Może zrobimy imprezę?

2.6K 74 5
                                    

Carrie

Budzę się tylko dlatego, że coś, a raczej ktoś leży na mnie. Jakim cudem ułożył się na mnie w poprzek? I nie, nie pomyliłam się Kwiatkowski leży na mnie w poprzek.

- Dawid wstawaj - mierzwię i tak już gniazdo na ja jego głowie - Wstawaj.

- Daj mi jeszcze chwilę - mówi i jeszcze mocniej wtula się w mój brzuszek.

- Wstawaj bo zaraz wylądujesz na podłodze!

- Jeszcze chwilę - mówi zaspanym głosem.

O nie. Nie ma tak łatwo. Ma całą swoją połowę wolną a ten się na mnie kładzie. Zaczynam się wiercić i po kilku moich ruchach moja stokrotka leży na ziemi, przeklinając cicho pod nosem.

- Co to miało znaczyć?

- Poprosiłam ładnie i nie podziałało - mówię ze słodkim uśmiechem.

Ten wstaje bez słowa. Siada na mnie okrakiem i zaczyna łaskotać.

- Co jest? -pyta zdezorientowany.

- Kochany przykro mi, ale na mnie to nie działa - wyjaśniam z uśmiechem.

- W takim razie zero czułości przez tydzień - wstaje ze mnie i wychodzi z pokoju.

Spoko, zobaczymy kto dłużej wytrzyma. Także wstaję i podchodzę do szafy. Wyciągam czarne legginsy i szarą koszulkę. Z komody biorę bieliznę i idę do łazienki gdzie myję zęby i się ubieram.

Kiedy wchodzę do kuchni Dawid, kroi pomidora jak mniemam do kanapki.

Siadam na ladzie i zabieram mu jedną z talerza.

- Ej to moje - pokazuje na koszulkę.

Wzruszam ramionami i biorę gryza.
Odkładam ją na talerz. Kiedy mam zamiar zejść z blatu Dawid staje pomiędzy moimi nogami i łapie mnie za biodra. Zaczyna mnie całować po szyi.

- O nie kochany. Zero czułości - odsuwam go i zaskakuje na podłogę.

- Wiesz co?

- Hmm - zabieram moją kromkę.

- Tak sobie pomyślałem, że może byśmy zrobili imprezę?

- Ok, ale jedziemy po zakupy - mówię siadając przy stole.

- Tak, ale najpierw śniadanie - bierze talerz i siada obok.

Przy śniadaniu uzgadniamy co robi każdy. Razem jedziemy na zakupy, Kwiatkowski dzwoni do wszystkich, a ja ogarniam dom. Trzeba pochować wszystko co szklane i cenne. Od jednej pamiętnej imprezy gdzie jakiś chłopak, i tu podkreślę dość mocno pijany chłopak, nie wiem jakim cudem wleciał w szklany stolik. Wszędzie była krew i szkło. Trzeba było szybko szybko dzwonić po pogotowie. Od tamtej pory zawsze chowam wszystko co szklane.

Po skończonej pracy idę się przebrać, bo za chwilę mamy jechać do sklepu. Zakładam koszulę, jeansy czarne Vansy i przekładam torebkę przez głowę.

Robię makijaż składający się z korektora, maskary i różowego błyszczyka. Wychodzę z pokoju, a za chwilę z mieszkania.

W czasie jazdy dzwonimy do tych, którzy jeszcze o imprezie niewiedzą. Do sklepu dojeżdżamy po dziesięciu minutach.

Kiedy wchodzimy od razu idę po wózek i kierujemy się na dział z alkoholami. Przede wszystkim bierzemy wódki, piwa, chipsy i inne potrzebne nam rzeczy.

Przyjść ma piętnaście osób. Jak dla mnie to trochę tego dużo, ale ja tam się nie znam.

Kiedy widzę ile końcowo kosztowało to wszystko, aż mi się otwiera buzia. Moi mili wszystko kosztuje 726,53zł. Dawid wyciąga kartę i płaci za wszystko. Pakujemy się do reklamówek i wychodzimy.

Na mieście jemy jeszcze obiad i wracamy do mieszkania. Gdyby nie winda to musielibyśmy kilka razy kursować w górę i dół, a tak wkładamy wszystko do windy i jedziemy na swoje piętro.

Wszystkie reklamówki lądują w kuchni, gdzie od razu są wypakowane przeze mnie. Wszystko wykładam na ladę. Po skończonej pracy siadam zmęczona na kanapie w salonie.

_________ 20:18 _________

Wszyscy już są i każdy się dobrze bawi. Myślałam, że będzie tego za dużo, ale się myliłam. Alkohol idzie w bardzo szybkim tempie. Ja oczywiście trzymam się tego co powiedziałam. Zero czułości, ale to tylko dzisiaj bo chcę się z nim trochę podroczyć. Dawid przedstawił mnie każdemu, ale wątpię żebym zapamiętała imie każdego, ale narazie się tym nie przejmuje bo się super bawię. Tańczę, piję, ale z umiarem, bo chcę coś jutro pamiętać, ale jednym słowem bawię się świetnie.

Po około godzinie robi mi się za gorąco więc postanawiam się przejść, więc uprzedzam Dawida, że wychodzę.

Schodzę schodami i wychodzę na świeże powietrze. Siadam na ławce przed blokiem i zaczynam się rozglądać. Nagle coś przykuwa moją uwagę. Nawet nie coś, bo ktoś. Ej, ja znam tą osobę. Idze w moją stronę. Wstaję i nie patrząc na tą gnidę zaczynam iść w stronę mieszkania.

(rozmawiają po angielsku)

- Carrie! - podbiega do mnie a ja go ignorując idę dalej.

Chcąc mnie zatrzymać, łapie mnie za ramie i muszę powiedzieć, że mnie to boli.

- Zostaw mnie Harry i spadaj stąd - wyrywam rękę z jego uścisku.

- Musimy pogadać.

- O czym ty chcesz kurwa gadać? O tym, że mnie zdradziłeś z tą szmatą, która śmiała nazywać się moją przyjaciółką? - robię przerwę a kiedy nie odpowiada to kontynuuje - Tak myślałam. Także wypierdalaj na Manhattan i zostaw mnie w spokoju!

Odwracam się i idę do domu. I od razu mówię nie będę płakać. Już dawno mi przeszło. Zdrada ważnych dla mnie osób była jednym z czynników dlaczego przyjechałam do Polski. W tym momencie czuję tylko złość, nic więcej.

Wchodzę doo klatki, a zaraz potem do windy. Dojeżdżam na czwarte piętro i wychodzę. Wolnym krokiem ruszam w stronę mieszkania.

Dziwię się, że nikt nie zadzwonił jeszcze na policję muzyka gra tak głośno, że słyszę ją bardzo głośno.

Wchodzę do mieszkania i od razu zaczynam szukać Kwiata. W salonie, kuchni i łazience go nie ma, ale i tak pewnie go przeoczyłam.

Na ten moment mam ochotę położyć się do łóżka i zasnąć. Ruszam w kierunku sypialni. Otwieram drzwi, ale to co tam zastaje sprawia, że mój świat wali się po raz kolejny....

Witam w kolejnym rozdziale. Gwiazdkujcie i komentujcie.
Milego czytania😉

Spotkanie D.K// I✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz