*Pov Ava*
Gdy doszliśmy na miejsce słońce zaczęło zachodzić. Na niebie były widoczne różnokolorowe chmury, a samo niebo przyjęło rozmaite barwy. W tafli jeziora odbijał się krajobraz. Powoli weszłam na pomost.
- Ale pięknie! - zawołała Łusia klaszcząc w dłonie.
- A nie mówiłam?- zaśmiałam się.- Gdy byłam mała przychodziłam tutaj z wujkiem łowić ryby.
- No nie jest, aż tak daleko.- powiedział Edek patrząc na zachodzące słońce ze zadowoleniem w oczach.
- No widzisz? - usiadłam na brzegu pomostu.
***
Następnego dnia wstałam wcześniej, ubrałam się szybko i po cichu zeszłym po schodach. Wyszłam z domu i pobiegłam do stajni. Weszłam do boksu i wyprowadziłam z niego gniadego (brązowa sierść, czarna grzywna grzywna i ogon) arabka. Porządnie wyszczotkowałam jego sierść, ogon i grzywę, osiodłałam i wyszłam z nim na światło dzinne.*Pov Piotr*
Nie mogłem spać od pół nocy. Moją głowę zaprzątała jedną odoba. Śliczna rudowłosa, nie wysoka dziewczyna. Ava.
Siedziałem przy oknie i oglądałem gwiazdy, po chwili jednak zaczeły one znikać. Słońce zaczęło wychodzić. Po pół godzinie zobaczyłem jakieś dwa cienie. Konia i zapewne Ave.
Ubrałem się i zszedłem po schodach. Gdy dotarłem na miejsce usiadłem na trawie i przyglądałem się jak dziewczyna jeździ. Co chwilę rospędzała konia do galopu i skakała przez pień drzewa.
- Dobra wystarczy już tobie na dziś.- usłyszałem. Dziewczyna poklepała zwierzę po szyji, zeszła z konia i zaczęła go prowadzić w kierunku stajni poluzowując przy tym popręg i odpinając paski przy ogłowiu. Postanowiłem iść za nią. W sumie to nie wiem czemu.
- Śledzisz mnie?- zapytała po chwili odwracając się do mnie.
- Nie...Ja po prostu....yyy...- zacząłem sie jąkać.
- Dobra, nie tłumacz się już. - westchnęła. - Idziesz ze mną? - zaproponowała, a ja skinąłem tylko głową.
- Poczekaj pomogę Ci. - powiedziałem i ściągnąłem siodło z grzbietu rumaka. - Gdzie to zanieść?
- Powieś na wieszak z plakietką ''Berg'' na końcu korytarza. - wskazała na miejsce i wprowadziła konia do boksu.
***
- Gdzie wyście byli?! - krzyknęła gosposia. - Szukałam was wszędzie.
- Oj spokojnie. Poszliśmy się trochę przejść. - skłamała Ava i pociągnęła mnie za rękę do góry.
- AVA, NATYCHMIST CHODŹCIE NA ŚNIADANIE! - rozkazała.
Szybko zjedliśmy posiłek i poszliśmy (tym razem wszyscy) do ogrodu.
- Podobno macie tu konie. - powiedziała do Avy wstydliwe Łusia.
- Konie, krowy, kury, króliki, świnie i dużo, dużo więcej. - zażartowała. - Tak mamy konie i kury.
- Mogę zobaczyć?- zapytała i spojrzała na mnie błagalnie.
- Eh, no dobra. - powiedziala i zaprowadziła dziewczynke do stajni, w której były trzy konie...
******************************
Dla osób, którym się w poprzednim rozdziale nie wyświetliło na zdj poniżej Ava.
CZYTASZ
Opowieści z Narnii~ Piotr Pevensie
AdventureAva na okres wojenny wprowadza się do wuja, tam poznaje rodzeństwo Pevensie, odwiedza Narnie i się zakochuje.❤