14

431 75 21
                                    

POV Rye

Wahał się nad tym co miał powiedzieć, jego wzrok też próbował uciec w nasze nadal złączone dłonie,  nie odrywałem od niego moich oczu. Nie do końca wiedziałem czy zmusić go do tego, czy jednak dać mu dojść do tego wszystkiego samemu. Postanowiłem, że nie będę na niego naciskać, jeśli będzie gotowy to sam mi to powie;

- Andy?

- Rye, ughh, posłuchaj- znowu ogarnęło go milczenie

- Andy, daj spokój, nie musisz mi tego mówić.

- To znaczy?

- Nie ważne już, wiem tylko, że nie mogę teraz zmieniać słowa ani swoich postanowień.

- Rye, zaczekaj, chodzi o to, że ja.. Ja się boje, że zostanę tu sam. Jack to mój przyjaciel, ale zawsze chciałem mieć kogoś tak blisko w domu. Nigdy nie miałem rodzeństwa, kuzynostwa, nikogo.. Byłem w domu sam z moją matką i ojczymem. Bardzo się cieszyłem, kiedy dowiedziałem się, że będziesz u nas mieszkał, nie znałem Cię w ogóle,  słyszałem o Tobie tylko kilka zdań, jeszcze na dodatek nieprawdziwych, mimo to cieszyłem się jak głupi, kiedy tylko nadszedł dzień twojego przyjazdu. Rye proszę, zostań, nie chcę znowu być sam, to cholernie boli..

Jego słowa zabolały a jednocześnie totalnie mnie ruszyły. Zrobiło mi się głupio i przykro widząc, że na jego słodkiej i wręcz pięknej twarzy pojawił się smutek. Chciałem go jakkolwiek pocieszyć, ale nie byłem w takich sprawach zbyt dobry.. Chciałem coś powiedzieć, ale nie mogłem nic z siebie wykrztusić. Chłopak spojrzał tylko na mnie i poczułem jak powoli jego dłoń uwalnia się od tej mojej. Totalnie wszystko spieprzyłem, totalnie.  Nie widziałem już ratunku z tej całej sytuacji, nie chciałem jeszcze bardziej wszystkiego pogarszać. Zabrał swoją dłoń i usiadł do mnie bokiem, spoglądał przed siebie, jego twarz była strasznie zmieszana, nie wiedział co m zrobić, zresztą tak samo jak ja. Cisza coraz bardziej się przedłużała, tak samo, jak nasza niepewność. Chciałem jakkolwiek się do niego z powrotem zbliżyć, nie chciałem, żeby czuł się porzucony, nie mogłem mu tego zrobić, już przeżył takie piekło, nie chcę go ranić.. Wyciągnąłem dłoń i chciałem położyć mu ją na jego ramieniu, chłopak od razu ją trącił;

- Masz rację Rye, nie możesz teraz ich zawieźć..

- Andy nie rozumiesz, ja..

- Nie, nie tłumacz, prześpij się, jesteś zmęczony. Przepraszam, że zawracałem głowę..- chłopak uniósł się a jego oczy stały się szklane, cholera! Złapałem go za dłoń i szarpnąłem tak, aby  patrzył się wprost na mnie..

- Andy, naprawdę ja..

- Daruj sobie- wyrwał ją i wyszedł z mojego pokoju mocną trzaskając tymi jak i drzwiami od swojego pokoju.

Wiedziałem, że spieprzyłem po całej linii. Będzie znowu cierpiał, znowu kogoś skrzywdziłem.. Może Josh miał rację, może to ja skrzywdziłem Brook'a? Dlaczego wszystkich muszę tylko ranić! Usiadłem na łóżku i przez długą chwilę myślałem, brałem pod uwagę  wszystkie za i przeciw, jak zwykle nie dawałem rady.. Tknęło mnie w pewnym momencie, Mikey.. On zawsze wiedział jak mi pomóc.. Wziąłem w dłoń telefon i od razu znajdując jego numer zadzwoniłem bez żadnego zastanowienia..

- Rye! Gdzie dokładnie jesteś? Kiedy mamy być? Wszystko w porządku?

- Mikey znowu wszystko spierdoliłem..

- Rye o czym ty gadasz? 

- Ten mój cały kuzyn, który w sumie nim nie jest, Mikey ughh.. On jest piękny Mikey, nigdy nie czułem tego z nikim co przy pierwszym spotkaniu z nim.

- Rye, proszę powiedz, że nie..

- Nie! Boże nie! Chodzi o to, że umm.. może zacznę od początku.. Pierwsze spojrzenie zabiło mnie totalnie, jego uśmiech i te oczy.. Potem jeszcze ta akcja na korytarzu..Dobra stop!  Nie o to chodzi! Miał atak astmy, pomogłem mu, przyszedł potem do mnie i jakoś tak, wzięło nas obojga na szczerą rozmowę, on wyżalił się mi a ja jemu. Płakałem rozumiesz? A on przy mnie był, nie zostawił, pomógł, czułem się kochany.. On też nie miał łatwo w życiu.. Najgorsze jest to, że on.. on nie chce żebym ja stąd wyjeżdżał.. Dziwi mnie to, bo znamy się jakieś 2h, ale mówi to tak, jakbyśmy znali się od zawsze.. Co ja mam robić Mikey? Nie chce go zranić, ale przecież obiecałem Brook'owi że wrócę i co? Tak nagle mi się odwidzi?

- Rye przede wszystkim uspokój się, ehh powiem Ci, że to cholernie trudna sprawa, ale spokojnie, coś wymyślimy.. Zadam Ci tylko jedno pytanie..

- Jasne..

- Rye, nie sądzisz, że on no, mógł coś do Ciebie poczuć? Wiem, że to oklepane, miłości od pierwszego wejrzenia bla bla bla, ale myślałeś nad tym?

Walnąłem sobie w tym momencie mentalnie w twarz..

- Kurwa.. Ale nie dawałem mu żadnych oznak, nic.. Powiedziałem mu od razu, że tu  nie zostanę.. Dlatego był taki smutny, co ja zrobiłem..

- To jak? Nadal chcesz wracać?

- Tak, obiecałem to.. Muszę.. Cześć Mikey.

Rozłączyłem się i wtedy zrozumiałem, że już skrzywdziłem Andy'ego. Nie zrobiłem jeszcze nic, ale i tak skrzywdziłem..



Next?😞😞



Take this home (RANDY) | ZAWIESZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz