radość

56 9 0
                                    

*rok później*

Siadam ponownie na ciemnodrewnianą ławkę w kościele, do którego trafiłem wiele miesiecy temu przez czysty przypadek.

Teraz jestem jego stałym bywalcem.

Wtedy byłem zdołowany, samotny, nieszczęśliwy.

Czułem się przegrany.

Bo tak właśnie było; przegrałem walkę z samym sobą, ze swoimi słabościami i lękami.

Więc zacząłem się modlić, zacząłem rozumieć i co ważniejsze przestałem się nad sobą użalać.

Teraz to jest moją rzeczywistością i nie czuję wstydu.

Potrzebowałem zrezygnować z pewnych rzeczy w życiu, żeby odnaleźć jego sens, żeby odnaleźć siebie.

-Wiara jest piękna, prawda?- odzywa się, straszy mężczyzna, siedzący obok mnie, na którego nie zwróciłem wcześniej uwagi.

-Tak, wiara jest piękna.- odpowiadam, w pełni się z tym zgadzając.

-Wiesz co zbliża nas do Boga?- pyta mnie.

-Rozmowa z nim.- mówię patrząca na mężczyznę, który jak się okazuje jest księdzem.

-To też.- kiwa głową.- Ale przede wszystkim jest to radość.- przygląda się mojej reakcji.

-Co to znaczy?

-To znaczy, że nawet, gdy padniemy na ziemie i zaczniemy się modlić, nie poznamy Boga w pełni.-patrzy na mnie wymownie- to radość jest bezpośrednim spotkaniem.- starzec podniósł się, używając zapewne całej swojej siły i na odchodne dodał jeszcze.- Ciesz się życiem.

Łatwo popadać w skrajności.

light of his lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz