Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Od tygodnia Jimin nie daje Yoongiemu znaków życia. Mimo że nie znają się zbyt długo, ani zbyt dobrze, chłopak zaczyna martwić się już po drugim dniu, w którym Jimin nie wysyła mu SMS-a na dobranoc.
Yoongi zdążył już do nich przywyknąć, wdrożyć je w część swojego dnia, a teraz, kiedy mu je odebrano, czuje się nieswojo.
Codziennie, kiedy wychodzi na swój wieczorny spacer, chłopak rozgląda się wokół, mając nadzieję, że Jimin czeka na niego, uśmiechając się chytrze. Tęskni, chociaż sam nie wie, jakim cudem.
Mijają kolejne dni, a Yoongiemu o Jiminie przypomina nie tylko delikatnie rudawe pasemko, które rozczesane na jasnych włosach wygląda dość... beznadziejnie. Jimina przypomina mu też kubek z kawą, sącząca się z słuchawek, jak gęsty miód, muzyka, a nawet artykuły, których pisanie nie sprawia już Yoongiemu żadnej przyjemności.
Jest czwartkowy wieczór, tak nudny i tak ciężki, jak każdy inny wieczór tego lata. Yoongi siedzi przy biurku, a przed nim leży otwarty notes. Jego kartki są puste, chociaż do jutra chłopak ma dostarczyć wydawnictwu nowy materiał.
Obok stoi dzbanek z białą herbatą, którą zaraz Yoongi ma zamiar uzupełnić swoje dziennie zapotrzebowanie wody. Zawsze miał problem z nawodnieniem organizmu, dlatego od jakiegoś czasu pilnuje, by co wieczór wypić przynajmniej dwie szklanki swojej ulubionej herbaty.
Praca jest żmudna i Yoongi ma dość już po piętnastu minutach. Odchodzi na chwilę od biurka, by wyprostować kości, robi dwa kółka wokół mieszkania, i kiedy ma już wracać do pisania, słyszy głośne pukanie.
Z długopisem w ręce śpieszy do drzwi. Zerka przez wizjer, a jego szczęka opada, kiedy po drugiej stronie drzwi widzi zmasakrowanego Jimina.
- Co się stało?! - pyta, wpuszczając chłopaka do środka. Z rany na jego policzku kapie krew, brudząc kafelki w przedpokoju.
- To... - zaczyna Jimin, krztusząc się łzami i krwią. Przeciera rękawem usta, zataczając się z boku na bok, jakby był pijany.
- Chodź - wzdycha Yoongi, zarzucając sobie rękę Jimina na plecy. Chwyta go mocno w talii i powoli prowadzi do salonu, w myślach planując już, co dalej. Dzwonić po karetkę? Zająć się tym samemu? Ale jak?
Jimin opada na kanapę i odchyla głowę do tyłu, ale Yoongi wie, że to zły pomysł.
- Nie rób tak, bo albo się udusisz, albo będziesz żygał - mówi cicho, a ton jego głosu jest tak łagodny, że niemal anielski, mimo chłodu słów, które wymawia. Opuszkami palców dotyka poobijanych policzków Jimina i przechyla jego głowę do przodu.
Oddech rudzielca jest płytki, ale stabilny. Yoongi przygląda się chłopakowi przez chwilę, starając się mniej więcej ocenić jego stan. Wie, że na pewno obrażenia są skutkiem pobicia, ale nie jest w stanie stwierdzić, jak bardzo są poważne.
- Przyniosę ci wody - mówi w końcu, mając nadzieję, że jego postępowanie jest słuszne i nie pogorszy stanu Jimina.
Chłopak na kanapie zamyka na chwilę oczy, ogarnięty nagłym zmęczeniem, a kiedy je otwiera, znów stoi przed nim Yoongi. Blondyn wygląda na spokojnego, chociaż skręca go w brzuchu i zbiera mu się na wymioty. Technikę wypierania stresu udoskonalił jeszcze w liceum, kiedy przed każdą klasówką wmawiał sobie, że nieważne co się stanie, życie będzie toczyć się dalej. Dziś jednak zawodzi go ona, bo nie chodzi już tylko o ocenę, ale o życie i zdrowie drugiego człowieka.
- Przepłucz i wypluj - instruuje Yoongi, podając Jiminowi szklankę zimnej, niemalże lodowatej lody. Na kolana kładzie mu plastikową miskę i kuca przed mężczyzną, w ten sposób okazując swoją troskę.
- To miał być ostatni raz - udaje się wydukać Jiminowi, który zaraz znowu zalewa się łzami.
- Cii - uspokaja go Yoongi, kciukiem zarysowując okręgi na kolanach chłopaka. - Potem mi opowiesz, teraz się uspokój.
Jimin kiwa głową, po czym bierze jeszcze jeden łyk wody. Rozcieńczona krew oblewa jego przełyk, ale chłopakowi udaje się ją odkaszlnąć i wypluć.
Yoongi ponownie znika z jego pola widzenia, a kiedy wraca, trzyma w dłoniach mokre ręczniki. Nie podaje ich Jiminowi, ale sam przykłada mu je do policzków i najdelikatniej, jak potrafi, przeciera je z kurzu i krwi.