Siedziałam właśnie w aucie Scotta czekając, aż ten wyjdzie wreszcie z pieprzonej kliniki i zawiezie mnie do domu. Od sytuacji w klubie minęły może dwie godziny. Było już późno, a Liam z Masonem już dawno wrócili do swoich domów. Ciało tego chłopaka, który umarł tego wieczoru mój brat postanowił zawieść do Deaton'a, a zanim nawet zdążyliśmy dotrzeć na naszą ulicę, on wrócił się z powrotem tutaj, nie mówiąc mi nawet o co chodzi.
- Wszystko w porządku? - spytałam, kiedy wsiadł do auta ze zmartwioną miną.
- Ktoś ukradł ciało tego chłopaka. - Odpalił auto, nawet na mnie nie patrząc. - Zniknęło. Ktoś się włamał i go zabrał.
- Po co komuś ciało nieżywego chłopaka. Nie rozumiem. - Westchnęłam, a on wyjechał z parkingu, przyspieszając delikatnie. - Wszystko jest jakieś popieprzone. Ostatnio było łatwiej.
- Dlatego kazałem ci się nie mieszać - mruknął ponuro, na co odpowiedziałam mu jedynie prychnięciem. - Mówię serio, Scarlett. To nie jest bezpieczne.
- Co z tego? Liam się miesza, więc dlaczego ja nie mogę?
- Bo... - Zacisnął wargi, a jego uścisk na kierownicy wzmocnił się.
- Bo? - Patrzyłam na niego, czując jak gotuję się w środku mnie.
- Bo jesteś tylko człowiekiem - odpowiedział, rozluźniając się.
- Stiles też jest TYLKO człowiekiem. Scott, po to tutaj jestem. - Zerknął na mnie, mierząc się z moim błagalnym spojrzeniem. - Chcę ci pomóc. Wam. Musisz mi na to pozwolić. Wiesz, że potrafię wam pomóc. Pamiętasz jak było ostatnio. Potrafię zdobyć informacje, należę do stada. Proszę Scott, po prostu pozwól mi z wami oficjalnie współpracować.
- Nie - odpowiedział pewnie, jednak jego oczy wyrażały zmartwienie. - Nie chcę cię narażać na niebezpieczeństwo. Nie jesteś tutaj, aby pomagać mi rozwiązywać te wszystkie problemy, jesteś tu jako moja siostra. I nie, nie należysz do stada. - Poczułam jakbym właśnie dostała uderzenie prosto w skostniałe serce.
Nie należysz do stada.
Od tamtego momentu nie odezwałam się ani razu tego wieczoru.
&&&
Podczas cichego śniadania, które odbyło się rano udało mi się podsłuchać rozmowę Scotta i Malii. Nadal nie odezwałam się do niego ani słowem, gdyż moja duma mi na to nie pozwalała.
Skoro nie chcą mojej pomocy. To jej nie dostaną.
Jedyne co udało mi się usłyszeć to dwie rzeczy. Słowo "książka" i "Potworni Doktorzy". Dlatego też, siedząc na szkolnym korytarzu, ukryta pośród lepiących się do siebie nastolatków, wystukałam obie te frazy w swoim telefonie.
Potworni Doktorzy T.R. McCammon
Kliknęłam w ikonę ukazującą okładkę prawdopodobnie bardzo starej książki. Jej tło było obrzydliwie zielone, a oprócz białych napisów na głównej stronie znajdowały się także trzy postacie. Trzej metalowi doktorzy, niemal identyczni jak ci, których spotkaliśmy w nocy. Poczułam jak po moim ciele przechodzi dreszcz, a dziwna wizja z wczorajszego wieczoru pojawiła mi się przed oczami.
Przestań o tym myśleć. PRZESTAŃ.
PORAŻKA. PORAŻKA. PORAŻKA. STOP.
Westchnęłam powoli, zdając sobie sprawę ze swojego nierównego oddechu. Skuliłam się lekko na swoim miejscu, rozglądając się dookoła.
Weszłam w galerie odnajdując w niej opis tej okropnej książki.
CZYTASZ
Related | Theo Raeken | W trakcie korekty!
Hayran KurguRozdziały po korekcie, mają angielski tytuł! ~ Nie wiedziałam, że połączy nas cokolwiek. Sądziłam, że nie można bezpodstawnie stanąć po stronie wroga. Nie myślałam o tym, że ktoś będzie murem oddzielającym mnie od dobra. Ale teraz już wszystko wiem...