Rozdział 20

861 76 11
                                    

„Made my mistakes, let you down
And I can't, I can't hold on for too long
Ran my whole life in the ground
And I can't, I can't get up when you're gone"









Popełniłem błędy, zawiodłem cię
I nie mogę, nie mogę wytrzymać długo
Całe życie leżałem na ziemi
I nie mogę, nie mogę się podnieść kiedy odeszłaś





Yellowcard - Only one



Półtora miesiąca później

Siedzieliśmy właśnie w salonie Lawellów i świętowaliśmy kolejny sukces firmy grzejnikowej.

Gdyby nie Waverly, zwyczajnie bym stamtąd wyszła, bo nie miałam nawet z kim porozmawiać.

Rodzice z rodzicami Daniela, a on sam choć bez Emmy, miał ze mną spory konflikt, a jakoś nie śpieszyło mi się do wybaczenia mu. Odkąd ograniczyłam z nim kontakt do zwykłego „cześć" oziębłym głosem i lodowatym spojrzeniem, nie cierpiałam.

Nie cierpiałam i nie płakałam, bo nie było w moim życiu Daniela, i właśnie to mnie tak bardzo przerażało.

Skoro byliśmy dla siebie wszystkim, dlaczego nieustannie się raniliśmy? Tylko dlatego, że byłam w nim zakochana?

Czy tylko dlatego, że jego związek z Emmą dobitnie mi uświadomił, że nie mam na co liczyć?

Nie wiedziałam, nie chciałam wiedzieć, a mimo tego nieustannie się zastanawiałam.

— Słyszysz mnie? — z transu wybudził mnie głos taty. Podniosłam na niego wzrok, ale nie miałam pojęcia, co powiedział.

— Przepraszam. —  burknęłam dosyć nieprzyjemnie. — Co mówiłeś?

— Co z tym uroczym chłopcem, dawno go nie widziałem. — uśmiechnął się szeroko, mając na myśli Tate'a.

— I nie zobaczysz. — westchnęłam. —  Przynajmniej nie ze mną.

—  Ojej... - zmartwiła się pani Lawell. —  Zerwaliście?

— Nigdy ze sobą nie byliśmy. —  odpowiedziałam cicho. —  I w sumie dobrze. Pewnie zostawiłby mnie zaraz po tym, jakbym poszła z nim do łóżka.

—  Dlaczego tak uważasz? Tate wydawał się taki...

— Tate już to zrobił. - przerwałam jej, a wtedy wszyscy zamilkli. — Wybaczcie. To mój problem.

—  Kelly... — poprosiła mnie mama. Wymieniłam z nią spojrzenie, ona wiedziała, co się stało. Usłyszała to przypadkiem, kiedy rozmawiałam z Audrey.

— Muszę... —   wskazałam kciukiem na schody i wstałam, a następnie poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro, próbując się uspokoić.

To stało się dawno, ale poczucie wstydu zostało i paliło mnie od środka.

Odkręciłam kran i przemyłam twarz zimną wodą, żeby choć trochę się ogarnąć, a kiedy się podniosłam i chciałam wyjść, w progu stał Daniel z bólem w oczach. Chciał coś chyba powiedzieć, ale tylko go wyminęłam i wróciłam na swoje miejsce, słysząc jak chłopak uderza pięścią w drzwi.

Reszta spotkania przebiegła w sztywnej atmosferze.

* * *

—  BILETY! Bilety, dla chłopaka i kobiety. —  wymachiwała nimi jakaś dziewczyna.

Dobrze, że tylko występowałam, bo przynajmniej wstęp dla mnie był darmowy. Może i smutny był fakt, iż nie miałam pary, ale nawet nie chciałabym z nikim iść.

zFRIENDzonowani Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz