*Pov Piotr*
Dziś wstaliśmy bardzo wcześnie rano i niemal odrazu wyruszyliśmy w dalszą drogę.
- Aslan rozbił obuz koło kamiennego stołu. - zapowiedział Bóbr. - Na drugim brzegu tej rzeki.- wskazał palcem jakiś punkt.
- Jakiej rzeki?- Zapytałem.
- Jest skuta lodem, już od dobrych stu lat. - powiedziała Bobrowa.
- Kawał drogi...- westchnąłem.
- Świat jest wielki, tylko się mówi się, że jest mały.
- No właśnie. - szepnęła Zuzka patrząc na mnie.
Idziemy już od dobrych paru godzin bez żadnego postoju. Droga jest długa, a czasu bardzo mało. Gdyby nie Ava zanudziłbym się tu na śmierć! Nawet jak nie rozmawiamy mi wystarczy jej obecność do zajęcia sobie czasu.
- Szybciej ludzie. Nie chce się tutaj zestarzeć!- skomentował bobr.
- Słowo honoru...Jak znów to powie, zrobię sobie z niego piękną czapkę!- zaśmiałem się, a reszta ze mną. Oczywiście bobrą do śmiechu nie było.
- Przebierajcie tymi girami! Jazda!
- Żeczywiście strasznie się zrzędzi. - westchnęła Łusia.
- O matko, to ona!- krzyknęła żona bobra i zaczęliśmy biec. - W nogi!- zaczeliśmy uciekać. Szybko biegliśmy przed siebie. Żeby tylko w porę dotrzeć do lasu. Jesteśmy już przy brzegu.
- Właście!- powiedział bóbr pokazując nam palcem na nore. Coś nad nami się zatrzymało. Ze sań ktoś wyszedł, po czym cień postaci zniknął.
- Chyba już poszła...
- Pójdę się rozejrzeć. - powiedziałem i chciałem wstać, ale bóbr był szybszy.
- Nie, martwy się nam nie przydasz. - powiedział.
- Ale Ty też wróć żywy. - bóbr opuścił notę. Nie wracał przez kilka sekund, aż w końcu wyskoczył że śmiechem, strasząc nas przy tym. Pod wpływem strachu Ava złapała mnie za rękę, ale widząc, że to tylko bóbr puściła moją dłoń. A szkoda.
- Mam nadzieję, że byliście grzeczni, bo jak nie to dostaniecie ruzgi. - ostrzegł nas.
Wyszliśmy na zewnątrz. Na zmrorzonym jeziorze stał starszy, siwy Pan, a za nim sanie z prezentami i renifery.
- Wesołych świąt.- powiedziała cicho Łucja i nieśmialo zaczęła podchodzić do nieznajomego.
- Będą wesołe, bo wy się zjawiliście. - odpowiedział.
- O nie, to już naprawdę jest przesada. - powiedziała do mnie Zuza. - Przecież to jest...
- Myśleliśmy, że to jest czarownica!- przerwałem siostrze.
- Ah tak, przepraszam bardzo, jednak na moje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że jeżdżę saniami dłużej od niej.
- Podobno w Narni nie ma gwiazdki. - skomentowała Ava.
- Nie było wiele lat, ale z waszym przybyciem odrodziła się nadzieja i złe czary zaczynają tracić swą moc. - zapewnił - No tak, czy owak to się może przydać. - Wyciągnął wór z sani.
- Prezenty! - krzyknęła Łucja.
- To jest wyciąg z ognikrzewu, jedną kropla klaczy każdą ranę. - podał młodej filolkę. - I oby się nie przydał.- włorzył jej do ręki sztylet.
*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*
Jak chcecie możecie zadawać w kom pytania na temat bohaterów, a szczególnie Avy.
Na pyt odpowiem w następnym rozdziale, który zacznę pisać za 30 min.
CZYTASZ
Opowieści z Narnii~ Piotr Pevensie
AventuraAva na okres wojenny wprowadza się do wuja, tam poznaje rodzeństwo Pevensie, odwiedza Narnie i się zakochuje.❤