(Rozdział niesprawdzony, sprawdzę jutro :b)
Nigdy nie sądziłam, że to się wydarzy. Że ludzie się dowiedzą. Że uwierzą...
Brett i Lori nie żyją. Chłopaka zabiła truciznę, a jego siostrę nadjeżdżające z dużą prędkością auto. Liam po prostu nie wytrzymał i się przemienił. Nie zapominając już o sytuacji z Nolanem w bibliotece tego samego wieczoru. Wszyscy myślą, że to my krzywdzimy. Że to nie my ratujemy ludzi.
Z samego rana Scott oznajmił mi, że Dunbar zamknął się w domu i nie ma zamiaru z niego wychodzić do odwołania. Jako, że jestem jego przyjaciółką postanowiłam razem z bratem przekonać go do wyjścia na świat.
Do domu wpuściła nas jego mama, patrząc na nas podejrzliwie. Powiedziała, że chłopak siedzi w pokoju, do którego niemal od razu się skierowaliśmy. Usiadłam na stojącym w rogu fotelu, a mój brat postanowił porozmawiać z chłopakiem, jednak po chwili bezsensownej rozmowy, Scott postanowił działać i szybkim ruchem ściągnął z Dunbar'a kołdrę. Chwilę później jednak kołdra znów wróciła na głowę chłopaka.
-Jestem chory!-wytłumaczył spod pościeli.
-Nie jesteś chory.-westchnął Scott.
-Jestem śmiertelnie chory. To coś poważnego.-mówił próbując naśladować odgłosy choroby, takie jak kaszlenie czy kichanie, jednak wiadomo było, że to nie prawda-To chyba grypa...
-To nie sezon na grypę.-przyznałam, patrząc na zawinięte w kołdrę ciało chłopaka.
-Więc to pewnie zapalenie płuc.-upierał się.
-Liam, jesteś wilkołakiem. Nie możesz dostać zapalenia płuc.-odpowiedział Scott, na co wstałam z siedzenia i podeszłam do brata.
-Możemy za to wpaść w poważne kłopoty za spóźnienie się do szkoły. Wstawaj.-dodałam, patrząc na chłopaka gniewnie.
-Nie sądzę, że powinienem iść do szkoły.-wymruczał pod nosem.
-To wszystko nie dotyczy tylko ciebie. Tu chodzi o nas wszystkich! O Scott'a, Corey'a...-tłumaczyłam.
-Nie powinienem wychodzić nawet na zewnątrz. Nigdzie. Nigdy więcej.-Chłopak znów zasłonił twarz pościelą.
-To bez znaczenia co myślisz. Musisz iść. Musisz udawać, że nic się nie stało.-mówił alfa.
-Udawać? Po prostu udawać?-spytał, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Pomyśl o Supermanie...-zaczęłam, siadając na brzegu łóżka- który zostaje przyłapany bez okularów. Wiesz przecież, że on się nie poddał. Zakładał je ponownie i mówił "Nadal jestem Clarkiem Kentem".
-Chcesz, abym założył okulary?-zdziwił się Dunbar.
-Nie! Chcemy żebyś poszedł do szkoły, dobrze?-odpowiedział Scott, łapiąc Liam'a za nogi i zrzucając go z łóżka.- I był Liam'em Dunbar'em. Tak samo, jak Superman jest nadal Clarkiem Kentem. Jak Spider-Man i Kapitan Ameryka.
-Kapitan to po prostu Steve Rogers. On nie musi udawać. Wszyscy i tak go kochają. Nie tak jak nas, nas wszyscy nienawidzą. Nienawidzą nas, bo próbujemy ich ocalić.-powiedział zawiedziony.
-Masz racje.-przyznał mój brat, klękając obok niego.- Próbujemy ich ocalić. Dlatego wstaniesz i pójdziesz do szkoły udając, że nic się nie stało. Jeśli tego nie zrobisz więcej ludzi może zginąć.
-Przeze mnie.
-Nie znałam zbyt dobrze Brett'a ani Lori.-zaczęłam, zajmując miejsce obok Scotta- Nie tak jak ty. Ale znamy ciebie.-Mój brat, jedną ręką sięgnął po plecak Dunbar'a i położył go chłopakowi na kolana.
CZYTASZ
Related | Theo Raeken | W trakcie korekty!
FanfictionRozdziały po korekcie, mają angielski tytuł! ~ Nie wiedziałam, że połączy nas cokolwiek. Sądziłam, że nie można bezpodstawnie stanąć po stronie wroga. Nie myślałam o tym, że ktoś będzie murem oddzielającym mnie od dobra. Ale teraz już wszystko wiem...