Rozdział 9

936 79 3
                                    

  „It's just another night
And I'm staring at the moon
I saw a shooting star
And thought of you"  



  To jedynie kolejna noc
A ja wpatruję się w księżyc
Zobaczyłem(am) spadającą gwiazdę
I pomyślałem(am) o tobie
  



Ed Sheeran - All of the stars 





















— Ale się boję! — dramatyzowała Hope. Pokręciłam zażenowana głową. Przede mną były trzy dziewczyny, więc miałam jeszcze trochę czasu.

— Nie masz czego. Ktoś cię pocałuje, i tyle.— wzruszyłam ramionami.

— Co jak trafię na jakiegoś glonojada? Fuj! — wzdrygnęła się.

— Trafi swój do swego. — wymamrotałam, ale na szczęście nie dosłyszałam. Wtedy wróciła do nas Vivienne z nietęgą miną. Ostentacyjnie starła coś z ust i posłała nam słaby uśmiech.

— Trafiłam na jakiegoś obleśnego fiuta, który mnie zmacał. — syknęła, a ja zaczęłam zastanawiać się, czy przypadkiem lepszym wyjściem nie będzie ucieczka z kolejki.

— Mój Boże... Na co ja się zgodziłam? — zapytała Hope, patrząc w sufit. Też miałam taką myśl. Nawet się nie obejrzałam, a do szafy miałam wejść teraz ja.

Kelly West.

Wdech, wydech, wdech, wydech. Jedziesz mała.

Weszłam do środka, ówcześnie zakrywając oczy chustą i czekałam, aż mój całuśny partner się zjawi. Ktoś wszedł, ale nie wykonał żadnego ruchu, więc zaczęłam się niecierpliwić, w skutek czego przestępowałam z nogi na nogę. Westchnęłam ciężko i powiedziałam:

— Jeżeli nie chcesz, to możemy udawać, że to zro... — nie dokończyłam, bo ten ktoś przerwał mi zdanie, przyciskając swoje wargi do moich. Na początku byłam lekko zaskoczona, ale szybko mi minęło i nasze usta pracowały ze sobą tak, jakby od dawna to robiły. I O. Mój. Boże.

To był dopiero początek tej cudownej chwili, a ja już wiedziałam, że najlepszy pocałunek do tej pory przeżyję z nieznajomym.

Ja nie chciałam tego kończyć, on tym bardziej, bo jedną ręką trzymał mnie w pasie i nie puszczał, a raczej jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągał, natomiast jego druga ręka spoczywała na desce za moją głową. Ja swoje splotłam na jego karku, bo zwyczajnie nie wiedziałam co z nimi zrobić, a może byłam tak oczarowana tym całowaniem, że traciłam kontrolę?

Chęć zdjęcia chusty była tak potwornie ogromna, ale uszanowałam go i wyszłam, nie oglądając się za siebie. Moje wargi nadal pulsowały i były ciepłe, czułam na nich smak mięty i Boże, chciałam więcej.

— I jak? — zaciekawiła się Vivi.

— Zajebiście! — przeczesałam włosy dłońmi i potem poczekałyśmy na Hope. Audrey latała gdzieś za Olivierem, a nas miałam głęboko gdzieś, więc nie trudziłyśmy się ze znalezieniem jej. Usiadłyśmy na kanapie w salonie, bo akurat była wolna.

— Nie było źle, ale mogło być lepiej. — wyznała Hope. — Może następnym razem mi się uda trafić na kogoś, kto całuje dobrze. — skrzywiła się.

— A mi na kogoś, kto nie będzie zachowywał się jak niewyżyty stulejarz. — parsknęła Vivienne. — Kelly, mówiąc „zajebiście" naprawdę miałaś to na myśli?

— Tak! Ja muszę wiedzieć kto to był. — uznałam. Zaraz po moich słowach, dosiedli się do nas Caleb, Matt, Gared, Harry i Peter.

— Co kto był? — zapytał z szerokim uśmiechem mój kuzyn.

zFRIENDzonowani Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz