26- Moja wina?

2.6K 83 9
                                    

*Pov Zuzanna*

Wszyscy byli zmęczeni i myślę, że również niektórzy zawiedzeni postawą Kaspiana.

Z jednej strony książę zachował się jak należy - walczył, bronił Narnijczyków, waczył o ich dobrą przyszłość.

Jednak z drugiej strony zachowanie młodego mężczyzny było niepoprawne i można powiedzieć, że fałszywe i samolubne - chciał zrobić za dużo na raz. Uwolnić swojego profesora. Chciał ocalić życie osobie, która ocaliła jego życie, ale zapewniał, że w ustalonym wcześniej momencie otworzy bramę i wpuści Narnijczyków na dziedziniec. A w zamian wypuścił z lochów Profesora, udał się do Miraza i go nie zabił, a sam dostał od własnej ciotki strzałą w ramię. Kaspian dowiedział się prawdy jaką pewnie chciał poznać od śmierci swego ojca, ale zrobił to kosztem naszego ludu. Chciał dobrze, zrobił źle - wszystko na ten temat.

Zmęczeni rankiem dotarliśmy do grobu. Wszyscy mieli zwieszinone na dół głowy i złe chumory spowodowane ilością ofiar. Nikt się tego nie spodziewał. Jednak tak jak krzyczeli umierając tam, zginęli za Narnie - swój kraj i ojczyznę, jak również za Aslana - swojego największego króla i przywódcę. Przywódcę, którego nie ma we własnym kraju od wieków. Z walki wróciła nas niecała setka.

Podziwiam ich...zginęli za kogoś, kogo nawet nie mają pewności, że istnieje. Oni (nie to co my) go nie widzieli. Wiec pozostaje im tylko wiara.

*Pov Ava*

Ledwo weszliśmy na teren grobowca, a z naszego miniaturowego schrony wyszły żony i dzieci zmarłych i tych pozostałych żywych, oraz Łucja.

- Nie udało sie, prawda?- tymi słowami przywitała nas najmłodsza.

- Gadaj z nim. - głową pokazał na Kaspiana.

- Piotr! - upomniała go Zuzanna.

- Ze mną?- zapytał książę i już wiedziałam, że zacznie mu wygarniać. - Mogłeś odwołać atak był jeszcze czas!

- Przez Ciebie już to nie było! Gdybyś trzymał się planu, nasi żołnierze by tam nie zgineli. - powiedział najstarszy z rodzeństwa Pevensie i już miał iść, ale Kasian nie dawał za wygraną i zaczął go prowokować.

- Gdybyśmy tu zostali, to w ogóle nie groziłaby im śmierć!- krzyknął.

- Sam nas wezwałeś pamiętasz? - zapytał z pogardą Piotr.

-  To był mój pierwszy błąd.- mruknął.

- Nie, była nim myśl, że nadajesz się na władcę!

- EJ!!! Ale to wy nie ja porzuciliście Narnie. - nikt nawet nie ważył się drgnąć. Każdy bał się ich reakcji.

- Nie, ty ją najechałeś! Masz do niej akurat tyle samo praw co Miraz! Ty, on, twój ojciec...lepiej zostawcie ten kraj w spokoju! To mój kraj nie twój! Ja tu o wszystkim decyduję! - na te słowa odchodzący Kaspian cofnął się i wyciągnął miecz.

- Przestańcie!- Krzyknęłam równo z Edkiem. Spojrzeli w naszą stronę. Przywódca centaurów niósł ledwo żywego Zuchona na rękach. Edmund pomógł bezpiecznie położyć krasnala, a Łucja niemal przsprintowała do nas. Dziewczynka otworzyła fiolkę z leczniczym eliksirem i wlała krople do jego lekko rozchylonych ust. Kaspian odszedł, a za nim rówież karzeł.

Zuchon był bardzo poobijany. Jego głową wyglądała jakby miała bliźniaka. Nic dziwnego w końcu z bardzo dużej wysokości spadł na głowę.

- Co tak wszyscy stoicie? - zapytał na co zaśmiałam się razem z Łucją. - Nie długo nadejdą Telmarowie. - powiedział, a Łucja wstała.- Dziękuję, moja droga przyjaciółko. - te słowa skierował do Łucji , na co się uśmiechnęła.

Opowieści z Narnii~ Piotr PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz