Gdy nasze ciała odzyskały już wystarczająco sił, Stiles postanowił zawiadomić swojego tatę o ucieczce dziewczyny. Malia nie dawała znaku życia, prawdopodobnie dalej tropiąc kanimę. Stałam w korytarzu kliniki, kiedy Stilinski wrzasnął na cały budynek zawiadamiając, że Tracy znaleziona została na komisariacie policji. Szeryf od razu zadeklarował, że potrzebują naszej pomocy. A raczej pomocy Scotta, bo my nie byliśmy tam zbytnio potrzebni.
Nie myśląc zbyt wiele, cała nasza czwórka wpakowała się do dużego samochodu Raeken'a, gdyż był on jedynym, w pełni sprawnym osobnikiem z nas wszystkich.- Czyli mam rozumieć, że wariatka Tracy zrobiła rozróbę na komisariacie? - spytałam, wychylając się pomiędzy przednie siedzenia. Na moje słowa Theo mocniej zacisnął dłoń na kierownicy, a Stiles siedzący obok niego, spojrzał na mnie kątem oka.
- Nie, no co ty - prychnął delikatnie - pije sobie herbatkę z moim tatą.
- Czyli rozumiem, że tak... - Opadłam z powrotem na tylnie siedzenie. - Więc co? Wtargniemy tam i ją złapiemy? Nie wydaje mi się, żeby było to takie proste.
- Po pierwsze - odezwał się Scott, łącząc ze mną swoje spojrzenie - to co najwyżej nasza trójka ją złapie, nie wliczając to ciebie. A po drugie, z tego co nam wiadomo Malia się już nią zajęła.
- Dlaczego nie wierzysz w moje umiejętności? - zmieniłam temat, krzyżując ramiona na piersi.
- Wierzę Scarlett, wierzę, ale nie po to tutaj przyjechałaś, żeby walczyć z nadprzyrodzoną nastolatką.
- W takim razie, po co tutaj jestem? - Mój głos zabrzmiał nieco bardziej piskliwie niż zazwyczaj. - Jestem tutaj żeby ci pomóc, nie zaszkodzić.
- Wiem to. - stwierdził Scott, a mój wzrok powędrował w stronę przedniego lusterka. Zielononiebieskie tęczówki odbijały się w jego odbiciu, po czym zniknęły z mojego punktu widzenia, gdyż spojrzenie Raeken'a skierowało się z powrotem na jezdnię.
Czego szukasz Theo Raeken'ie?
&&&
Zastaliśmy komisariat policji w oklepanym stanie. Stoły, metalowe zasłonki, wszystko wyglądało jakby chwilę wcześniej przez budynek przebiegł ogromny huragan.
Huragan o imieniu Tracy Stewart.
Policjanci poruszali się niczym przerażone sobą duchy, a Clarke - jedna z młodych policjantek, była jedyną, która pomagała szeryfowi Stilinski'emu stanąć na nogi. Scott bez zastanowienia ruszył w ich kierunku, natomiast moją jak i Stiles'a uwagę przykuła leżąca, w kałuży własnej krwi rudowłosa Lydia. Obok niej, na podłodze klęczała Kira, uciskając ranę na brzuchu dziewczyny. Stałam w miejscu jakby wmurowana w podłogę. Mimo proszącego wzroku Azjatki nie potrafiłam się ruszyć. Mój wzrok skupiał się na płynącej krwi, której z każdą sekundą było coraz więcej.
Weź się w garść. No dalej.
Zacisnęłam mocno pięści, a Stiles ruszył w kierunku rudowłosej, ale ku mojemu, jak i pewnie jego zaskoczeniu, wyprzedził go Theo, ściągając ze swoich ciemnych jeansów skórzany pasek, aby chwilę później zacisnąć go wokół talii Lydii i w jakikolwiek sposób zatamować krwawienie. Zaraz potem usłyszałam podbiegającą do niej jej matkę, która właśnie dzwoniła na pogotowie.
Krew.
Westchnęłam delikatnie, nadal czując drżenie w gardle. Przeżyłam wiele, ale krew nadal była moją wielką słabością. Z jednej strony, czerwona ciecz przyciągała moją uwagę sprawiając, że nie potrafiłam oderwać od niej wzroku, z drugiej natomiast, gdy tylko znalazłam się w pobliżu niej, moje ciało reagowało, jakbym zaraz miała skoczyć z wysokiego budynku.
CZYTASZ
Related | Theo Raeken | W trakcie korekty!
FanficRozdziały po korekcie, mają angielski tytuł! ~ Nie wiedziałam, że połączy nas cokolwiek. Sądziłam, że nie można bezpodstawnie stanąć po stronie wroga. Nie myślałam o tym, że ktoś będzie murem oddzielającym mnie od dobra. Ale teraz już wszystko wiem...