Rozdział 14 Connor 3

696 75 60
                                    

Dedykacja dla SzalonaLovcia, która trochę mnie zainspirowała. Gdyby nie ona, to ten rozdział by nie powstał. Warto pisać komentarze. ;D I jeszcze taka mała informacja... wiem, że Lucy umiera w grze, ale w mojej historii ona jakimś cudem uciekła i ma się dobrze.


Pov Connor

Co mam zrobić? Co się ze mną dzieje? Rozmyślałem już od dobrych trzech godzin chodząc ulicami Detroit. Może... nie... chociaż... nie... może jednak?... nie, durny pomysł. Dobra! Podjąłem decyzje! Idę. Ruszyłem szybszym krokiem w stronę parku, minąłem go, skręciłem w mniej uczęszczaną aleję, potem jeszcze przeszedłem dwie przecznice i... naszły mnie wątpliwości... zwolniłem kroku... a jak nie zastanę... przecież ma pracę... nie mogę tak myśleć! Już zdecydowałem. Chociaż... czy to dobry pomysł? Wróciłem do parku i usiadłem na ławce. Popatrzyłem w niebo. Co mam robić? Moje rozmyślania przerwał...

- Cześć Connor.

- Cześć...

- Coś się stało? Wyglądasz na przybitego.

- Nie wiem co robić...

- Chodźmy do mnie. Powiesz o co chodzi i może coś ci poradzę. - przytaknąłem i wstałem z ławki. Ruszyliśmy. Szliśmy w ciszy.

Po około dwudziestu minutach weszliśmy w mroczny zaułek, praktycznie nie widoczny z ulicy, chyba przez śmietniki i brak oświetlenia... nieważne. Na końcu tej wąskiej uliczki, skręcało się w lewo, przechodziło przez płot i po wylądowaniu na trawnik, praktycznie na wprost były schody, czyli główne wejście starego, zrujnowanego budynku z odpadającym tynkiem. Innymi słowy nasz cel. Udaliśmy się na czwarte, najwyższe piętro do gabinetu. Gdy już weszliśmy, zamknęliśmy drzwi i rozsiedliśmy się, ja na kanapie, a on na przeciwko mnie postawił krzesło, na którym usiadł.

- To mów co cię gryzie.

- Ja nie wiem co się ze mną dzieje. Nie wiem co robić... - zacząłem

- Zacznij opowiadać od samego początku. Mamy czas. - potrzebowałem chwili, żeby zebrać myśli.

- Wszystko zaczęło się kiedy sześć miesięcy i dwadzieścia jeden dni temu...

- Może troszkę mniej szczegółów, no wiesz... troszkę...

- Z Hankiem szliśmy do pracy i zobaczyliśmy jak członkowie ZGAGi biją androida. Rozprawiłem się z nimi i pomogłem jej...

- Jej? Kobieta? - zapytał zainteresowany. Przytaknąłem.

- Więc... pomogłem jej dojść do serwisu, bo trochę ją uszkodzili. Miała interesujący wygląd. Czarno-białe włosy, tatuaże, czerwone oczy. W serwisie zmieniła uszkodzoną nogę i oko na srebrne, a także kolor włosów na śnieżnobiały...

- Miało być mniej szczegółów. - wszedł mi w słowo - Oddalasz się od tematu. Myślałem, że chodzi o ciebie, a nie o nią.

- Przepraszam. - spuściłem głowę, jakoś nie mogłem znieść w tej chwili jego wzroku - I chodzi o mnie. Ja w jej obecności nie wiem co powiedzieć... jak się zachować... A co jeśli powiem coś nie tak?! - spojrzałem w oczy mojego rozmówcy, tak jakby zależało od tego moja życie.

- Po pierwsze - pochylił się lekko w moją stronę - Patrzysz się na mnie jak umierający z głodu człowiek na pole marchwi. Po drugie, jak często o niej myślisz?

- Często... bardzo często.

- A gdy ją widzisz, to jak reagujesz?

- Kąciki ust mimowolnie mi się unoszą... i czuje się spięty... poddenerwowany...

Android Też Człowiek - Detroit Become HumanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz