Rozdział. 15

580 41 17
                                    

Narazie pójdę do swojego pokoju, przynajmniej tam się nie upokorze. Kiedy do niego doszlam odrazy położyłam się na łóżku. Czekałam...i czekałam. Patrzyłam się w sufit. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi.

- Prosze. -Powiedziałam jeszcze przez chwilę leżąc, lecz kiedy drzwi zaczęły się otwierać szybko usiadłam na łóżku. Nim zdążyłam się zorientować kto wszedł do mojego pokoju, byłam w kogoś objęciach.

- Ty żyjesz. Już myślałem że cię stracę.- Usłyszałam ten oschly ale troskliwy głos. Po moim policzku spłynęła jedna łza.

-Tak bardzo cię przepraszam. Przepraszam! - Zaczełam obejmować Levi'a. Przytulalismy się przez około dziesięć minut. W końcu Levi mnie puścił.

- Jutro jest pierwsza wyprawa... - Powiedział że smutkiem na twarzy.- Mam tylko jedno życzenie...masz nie zginąć.

- Postaram się.- Uśmiechnęłam się po czym Levi pocałował moje czoło.

-Dzisiaj czeka nas trudny trening, więc bądź przygotowana na najgorsze.- Powiedział kiedy otwierając drzwi po czym się odwrócił i szaleńczo uśmiechnął. Wybuchnełam śmiechem. Wiedziałam że Levi nie żartuje o treningu ale jego uśmiech był bezcenny. W końcu wyszedł z mojego pokoju, a ja zaczęłam się przygotować na trening. Tym razem wszystko poszło mi sprawnie i szybko. Poszłam na plac, czekał już nas Levi, zasalutowałam po czym czekałam na resztę grupy, kiedy wszyscy się zebrali Levi wydał nam rozkazy co mamy robić, lecz nie tylko my ćwiczyliśmy, ale również Levi. W koncu przeszliśmy do zabijania kukieł tytanów. Po skończonym treningu Levi pokazałam nam plan działania, kto gdzie jest, w jakiej jest ekipie i jakie ma zadanie. Byłam na tyłach formacji z nieznajomymi dla mnie ludźmi. - Wyruszamy jutro. Możecie się rozejść.- Powiedział Levi po czym w przeciągu kilku sekund nie było nikogo. Nie wiem czy mam się smucić czy cieszyć z wyprawy. Nie chce by ktoś zginął, a w szczególności on...Levi. Ja podziękuję z dzisiejszego obiadu. Chce się przygotować na wyprawę. Tylko jak... Ale ja jestem głupia ! Przecież mam na sobie strój do trój wymiaru. Dobrze więc, polecę do lasu.

Kiedy doleciałam do lasu stanęłam na pobliskim drzewie.

-Widze ze nie tylko ja przyszedłem poćwiczyć przed wyprawą.- Usłyszałam za sobą nieznajomy głos, szybko się odwróciłam i przyłożyłam miecz do szyi nieznanej mi osoby. On również był zwiadowcą więc byłam mniej zdenerwowana. - Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy. Mam na imię Reiner. - Chłopka uśmiechnął się i wyją swoją rękę w moją stronę.

- Kamira. - Podałam rękę chłopakowi.

- To co, ćwiczymy razem?- Chłopak zaproponał na co ja pokiwalam głową.- Chodź.- Blondyn zeskoczył z drzewa, po czym zrobiłam to samo.- Dobrze, pokaż mi jak atakujesz tytanów. - W powietrzu zaatakowałam niewidzialnego tytana. - Uważaj! - Reiner krzyknął, ponieważ kiedy atakowałam tytana nie zauważyłam drzewa.

-O kurde...-Nie mogłam nic zrobić poprostu leciałam na to drzewo. Zamknęłam oczy aby oszczędzić sobie widoków.

-Mam cię!- Poczułam leciutki wiatr na moim ciele.

-Zaraz ja żyję!?- Otworzyłam oczy i zobaczyłam że jakiś chłopak trzymał mnie na rękach, był bardzo skupiony na tym by dobrze lecieć i mnie nie upuścić. W końcu wylądowaliśmy na drzewie po czym chłopak mnie puścił.

-Dziekuje!- Powiedziałam uradowana po czym szybko przytuliłam mojego wybawiciela.

-Kamira nic ci nie jest !? Jak zwykle jesteś niezadowodny Berholdt. - Podlecial do nas Reiner.

-Jak widać żyje. -Powiedziałam do Reinera. - Jak już mogłeś się domyśleć mam na imię Kamira, a ty masz na imię Bertholdt?

-Zgadza się.- Chłopak usmiechnal się i uścisnął moją dłoń.

-Poćwiczmy razem, proszę.- Zrobiłam maślane oczy do Reinera i Bertholdt'a na co oni spojrzeli na siebie i pokiwali głowami.

-Niech ci będzie.- Powiedział Reiner po czym zaczęłam się cieszyć jak małe dziecko. Przystąpiliśmy do treningu. Reiner uczył mnie technik używania sprzętu, jak jest najlepiej zabijać tytany, ale powiedział mi : " Twój styl zabijania tytanów jest idealny więc nic w nim nie zmieniaj." . Bertholdt uczył mnie jak używać sprzetu do twój-wymiaru by stracić jak najmniej gazu. Kiedy słońce zachodziło za horyzont mój brzuch zaczął burczeć.

- Wracamy? - Zapytałam łapiąc się za brzuch.

- Co ci jest!?- Chłopcy podeszli do mnie.

-Poprostu nie jadłam obiadu.- Uśmiechnęłam się po czym zaczęłam lecieć w stronę zamku. - Jeżeli umiecie to mnie złapcie! - Krzyknęłam na co Bertholdt i Reiner zaczęli mnie gonić. Nie minęło nawet pięć minut, a ja znalazłam się w rękach Reinera.

-PUŚĆ MNIE! DAM RADE SAMA ! - Zaczelam się wiercić i bić Reinera ale jego to nawet nie bolało. Zrezygnowana postanowiłam podeprzec głowę rękę i zrobić minę małego wściekłego dziecka.

- Jesteśmy! - Powiedział Bertholdt na co Reiner mnie puścił, a ja się rozciągnęłam.

-Dziekuje chłopcy. - Odeszłam do chłopaków którzy stali koło siebie i ich przytuliłam. Oboje odwzajemnili mój uścisk. - Kierunek stołówka! - Wskazał palcem w wyznaczone miejsce po czym zaczęłam się kierować do stołówki. W końcu do mojej małej podróży dołączyli się blondyn i czarno włosy.

Kiedy doszliśmy do stołówki wzięłam jedzenie i dosiadłam się do Reinera i Bertholdta, którzy wyprzedzili mnie w drodze do stołówki.

- Czasami mam wrażenie że idę koło Tytana kolosalnego i Tytana opancerzonego. Dziwne, prawda?

-Dlaczego tak myślisz?- Zapytał Reiner.

-Obaj jesteście dość wysocy, a ja to taki krasnal, a po za tym Reiner jesteś bardzo umięśniony.- Chłopacy zaczęli się śmiać.

-Oj ty krasnalku. - Reiner poczochrać moje włosy, a ja zrobiłam minę obrażonego dziecka. Kiedy sie odkręciłam by zobaczyć co się właśnie dzieje na stolowce, zauważyłam że wszyscy się nas patrzyli.

-Jedzcie, a nie się gapicie.- Powiedzialam na co wszyscy zaczęli jeść .

- Widze ze mamy w gronie odważnego krasnala. - Zaczął Bertholdt.- Tak w ogóle, przejmujesz się jutrzejszą wyprawą.

-Po pierwsze, może i jestem krasnalem, ale mogę się jeszcze okazał dobrą maszyną do zabijania tytanów. Po drugie bardzo się stresuje ta wyprawą. Niechce by ktoś na kim mi zależy zginął, ale nie chce też sama zginąć. - Odpowiedziałam.

-A na kim ci zależy?- Zapytał Reiner i właśnie na tym pytaniu mam czarna dziurę w głowie. Co ja mam powiedzieć!? Przecież jak powiem że zależy mi na Levi'u to mnie wyśmieją. Co tu robić!?

-Zależy mi na...wszystkich.

[Levi x Oc] Miłosny labirynt (Zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz