15. Wiedzieli jak przetrwać rosyjską zimę.

2.1K 77 14
                                    

Co kilka minut byłam przybijana w fotel. Stiles raz naciskał gaz, a raz hamował gwałtownie. Razem ze Scottem i Stilnski'm dotrzymywaliśmy towarzystwa policjantom, prowadzącym pościg na tajemniczą bestię. Bestie, która od dłuższego czasu pustoszyła Beacon Hills. 

-Zgłaszam, że kieruje się na północny zachód. Widzę wielkie coś.-zakomunikowała Clarke.

-Zgłasza się dziewiątka, też coś widzę to chyba wściekłe zwierze.

-Uwierz mi, to nie jest zwierze.-przyznał jeden z komendantów.

-Tu szóstka, mamy wypadek i mnóstwo ofiar.

-Wysyłam karetki, czy widać sprawce ?-spytał inny.

-Nie , to wygląda na atak zwierzęcia.

-Przyjąłem. Jakiego ?-dopytywał.

-Do wszystkich jednostek: nie reagować.-odezwał się Stiles, biorąc do ręki krótkofalówkę.

-Stiles, wyłącz się.-nakazał szeryf Stilinski- Ogłaszam alarm, czekajcie na wsparcie. Niech nikt nie zbliża się do zwierzęcia.

-Tu piątka, widzę coś na południowej stronie.

-Podejrzany skręcił w Beach Wood.

-Do wszystkich jednostek: otrzymaliśmy zgłoszenie, ktoś widział to zwierzę na Mitchell.

-Z Beach Wood do Mitchell ?-spytał Stiles.

-Idzie do szpitala.-przyznałam.

-Tato...-zaczął chłopak, jednak przerwał mu ojciec.

-Wyłącz się.

-Tato, to coś idzie do szpitala. Słyszałeś ?-dokończył, po czym odłożył krótkofalówkę i kierował się w podane miejsce.

-Trzeba obserwować Parrish'a. Czy ktoś go widzi ?-spytał szeryf.

-Uwaga ! Widziano płonącego mężczyznę, który biegł w stronę szpitala.

-Już nie ważne.

Kilka minut później zaparkowaliśmy pod szpitalem i bez większego namysłu skierowaliśmy się do środka. Gdy tylko przekroczyliśmy próg budynku, usłyszeliśmy dźwięk przeładowywania broni. Wystraszeni odwróciliśmy się w stronę osoby. Naszym oczom ukazał się szeryf, który jedynie pokazał palcem abyśmy byli cicho i szli dalej. W budynku migały światła, stwarzając przerażający klimat. Od razu można było spostrzec ślady bestii. Niespodziewanie szpital wypełnił głośny ryk.

-Czwarte piętro.-powiedział Scott, kierując się w stronę windy. Piętro to było doszczętnie zrujnowane, a w niektórych miejscach płoną ogień. Pierwszy krok zrobił szeryf. Na początku, można by było rzec, że nikogo tam nie zastaniemy, a jednak. Chwilę później milimetry przed mężczyzną, przeleciał paląca się istota-Parrish. Gdy tylko jego ciało dotknęło betonowej ścian zgasł, a Stilinski uklęknął przed nim.

-Żyjesz ?-spytał, jednak ten nie odpowiedział- Ocknij się.-dodał, sprowadzając Jordana na ziemię. Mój wzrok momentalnie przeniósł się na Scotta. Jego mina wyrażała podejrzliwość. Zaczął kierować się powoli przed siebie, a ja z Stiles'em zaczęliśmy się kierować za nim. Nagle stanął, patrząc na zakrwawioną podłogę. Ślady. Odbite wielkie łapy, które parę metrów dalej zmieniły się w najzwyklejsze tenisówki

Chłopaki wpadli na pomysł, by wybrać się do Deaton'a po dobrą radę. Przyznaje, że niezbyt ciągnęło mnie w tamtym czasie do kliniki. 

-To co wam pokaże nie powinno istnieć.-zaczął Alan, rozkładając małe, kwadratowe fotografie.- Oto jedyny dowód z czasów, w których Valack był ordynatorem w Eichen. Nie przeprowadzał niewinnych eksperymentów.-Scott wziął do ręki jedno ze zdjęć, które przedstawiające przestraszoną kobietę trzymającą się za uszy, a jej usta wyrażały przerażający ból.- Banshiee, umarła krzycząc.-wytłumaczył.

Related | Theo Raeken | W trakcie korekty!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz