Minęły dwa miesiące, więc mogę powiedzieć, że zaczynam klasę maturalną.
Ktoś, mógłby pomyśleć, że przez ten czas nic się nie zmieniło, a jednak...
Dzięki pomocy Malii nauczyłam się zmieniać swoją postać całkowicie - stając się kojotem.
A także, zostałam oficjalnie członkiem drużyny Cyklonów w Lacrosse.
Scott przez wakacje miał zaszczyt przyjąć miano pomocnika Trenera.
No, a oprócz tego Liam zerwał z Hayden sądząc, że związek na odległość nie wypali. I po części miał racje.
A jeśli chodzi o Theo, ślad po nim zaginął...Razem z ubranym już w strój do Lacrosse Corey'em, czekaliśmy aż szanowny Dunbar w końcu weźmie się w garść, wstanie z drewnianej ławeczki i ruszy z nami na boisko.
-Liam, musimy iść.-pośpieszyłam chłopaka.
-Nie dam rady.-odpowiedział załamanym głosem, nadal nie otwierając zamkniętych oczu.
-Poradzisz sobie.-zapewnił Mason- Radziłeś sobie z gorszymi rzeczami.-Chłopak, złapał Liam'a, po czym posadził go na ławce- Praktycznie jesteś teraz alfą.
-Bez niej jestem niczym.-zaprzeczył, spuszczając głowę.
-Liam, możesz mi pomóc ?-spytał Corey, kiedy próbował ubrań nastolatka w jego strój do gry.
-Hayden mnie zostawiła...-przyznał.
-Przeprowadziła się.-odpowiedział Mason- Chce chronić siostrę, wcale z tobą nie zerwała.
-Dlaczego twoja ręka tyle waży ?-zdziwiła się chimera, wsadzając jego dłoń do rękawa.
-Scott pisze, że trener wariuje.-odezwałam się, czytając wiadomość.
-Scott też odchodzi.-przyznał Dunbar, znów próbując opaść na ławkę, jednak tym razem powstrzymały go ręce Corey'a.
-Wyjazd na studia to nie odejście. Nazywają to dorastaniem.-wytłumaczył Hewitt- W końcu, każdy z nas pójdzie w swoją stronę.
-Myślałem, że oboje pójdziemy do UCLA.-zdziwił się Bryant.
-Idziecie na ten sam uniwersytet ?-spytał Liam.
-Nie o to chodzi.- Mason uniknął tematu, podając przyjacielowi kij.
-A o co chodzi ?
-Chodzi o to, że lato się kończy, to nasz ostatni rok, który powinien być najlepszym rokiem naszego życia, a ty nadal jesteś kapitanem drużyny. Więc weź się w garść.-mówił, pomagając wyciągnąć nam Dunbar'a z szatni. Skończyło się to tym, że cała nasza czwórka wylądował na podłodze.
-Diaz będzie kapitanem.-Przeczytałam wiadomość od brata nadal leżąc na kafelkach.
Moje słowa poruszyły chłopaka, ponieważ ten od razu stanął na nogi i ruszył pędem w stronę boiska. Razem z chimerą ruszyliśmy za nim.
Liam wbiegł na boisko, robiąc przy okazji salto i łapiąc piłkę swoim kijem. Czyn chłopaka widocznie usatysfakcjonował Trenera, który szczerzył się teraz od ucha do ucha. Zaraz za przyjacielem wbiegłam na boisko i ja.
Dunbar biegł, odpychając od siebie przeciwników i gdy tylko był kilka metrów od bramki został staranowany, przez co padł na kolana, a przeciwnik zabrał piłeczkę i wbił bramkę swojej drużynie.
Wilkołak nie podnosił się z kolan, więc postanowiłam do niego podbiec. Pierwsza rzecz jaka rzuciła mi się w oczy, gdy tylko podbiegłam do chłopaka to jego jasno świecące tęczówki. Warczał, przy okazji ciężko oddychając.-Liam, oczy.-szepnęłam, na co Scott nie pozostał mi dłużny i chwilę później znalazł się obok nas.
-McCall, co to miało być ?!-krzyknął trener, podchodząc coraz bliżej- To nie faul. Tak się wygrywa.-Mój brat, nie słuchając zbytnio mężczyzny próbował w jakiś sposób zakryć oczy przyjaciela, przez co osoby trzecie mogły odebrać to za idiotyczne. Wszystkie pary oczu, nagle skierowały się w miejsce za nami.
Na boisku stał wilk. Jego sierść była szara, brudna od ziemi, a z pyska spływały mu stróżki krwi. Warczał, ukazując nam swoje długie kły. Powoli zaczął się zbliżać w naszą stronę.
CZYTASZ
Related | Theo Raeken | W trakcie korekty!
FanficRozdziały po korekcie, mają angielski tytuł! ~ Nie wiedziałam, że połączy nas cokolwiek. Sądziłam, że nie można bezpodstawnie stanąć po stronie wroga. Nie myślałam o tym, że ktoś będzie murem oddzielającym mnie od dobra. Ale teraz już wszystko wiem...