Remi wyjechał jeszcze tego samego dnia. Pomógł mi trochę ze zmianą części na te co przyniósł. Connor nalegał bym mu powiedziała jakie zabezpieczenia zniesiono, ale ciągle go zbywałam mówiąc "nieważne" i zmieniając temat. Hank mając naszą dwójkę głęboko w dupie pił sobie herbatę na kanapie, aż w końcu stwierdził, że chce do domu, a elegancik to podłapał i powiedział, że bezpieczniej będzie zmienić otoczenie. A Hank miał minę "nie pomyślałem o tym" ale szybko ją zmienił na "chce do domu więc ok", dodał tylko "nooo..." i przewrócił się na drugi bok, odwracając do nas plecami. Westchnęłam tylko. Poszłam pakować ciuchy do plecaka i wziąć dwie już spakowane walizki z zapasowymi częściami i innymi przydatnymi rzeczami, w końcu przezorny zawsze ubezpieczony.
***
Wyszliśmy z samochodu pod domem Hanka. Zwykły dom, nic specjalnego. Connor zabrał moje bagaże, miło z jego strony. Hank zaczął wywracać kieszenie na drugą stronę w poszukiwaniu klucza i kląć pod nosem. Android chwilę się mu przyglądał, a gdy już porucznik nie wytrzymał i wrzasnął "kurwa mać" na całe gardło, to elegancik podszedł do wycieraczki i wyjął spod niej klucz. Jak przekręcał go w zamku, gruba sąsiadka z papilotami na głowie i wałkiem do ciasta w ręce wychyliła się z okna.
- Co to mają być za hałasy! Nie drzeć mi się tu! O Hank... Znowu wracasz pijany?! Masz być cicho do cholery! Bo wezwę policję! - sąsiadka po wykrzyczanym monologu schowała się w domu dodając jeszcze, przed tym spokojnie i przy okazji uśmiechając się zalotnie do elegancika - A ty Connorku nie przejmuj się na ciebie nie doniosę. - a staruszek jeszcze odkrzyknął po wcześniejszym zrobieniu miny, która oznaczała, że coś sobie uświadomił.
- Kurwa! To ja jestem z policji! - następne co zobaczyłam, to wystającą z okna rękę tej kobiety ze skierowanym w górę środkowym palcem.
- Pieprz się Hank! - dodała jeszcze, na co siwowłosy powstrzymany przez Connora od dalszego prowadzenia dyskusji wszedł do domu recytując pod nosem pokaźną wiązankę przekleństw. Wystrój był... możliwe, że zastał jeszcze młodość dziadków Hanka... ale o gustach się nie dyskutuje. Nie oszukujmy się... mógł posprzątać ten syf... chociaż zebrać puste butelki z podłogi i wyrzucić kartony po pizzy... postawić przewrócone krzesło... i kilka innych rzeczy. W progu salonu zaszarżował na mnie pies... Wskoczył na mnie i... wylądowałam na podłodze, a bernardyn na mnie. Polizał mnie, po czym położył pysk na mojej piersi i zaskomlał...
- Eeee... lubi mnie? Czy unieruchamia potencjalnego włamywacza? - zapytałam skołowana, nie oczekując odpowiedzi. Nie ukrywam, że nie spodziewałam się być kiedykolwiek w podobnej sytuacji... O dziwo brunecik odpowiedział na moje pytanie.
- On nie uzna nawet zamaskowanego włamywacza za zagrożenie, tylko na niego spojrzy i odejdzie do miski, albo pójdzie spać... Sumo nie wolno. - Connor upomniał psa wracając z pokoju w którym zostawił bagaże. Włochaty pupil na dźwięk swojego imienia wstał ze mnie i wyszedł z pomieszczenia.
- Skąd to wiesz, ktoś się już włamał? - odparłam
- Kiedyś musiałem stłuc szybę i wejść oknem... Wszystko w porządku? - zapytał z troską brunecik widząc, że jeszcze się nie podniosłam.
- Tak... - powoli wstałam, a pies wrócił z miską w zębach... i podszedł do elegancika który kucnął i zaczął go głaskać... - Naprawdę jesteś miłośnikiem psów... - spojrzał na mnie pytająco - Twoje imię z irlandzkiego oznacza miłośnika psów... - Connor zrobił minę "aha.. to masz na myśli".
- Tak... jestem. To imię do mnie pasuje. - skupił uwagę na pupilku - Dobry pies. Dobry Sumo. No już idę po karmę. - wziął od niego miskę i ruszyli razem w stronę kuchni, w stronę oślepiającego mnie przez okno słońca... Co ja wygaduję? Mój opis brzmi jak z jakiegoś tandetnego romansidła, albo z niskobudżetowej produkcji o superbohaterach... Staczam się... oj staczam.
***
Położyłam się na kanapie w salonie, przymknęłam oczy i... niespodziewanie wskoczył na mnie sumo. Ten pies jest niemożliwy... ale niech będzie. Ułożył się między moimi nogami, tak, że pysk miał na moim brzuchu. Wtulił się we mnie. Zamknęłam oczy. Nareszcie upragniony odpoczynek. Już miałam "usnąć", gdy usłyszałam jeszcze Hanka.
- Kurwa. Connor nie gap się tak na nią, bo pomylą cię ze zboczeńcem, albo prześladowcą. Nie chce potem wypełniać cholernego raportu i tłumaczyć się dlaczego mój partner jest zamknięty w celi. Więc się kurwa ogarnij. - nastała minuta ciszy, no dobra... niecała - Hej! Connor! Mówię do ciebie!
- A przepraszam poruczniku, mówił pan coś? - elegancik wydawał się wyrwany z zamyślenia
- Tak. Mówiłem. - znowu chwila ciszy.
- Co pan mówił?
- Nie gap się tak na nią, bo skończysz jako przestępca.
- Dlaczego?
- Wezmą cię za zboczeńca!
- Aha - odparł nieprzekonany
- A tak w ogóle to czemu się tak zawiesiłeś? Zakochałeś się w niej, czy co?
- Miłość to chemiczno-biologiczna reakcja, która objawia się podwyższonym poziomem fenyloetyloaminy i dopaminy, oraz reakcjami fizjologicznymi, takimi jak pocenie się dłoni, przyśpieszone bicie serca, które są wynikiem działania noradrenaliny, która bezpośrednio wiąże się z reakcją "walcz-uciekaj". Jestem androidem, więc żadnego z tych hormonów nie wytwarzam, ani nie mam reakcji fizjologicznych. Więc Hank...
- Mam tego kurwa dość! Connor przestań pieprzyć te naukowe brednie i idź po mleko. - dalej nie słuchałam i przeszłam w stan czuwania.
Ten rozdział nie został sprawdzony, może więc zawierać powtórzenia i błędy, poza tym wyszedł trochę krótszy niż zwykle, ale mam nadzieję, że to nie będzie wam przeszkadzać... Może ktoś się nawet uśmiechnie... ;D
CZYTASZ
Android Też Człowiek - Detroit Become Human
Fiksi PenggemarConnor x OC Na podstawie gry Detroit Become Human, którą serdecznie polecam. Akcja dzieje się po pokojowym proteście Marcusa i wyzwoleniu androidów z wieży Cyberlife przez Connora. Uprzedzam, że będę wzorować się na grze i niektóre dialogi, bądź syt...