żałował.
Rudzielec milczy i marszczy brwi, wpatrując się po kolei w każdą osobę w pomieszczeniu. Wygląda jak naburmuszony przedszkolak - żałośnie, z wydętymi policzkami i rękami skrzyżowanymi na piersi.
- Nie jestem ani z wami, ani przeciwko - wyjaśnia najspokojniej, jak potrafi. - Nie chcę już tego robić, rozumiecie? Chcę mieć normalne życie, bez broni, narkotyków i brudnych pieniędzy.
- Nie sądzisz, że trochę za późno o tym pomyślałeś? - parska Amber, opierając się biodrami o blat stołu, podpiera się także rękami, balansując jedynie na piętach.
- Co ty mówisz, Amber? - Szef unosi jedną brew, zbliżając się krok po kroku do Jimina. - Przecież nie będziemy trzymać go tu na siłę. Po co nam to?
Dziewczyna przewraca oczami, a kąciki jej ust unoszą się nieśmiało. Yoongi ma czas, by lepiej się jej przyjrzeć i nie może zaprzeczyć, że kobieta jest olśniewająco piękna. Jej uroda jest nietypowa, ale w połączeniu z dość męskim stylem tworzy perfekcję. Gdyby nie związek z Jiminem, pisarz prawdopodobnie mógłby się w niej zakochać.
- Dokładnie, po co wam jestem? - Jimin wzrusza ramionami, zakładając maskę niewinnego nastolatka. - Załatwiłem to, co musiałem. Wywiązałem się ze wszystkiego, byłem uczciwy, nigdy nie pozwoliłem się złapać, dbałem o biznesy...
Starszy mężczyzny z cierpliwością słucha Jimina, kiwając lekko głową. W pewnym momencie sięga jednak pod marynarkę i beznamiętnie wyciąga oldschoolowo wyglądający rewolwer. Gładzi jego lufę bladymi palcami, a rudzielcowi w gardle staje gula.
Jimin przeładowuje rewolwer i z aż nadzwyczajną obojętnością strzela w listwę przypodłogową po swojej lewej stronie. Pocisk prawie że muska nogawkę spodni jednego z gangstera. Mężczyzna machinalnie podkurcza nogę i łapie się za nią w panice, na czego widok Jimin wybucha śmiechem.
Niestety, jego szefowi wcale do śmiechu nie jest. Mężczyzna oblizuje spierzchnięcie usta, zerkając na wyrządzone przez młodszego szkody. Bez mrugnięcia oka odwraca się w stronę Yoongiego i chwyta go pod rękę, od razu przyciągając do siebie.
- To teraz strzel tutaj - mówi, lufą zrobioną z palców wskazując gdzieś w okolicach serca skonfundowanego blondyna.
- Co? - Czoło Jimina marszczy się, a jego oczy prawie znikają w fałdach tłuszczu, gdy mruży je tak mocno, że aż nienaturalnie.
- Tak po prostu - tłumaczy mu szef, znów przykładając czubki palców do klatki piersiowej Yoongiego. - Puf!
Wzrok rudzielca skacze z gangstera na Yoongiego, a potem na broń, a potem jeszcze na Amber, u której miał nadzieję znaleźć teraz wsparcie. Dziewczyna jest jednak równie zdumiona, co on. Zamarła w miejscu, a na jej twarzy malował się strach i niedowierzanie.
- Puf! - powtarza starzec, a Jimin, chociaż widzi w nim sadystycznego szaleńca, wykonuje jego polecenie. Nie zastanawiając się długo, unosi lufę rewolweru i strzela, zamykając oczy, by nie widzieć uciekającego z kochanka życia. Wyobraźnia jednak nie pozwala mu stłumić wyrzutów sumienia, wypalając w umyśle chłopaka najokropniejsze wizje rozgrywającej się sceny.
Kiedy po policzku Jimina zaczyna spływać pojedyncza łza, a chłopak odwraca się szybko, zakrywając oczy dłońmi, roztrzęsiony nie zauważa braku dźwięku wiotkiego ciała uderzającego o podłogę. Zagubiony we własnych myślach nie słyszy też pogardliwego prychnięcie Amber, ani zawiedzionego westchnięcia jego szefa.
Koniec
a/n: patrzcie na tytuł, gUys
drukowane ficzki jeszcze są, jakby ktoś chciał, to pisać ((;