Rozdział 11. Ja chce pomścić moich rodziców.

648 39 10
                                    

Bez przerwy czułam wzrok kogoś . Zaczęłam się rozglądać. Kiedy spójrzałam na Levi'a wyglądał na wpienionego. Kiedy spojrzałam się w drugą stronę zobaczyłam Mikase zabijającą mnie zwrokiem. Jej mowa twarzy mówiła : "Odczep się od mojego Erenusia!"

- Dobrze że jesteś w zwiadowcach.- Nie zwracając uwagi na Mikase i Levi'a. Powiedzialam po cichu do Erena.

-Tak, dlaczego?- On tylko udaje że jest głupi czy po prostu taki się urodził? Zapytałam się w myślach i zaczęłam się bardzo cicho śmiać.

-Dlaczego że żyjesz i zawsze chciałeś do nich dołączyć.

-W końcu będę mógł pomścić moją mamę .- Powiedział z poważną miną.

- Ja chcę pomścić moich rodziców .- Powiedziałam również z poważną miną.

-Musisz mi kiedyś opowiedzieć swoją historię. - Uśmiechna się do mnie.

-Ty też. - Odwzajemniałam uśmiech. Po tych słowach jechaliśmy dalej nic do siebie nie mówiąc, nikt nam nie przeszkadzał.

-Trzy tytany na dziesiątej! - Krzyknęła jedną z osób. Na co ja szybko wystrzeliłam linki.

-Teraz tylko żeby wszystko się udało, Kamira weź się w garść uczyłaś się używać sprzętu do trój wymiaru. Hmmm...gdyby odwrócić miecze w drugą stronę, moc jaką zadam w ciosie mieczem, powienien być mocniejszy niż standardowe trzymanie mieczy. Tak jak to robi Levi. Czas to wypróbować.- Po tych krótkich przemyśleniach odwróciłam miecze i przecielam kark tytana. Tak jak myślałam, takie ustawienie ostrzy stanowczo zadziałalo. Kiedyś spojrzałam na dwa pozostałe tytany, przy jeden z nich był Levi , jego miecze były tak samo odwrócone co moje. Postanowiłam wrocic do Erena i jego konia, niestety Wewnętrzne walczył z jednym z tytanów. Kiedy chciałam mu pomóc, Mikasa mnie wyprzedziła. Postanowiłam usiąść na konia i patrzyć się jak zostały zabite dwa tytany. Czekałam aż wróci Eren.

-Ehem...- Usłyszałam to znajome chrząkhnięcie.

- J-Ja przepraszam, pomyliły mi się konie. - Dlaczego koń kaprala musi być taki podobny do konia Erena. Zaczełam schodzić z konia.

-Zostań na nim. - Usłyszałam i nagle mój widok zasłonił mi kapral siedzący przede mną. Zaczełam się czerwienić.

-Ja nie chce kapralowi przeszkadzać.

-Siedz i nie marudź. Nie przeszkadzasz mi. -Jegi głos był oschly, ale inny, może nie chciał wzbudzić jakiś podejrzeń wokol nas.

- Dobrze. - Powiedziałam i przytuliłam się do niego by nie spaść z konia. Kiedy spojrzałam ukratkiem na twarz Levi'a, byla zmieszana, jak by walczył z myślami.

Reszta trasy do siedziby minęła nam dość spokojnie, na drogę spotkaliśmy jeszcze dwóch tytanów.

Kiedy dotarliśmy na miejsce zostaliśmy przydzieleni do pokoi. Było ich sporo, mój numer pokoju to 43.

- Idźcie coś zjeść i bierzemy się do roboty . - Kapral wydał rozkaz. Wszyscy udaliśmy się na stołówkę.

Nie miałam apetytu by nic jeść. Usiadłam przy stole z jedną kanapką.

-Moge się dosiąść? - Byłam pogrążona w myślach, patrząc się na kanapkę, że nawet nie zauważylam osoby podchodzącej do mnie.

-Yyy...- Zamurowało mnie gdy podniosłam głowę do góry.- T-Tak.

Levi dosiadł się do mnie z filiżanką herbaty.

Stało się coś? - Powiedziałam tak jak to Levi ma w zwyczaju mówić. Można powiedzieć że go naśladowałam.

- Nie. Nie mogę się poprostu dosiąść?

- Możesz. - Jakoś nie chciało mi się dziś z nikim rozmawiać. Najchętniej położyła bym się na łóżku, ale nie bo szanowny Levi postanowił posprzątać tą kupę bruku. Mówi się trudno...

Po skończeniu posiłku wyszłam ze stołówki i poszłam na plac gdzie miały być przez Erwina wydzielane strefy sprzątania.

-Witajcje zwiadowcy, oto wasz plan sprzątania. - Dowódca wskazał na drzewo z kartką. - Jutro zaczynacie treningi. Odmaszerować. - Wszyscy spotkali się przy drzewie z kartką, postanowiłam się nie przepychać i chwile poczekać. Kiedy zrobiło się trochę mniej tłoczno , weszłam w tłum by zobaczyć z kim jestem i co sprzątam.

-Jestem z Levi'em i Mikasą. Super...gorzej być nie mogło...Sprzątamy drugie piętro.

Kiedy wyszłam z tłumy odrazy poszłam na drugie piętro.

-Ty ślepa jesteś, tu jest jeszcze plama!?- Nim weszłam na drugie piętro doszły mnie krzyki Levi'a który drze się na Mikase. Nie zwracając na nich uwagi zaczęłam sprzatać. Postanowiłam umyć okna od środka, a oknem od zewnątrz zajmie się ekipa od mycia okien. W końcu nastała przyjamna cisza, na co ja oddaliłam się od moich towarzyszy, aby trochę sobie pośpiewać, nie lubie śpiewać w towarzystwie ludzi. Kiedy oddaliłam się na bezpieczna odległość, po czym zaczęłam cicho śpiewać.

- Ładnie to się tak obijać w pracy?- Zapytał znajomy głos.

- K-Kapralu niech pan powie że nic nie słyszał!? Ja się nie obijam.- Levi uśmiechna się chutrze, a z jego ust wyszło tylko jedno słowo "Nie", wiedziałam że kłamie, ale nie chciało mi się toczyc tej rozmowy, nie miałam humoru.

-Stalo się coś ?- Zapytał Levi ochle z nutką troski.

-Wstalam lewą nogą.

-Rozumiem. Możesz już iść do siebie, wykonalas swoją pracę. - Powiedział na co ja byłam szczęśliwa.

-Dziekuje. - Podeszlam do niego i go przytuliłam na co on pogłaskał mnie po głowie. Zaczełam się rumienić. Szcześliwa pomaszerowałam do pokoju.

-O nie...a co jeśli dodalam pracy Levi'owi? Co jeśli zrobił to by zrobić mi przyjemność?!- Zaczęłam żałować swoich czynów.
Postanowiłem pójść na drugie piętro by im pomóc. Kiedy tam weszłam nie było tam żywej duszy. Wróciłam więc do pokoju i poszlam spać.

Po obudzeniu się spójrzalam za okno, było ciemno. Wszyscy już dawno skończyli sprzątać i zapewne siedzą w swoich pokojach lub są na stołówce. Postanowiłam się przejść. Kiedy chodziłam po korytarzu, dobiegłam mnie dźwięk skrzypiących drzwi. Postanowiłam to sprawdzić. Weszłam na piętro wyżej, kiedy weszłam jedne z drzwi były uchylone. Otworzyłam je po cichu i wyjrzałam przez nie czy jednak ty bezpiecznie. Zaczełam po woli wchodzić po skrzypiących schodach.

-Troche się boje. - Pomyślam i w tym momencie jedne ze schodów strasznej zaskrzypialo na ci się wystraszyłam. -Tylko spokojnie. Jakie te schody są stare! - Próbowałam się uspokoić i iść dalej. -Ciekawe gdzie one prowadzą?- Szłam dalej, a czym dalej tym bardziej żałowałam moje decyzji. Schody były dość długie, muszą prowadzić na samą górę zamku. W końcu dotarłam do drzwi, które spokojnie otworzyłam i wyjrzałam. Nikogo tam nie było. Po dłuższej chwili wyszłam zza drzwi i zaczełam się rozglądać, a jednak ktoś siedział na murze, byłam to ciemną postać...

______________________________________

Przepraszam że rozdziały nie pojawiają się zbyt szybko, ale jest to spowodowane brakiem weny i żniwami. Mieszkam na wsi więc nie mam za bardzo czasu na pisaniez więc książki piszę nocą, a wena mi wtedy odplywa, ale mam nadzieję że rozdział się podobał.❤️❤️

[Levi x Oc] Miłosny labirynt (Zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz