11- Nie mamy czasu.

3.4K 107 66
                                    

*Pov Ava*

- Dziękuję bardzo. - szepnęła. - tylko nie wiem czy jestem dość odważna.

- Na pewno jesteś. Ale wojna to paskudna sprawa. - powiedział i się uśmiechnął. - Zuzanno. - zawołał ją, a dziewczyna podeszła do niego. - Zadmij w ten róg, a nie łatwo będzie Cię chybić.

- Ale przecież wojna to paskudna sprawa.- powtórzyła jego słowa biorąc do ręki łuk.

- Chodź jak widzę umiesz dogodzić swych praw. - zaśmiał się. - Zadmij w niego, a gdziekolwiek będziesz zjawi się pomoc. - pokazał na róg.

- Dziękuję.

- Piotrze! - tym razem chłopak podszedł do niego. - Być może już w krótce będziesz musiał ich użyć! - Wyciągnął w Jet stronę długi miecz i tarczę z lewm.

- Bardzo dziękuję. - uśmiechnął się.

-To narzędzia nie zabawki pamiętajcie i tym. Używajcie ich mądrze i z umiarem. - Następnie dał jeszcze prezenty bobrą. - Avo, zapomniałbym o tobie. - powiedział. Podeszłam do niego, Święty Mikołaj wyciągnął z worka łuk ze strzałami i miecz.

- Dziękuję,  nie trzeba było. - powiedziałam cicho.

- Trzeba było. - zapewnił.- No czas w drogę. Zima dobiega końca, a nagromadziło się masę spraw w końcu nie było mnie sto lat. Niech żyje Aslan! - krzyknął i odjechał.

- Nie istnieje co?- zapytała z wyżutem Łucja straszą siostrę.

- Powiedział, że zimą dobiega końca. - zauważył Piotr. - Wiecie co to znaczy? - spojrzeliśmy na niego jak na idiote. - Lód stopnieje.

***

*Pov Piotr*

Miałem rację. Musimy przejść przez wodę jak kurwa Jezus w tym momencie, bo jebany lód stwierdził, że się jednak roztopi...

- Musimy się spieszyć chodzcie. - krzyknąłem i pobiegłem w inną stronę.

- Nie mógłbyś zrobić tamy? - zapytała Łucja.

- Zaraz, zaraz kochana, to nie piekarnia. - odpowiedział bóbr.

- No dalej!- popedzałem ich i w końcu raczyła się ruszyć.

- Czekaj! Może zastanówmy się przez chwilę.

- Nie mamy czasu! - krzyknąłem do siostry.

- No dobra, starań się być rozważna.

- O, a ja to jestem matoł?- zapytałem irotycznie. - Dziękuję bardzo. Ruszyliśmy przed siebie.

Lód coraz szybciej pękł.

- Czekaj! Może ja pójdę pierwszy! - zaproponował bóbr.

- Może masz rację. - zwierzę wyruszyło, a zaraz za nim my.

- No i po co zjadłaś cały prowiant żarłoku?- zapytała go żona gdy lód pod nim zaczął pękąć.

- Myślałem, że jak się najem to nie będę nerwowy! Ale jakoś nici z tego.

- Jakby nas mama zobaczyła...- zaczęła Zuzanna.

- Też masz zmartwienie!- krzyknąłem, a ona się zamknęła.

Nareszcie!

- Już tu są!- krzyknęła Łucja patrząc na górę wodospadu, po którym biegły wilki.

- Szybko! - zaczęliśmy biec po rozpadającej się krze. Nie no polecam. Takiej adrenaliny nie będziecie mieć nigdzie, jak w Narni. Zapraszam. Spacer a'la Chrystus gwarantowany!

- Biegiem!- popędzała Zuzia.

Tak kurde jasne ja sprrintem po lodzie, a ta mnie jeszcze popędza no świetnie...

- ~-~-~-~-~-~-~-~-~-~-~-~-~-~-~-~~-~~

Z racji na To, że biedronkowa2007 zadała mi z milion pyt robię do pytań Nowy rozdział.

Opowieści z Narnii~ Piotr PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz