postanowiłem się zemścić.
nie było to mądre, bo całe moje ciało wręcz błagało o każdy moment uwagi jimina i cierpiało, gdy byłem daleko od niego. przeklinałem przez to wszystkie geny w moim dna, które sprawiły, że to ten nieświadomy niczego głupek był moją bratnią duszą.
wyszedłem z mieszkania, choć nadal nie jestem pewny jak udało mi się tego dokonać.
wydaje mi się, że babcia akurat skądś wróciła i wnosiła jakieś siatki, przez co nie domknęła drzwi.
po schodach zbiegłem szybko, choć koślawo, jako że nie miałem wprawy w tego typu czynnościach w formie kota.
bałem się, że drzwi od klatki schodowej będą zamknięte, przez co byłbym w potrzasku – nie do końca w domu, nie do końca na dworze – ale na moje szczęście jakiś sąsiad wchodził do środka i otworzył szeroko drzwi, dzięki czemu przemknąłem między jego nogami na świeże powietrze.
dopiero wtedy zrozumiałem różnicę między wychodzeniem na balkon a prawdziwym spacerem po betonie. poczułem się jak w niebie, gdy moje łapy stanęły na trawie, mokrej od deszczu, którym nękane było busan od kilku dni.
kiedy ją zobaczyłem, pomyślałem sobie: zemszczę się na tej suce. zignorowałem kompletnie nieświadomość jimina o moim uczuciu, naszej więzi oraz tym, co miałem zamiar zrobić.
podszedłem do bezdomnej kotki i – tak, to jest obrzydzenie – się nią zająłem w znaczeniu erotycznym.
od zawsze wiedziałem o swoim homoseksualizmie, jednak stałem się stuprocentowo przekonany, kiedy okazałem się być w stosunku erotycznym z osobnikiem płci żeńskiej. to było bardziej niż obrzydliwe, ale czułem się spełniony – nie pod tym względem zboczuchy! – ze względu na wykonaną zemstę na jiminie.
z drugiej strony byłem kompletnie załamany swoją głupotą, ponieważ, po pierwsze:
jimin tego nie widział, plus nic nie wiedział o moim byciu kotem, a co gorsza nic do mnie nie czuł.
a po drugie:
mój plan był kompletnie nieprzemyślany, o czym zdałem sobie sprawę, gdy utknąłem przed klatką schodową, czekając na zbawienie w postaci otworzenia się drzwi.
zawiasy trzasnęły, a ja miałem w końcu okazję poczuć ciepło pod futrem. czekałem godzinę.
— oo, jesteś kotem pani min!
no nie, pomyślałem, ale zachowałem kamienną twarz. a może pyszczek?
— uroczy jesteś — oznajmił jimin, po czym pogłaskał mnie za uchem i wyszedł.
okazało się, że śmierć mojego kociego dziewictwa była daremna i tylko czułem obrzydzenie do samego siebie.
czy może mnie trzymać kac od soboty?
CZYTASZ
say you meow me | m.yg x p.jm
Fanfictiongdzie yoongi utknął w ciele kota, a jedynym, co może go uratować jest wyznanie miłości jimina. ale jimin przecież się nie zakocha w kocie. prawda? comedy, fluff; hybrids!au; sześć razy robiłam tę okładkę.