-Idziesz?- z zamyśleń wyrywa mnie jej głos i dopiero teraz zdaje sobie sprawę, że zatrzymałem się w połowie drogi bez większego powodu, wpatrując się tępo w przestrzeń.
-Tak.- mówię i uśmiecham się do niej.- Nie ruszaj się.- dodaje i robię jej zdjęcie aparatem, który trzymam w dłoni. Wydaje się jakbym zawsze miał go przy sobie.
Stoimy po środku polany, niedaleko mojego domu, ale pośród kwiatów i zachodzącego słońca to ona jest najpiękniejsza.
-Już?- pyta, śmiejąc się.
-Jeszcze chwila.- kontynuuje swoją pracę, a ona zmienia pozycje. Staje w miejscu pomiędzy dwoma drzewami, które znajdują się tuż przy drodze, a słońce pada na jej twarz.
Błyszczy się.
Świeci.
Rozświetla moje życie.
-Wystarczy.- zasłania dłonią twarz i podchodzi do mnie, aby zabrać aparat z mojej dłoni i teraz rolę się odwracają.
A gdy słońce już niemal znika z naszego pola widzenia, nie mogę się powstrzymać i złączam nasze dłonie. Ten nie do końca kontrolowany gest, zawsze jakby był gdzieś w moim wnętrzu.
Doszukuje się sprzeciwu, czy choćby zaskoczenia w jej zielonych oczach ale niczego takiego w nich nie znajduje.
Przez te wszystkie lata przywykła do mojego dotyku i teraz nie zauważa, gdy staram się stać dla niej kimś więcej.
Nie wiem jak stać się kimś więcej.
-O czym tak myślisz?- pyta, siadając na trawie, przyciągając mnie na miejsce obok siebie.
Patrzę na nią i naprawdę zastanawiam się czy jej powiedzieć ale wtedy przypominam sobie, jak bardzo skomplikowałoby to nasze życia.
-O tym, że za tydzień stąd wyjeżdżamy.- biorę głęboki oddech.- o tym, że już nie będzie tak jak było do teraz.- dorosłość mnie przeraża, wyjazd z domu mnie przeraża.
Uśmiecha się i przysuwa w moja stronę, jest na tyle blisko, że nasze ramiona niemal się stykają. Gdybym zgiął rękę w łokciu, mógłbym ponownie dotknąć jej skóry.
-Będziemy tam razem.- pociesza mnie i odwraca głowę w moja stronę.
-Będę tęsknić za domem.- przyznaję w końcu, po raz pierwszy.
-A ja nie.- mówi cicho.
-Naprawdę?- pytam, przyglądając się jej.
-Naprawdę.- potwierdza.- Ty też nie powinieneś.- dodaje, unosząc się na łokciach i teraz już wpatruje się w niebo.
W rzeczywistości będę tęsknić za tym, że nie będziemy już dla siebie jedyni.
W rzeczywiści to ona jest moim domem, moim miejscem na ziemi.
-Wracamy?- pytam jej, gdy wiatr wydaje się być chłodniejszy, a kilka gwiazd pojawia się na niebie.
-Jeszcze chwila.- odpowiada.- Za tym będę tęsknić.- mówi zamykając oczy, a ja się uśmiecham bo w jakimś nie do końca jasny sposób, ma na myśli także mnie.

CZYTASZ
light of his life
PoesieO miłości, która była nieodwzajemniona, o przyjaźni, która miała trwać wiecznie. Ona jest miłością jego życia.