-Proszę!- Usłyszłam po drugiej stronie, byłam jak sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć, po kilku sekundach w końcu ruszyłam klamkę i szybkim krokiem weszłam do pokoju lecz, Levi i ja otworzyliśmy drzwi w tym samym momencie wpadliśmy na siebie.
-O mój boże, przepraszam!- Leżałam na czarnowłosym, na co on patrzył się w moje oczy.
~L~
-Proszę!- Powiedziełem, nikt nie otwierał, postanowiłem zobaczyć czy to nie był jakiś perfidny żart. Wstałem i podążyłem do drzwi, kiedy je otworzyłem wpadła na mnie dziewczyna.
-O mój boże, przepraszam!- Te włosy i te oczy, czy to możliwe? Nie...to mój sen, brakuje mi jej...muszę się upewnić czy to na pewno sen. Zbliżyłem swoje usta do ust dziewczyny i ja pocałowałem, czyli, to nie nie jest sen?
-Kamira?
~K~
-Tak.- Powiedzilam a chłopak mnie mocno przytulił i zaczął się promiennie uśmiechać co do niego nie podobne.
-Ty żyjesz! Tak się cieszę! - Zaczął krzyczeć chłopak i mocnej mnie przytulać.
-Ja też cię ciesze.- Również go objełam. Spojrzałam w oczy Levi'a, były czerwone od placzu a po jego policzku splywala łza.
-Levi nie placz...już dobrze. - Przytulilam chłopaka z całej siły jaką miałam, a później pocałowałam w policzek.
-Tak się cieszę że cię widzę, straciłem nadzieję że jeszcze cię zobaczę...- Jeszcze nigdy nie widziałam go tła bardzo zmartwionego.
-Chodzimy do uczcić!- Wstałam i podałam Levi'owi rękę. - Chodź! Uśmiechnełam się promiennie.
-No dobra. - Chłopak przetarł oczy by nie było widać że płakał i przyja swoj typowy wyraz twarzy. Złapałam go za rękę i wybieglismy z pokoju. Zaprowadziłam go do rzeki koło której stała wiśnia. Stanęliśmy i popatrzelismy na wiśnie, kiedy ja tak stałam Levi poszedł do rzeczki. - Kamira chodź coś zobaczyć!
-Już idę! - Podbiegłam do niego i spojrzałam w taflę wody.- Ja tu nic nie widze.
-A ja widzę, piękna dziewczyne. - Zaczęłam się rumienić.
-Dziek- AAA!- Nim się obejrzałam wylądowałam w rzece. - TYYYYY
- Hehe. - Levi spojrzał na mnie z uśmiechem zwycięstwa, na co ja wykorzystałam sytuację i ochlapalam go wodą. - Ej! - Zaczęłam jeszcze bardziej go chlapać na co on wszedł do rzeczki i również zaczął mnie ochlapywać, szybko wstałam i uciekłam.
-Pomocy! - Zaczęłam krzyczeć i się śmiać. Takim oto sposobem biegałam z Levi'em po łące w białej koszuli cała mokra.
-Chodź do mnie, nie zrobię ci krzywdy. - Spojrzał na mnie pedofilskim zwrokiem.
-Musisz mnie złapać! - Minęło kilka sekund od mojej wypowiedzi, a już leżałam na trawie. - Jestem w dupie.- Chłopak mnie podniósł i postawił na ziemie a sam kucnął.
-Wskakuj. - Usiadłam na plecach Levi'a, a on wstał. Po jakimś czasie wędrówki na placach kichnelam, na co chłopak przechylił głowę do góry i mnie pocałował. Na co ja się uśmiechnęłam.
-Pokonaliscie kobietę tytan?
-Yhm. Była nią Anni która obecnie jest w krysztale.
-Krysztale?
-Moze to zabrzmi dziwnie ale tak.
-Już niedługo zima! Będziemy lepić bałwana i rzucać śnieżkami, i jeździć na łyżwach.
-Że co?
-Nigdy nie jeździłeś na łyżwach, nie lepiłes bałwana ?
-Nie.- Wytrzeszylam oczy z niedowierzenia.
-To w tym roku zobaczysz! Przyrzekam!- Złożyłam z ręki pięść którą walnelam w serce. Kiedy dochodziliśmy do kwatery Levi zdjął mnie z pleców i szliśmy koło siebie.
-Idz się przebierz w suche ubrania, nie chce żebyś się przeziębiła. - Tak jak powiedział tak zrobiłam. Miałam się kłaść do łóżka aż usłyszałam że coś walnęło w moją szybę. Podeszłam do okna i zobaczyłam małego ptaka który leżal przerażony na parapecie, powoli otworzyłam okno i wzięłam go na ręce. Położyłam go na mojej szafce i zaczęłam go oglądać. Po moim przeglądzie wyszło że ma złamane skrzydło. Zaczęłam poszukiwania wykałaczki i bandazy, znalazłam wykałaczke, po bandaże postanowiłam pójść do Hanji.
-Hanji! - Weszłam do jej laboratorium i weszłam do jej pokoju po czym zaczęłam krzyczeć.
-Pali się! Gdzie!?- Dziewczyna spadła z łóżka ale szybko wstała.
-Kamira? To ty? A ty nie umarłaś?
-Zmartwychstałam.- Uśmiechnelam się. - Nie no żartuje, przeżyłam, a to nie jest teraz ważne, potrzebuje bandaży.
-Bandazy?
-Yhm.
-Są w brązowej szafce. Pomyśleć że ty jeszcze nie śpisz, jest już po północy.- Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej bandaże.
-Dobranoc!- Wybiegłam z pokoju zostawiając dziewczynę z myślami. Kiedy znalazłam się w pokoju zaczęłam opatrywać ptaka.
-Ale waląłeś o tą szybę.- Powiedzilam do niego. Kiedy skończyłam postawiłam ptaka na podłodze i zrobiłam mu prowizoryczne gniazdo. Po czym się położyłam. -Dobranoc.
***
Nastał ranek, chciałam stać ale miałam coś na głowie, kiedy dotchnełam miejsca poczułam piórko
-No nie wierze...- Jakimś cudem zdjęłam ptaka z głowy i położyłam na kołdrze. Poszłam do łazienki przebrać się w normalne rzeczy, kiedy wyszlam z łazienki ptak urzędował na podłodze poszukując jedzenia. Wzięłam go i posadziłam na ramię. Ruszyliśmy w stronę stołówki. Kiedy do niej weszlam niektórzy zwrócili na mnie uwagę.
-*szept* Ej a to nie ta co zginęła ?
-*szept* Ale ona przecież zginęła.- Nie zwracałam uwagi na szepty ludzi tylko zrobiłam sobie dwie kanapki i do tego wzielam jedną skrojke chleba dla ptaka. Poszłam w stronę stoku gdzie siedziała trójca święta.
-Kamira! - Eren wstal i mnie przytulił.- Tak dobrze że żyjesz.
-Cześć ekipo. - Przytuliłam każdego z kolei i zaczęłam jeść co chwilę dajac kawałek chleba ptaku.
-Skad go masz? - Armin wskazał na ptaka.
- Walnął w moją szybę wiec go opatrzylam i puki nie wyzdrowieje zostanie u mnie.
-Okej.
***
Trochę się posmialismy i skończyliśmy śniadanie.
Poszlam do swojego pokoju żeby odstawić ptaka i uchylić okno.
-Teraz idę na trening więc nic mi tu nie ruszaj, jedzenie masz w misce. - Gadałam do ptaka jak by miał mnie zrozumieć. Wyszłam z pokoju i w biegu zakładkami kurtkę, spojrzałam w tył by upewnić się że zamknęłam drzwi kiedy popatrzyłam w przód zauważyłam tylko kogoś włosy. Wpadłam na...
_____________________________________
Macie pracę domową. Wymyślcie imię dla ptaka.
CZYTASZ
[Levi x Oc] Miłosny labirynt (Zawieszone)
FanficCzy nienawiść potrafi zmienić się w miłość? Jestem Kamira Raibu i chce pomścić moich rodziców. Nic nie stanie mi na przeszkodzie. Nikt mnie nie powstrzyma ,będę walczyć do końca moich dni. Jestem Levi Ackermann i zabije wszystkich tytanów . Nic nie...