~Pięć lat później~
*Pov Ava*
No to tak, minęły pięć lat. Wojna dobiegła końca. Wiele rzeczy się zmieniło. Niektóre na lepsze inne na gorsze. Na przykład zatem z Piotrem kupiliśmy dom i założyliśmy rodzinę.
O tym marzyłam.
Aktualnie jest sobota, relaksuje się leżąc na brzuchu piotra. To jest jedną z niewielu chwil, w których mogę odpocząć od wszyskiego.
Ta chwila nie trwała jednak wiecznie, bo do naszego pokoju wbiegły dzieciaki i zaczęły skakać po naszym łóżku.
- Sky, Lucas idźcie z tąd. Dajcie rodzicą odpocząć!- po chwili również weszła tutaj moja mama wyganiając z sypialni mojego czteroletniego syna i nieco młodszą córkę.
- Ale się pozmjeniało...- usłyszałam gróby, ale przyjemny głos mojego męża.
- O tak. - Westchnęłam podnosząc się na łokciach. - A teraz wstawaj leniu! Obiad sam się nie zrobi!- zawołała i uderzyłam Piotra poduszką.
- O Ty!- zaśmiał się i wstał z łóżka. Zaczęłam uciekać. Szybko wbiegłam do kuchni i zaczęłam obierać ziemniaki. Po chwili poczółam czyjeś ręce na swojej talii. - To nie ujdzie ci na sucho. - powiedział przytulając mnie, ale korzystając z jego nieuwagi wyrwałam się z jego uścisku i zaczęłam biec po schodach na górną część mieszkania. - Ava, bo wiesz Ty co?!- westchnął i ruszył za mną.
Jak możecie się spodziewać mężczyzna jest szybszy odemnie i szybko mnie dogonił, po czym przerzucił mnie jak worek na ziemniaki przez plecy.
- Normalnie jak z dziećmi!- zaśmiała się moja mama. Gdy Pevensie wreszcie mnie postawił na ziemię zaczęliśmy robić obiad.
***
*Pov Piotr*
Już dawno wiecie, na czym polega robota rycerza. Władanie mieczem, strzelanie z łuków i dzid. Ciężka zbroja na ciele i chełm zakfywający twarz. Latające nad nami gryfy, które w naszym świecie występują jako bąbowce.
W świecie, w którym jestem, nie ma mieczy, ani łuków...Są rewolwery...coś strasznego!
Jednak jako żołnierz niestety muszę kozystać z broni palnej. Czołgi zastępują konie. Miecze zanikają w pamięci. Zamiar nich są karabiny.
Pragnący bronić swojej ojczyzny Edmund wszedł w szeregi naszej armi.
Martwi mnie to niezmiernie. No, bo w końcu, w Narnii jak mi się coś stało, to pół biedy, bo w końcu leczniczy kordiał Łucji działa cuda i swoim smrodem ożywia każdego. Tutaj tego nie ma. Oczywiście jest Łucja, ale nie ma eliksir leczącego każdą ranę.
- Wszystko w porządku? - zapytała mnie MOJA ŻONA.
- Tsa...bywało lepiej...- westchnąłem mażąc o powrocie do Narni. Do mojego kraju! Moich poddanych i świetnego życia.
- No przecież widzę...- szepnęła mi do ucha i pocałowała delikatnie, jak to miała w zwyczaju.
- Już jestem! Przepraszam, że się spóźniłam. - do naszego domu wparowała Łusia z listami w rekach. - Oj, przepraszam. - soeszyła się jak tylko spojrzałem na nią mordującym wzrokiem.
- Nie szkodzi.- Ava powiedziała cicho po czym przytuliła się do mnie.
- MAMO! KUPA!- usłyszeliśmy głos z łazienki, należący do małej Skyler.
CZYTASZ
Opowieści z Narnii~ Piotr Pevensie
PertualanganAva na okres wojenny wprowadza się do wuja, tam poznaje rodzeństwo Pevensie, odwiedza Narnie i się zakochuje.❤