Rozdział 15

906 76 16
                                    

  „Those who are dead are not dead
They're just living in my head
And since I fell for that spell
I am living there as well "








Ci, którzy są martwi, nie są martwi

Oni po prostu żyją w mojej głowie
I od kiedy jestem pod działaniem tego zaklęcia
Też w niej żyję 
 





Coldplay - 42





To było najszybsze ogarnianie się w moim życiu. Włosy umyłam z prędkością światła, strój wybrałam bez dylematów, a makijaż zrobiła mi Waverly, bo ja jestem w tym słaba. Sama też już była gotowa.

— Nie chwaliłaś się, że masz chłopaka. — zagadnęłam w międzyczasie.

— Bo nie mam. Mama wszystko wyolbrzymia. Liam to tylko mój kolega. — wzruszyła ramionami.

— Liam. Co za Liam? — do rozmowy wtrącił się Caleb, który wyjątkowo dobrze wyglądał w oficjalnym stroju.

Co ja gadam. On zawsze wyglądał dobrze.

— Pozwalam ci tutaj zostać tylko dlatego, że jesteś przystojny. — oświadczyła moja siostra, robiąc mi porządek z brwiami. — Liam chodzi ze mną na hiszpański, fizykę, geografię i dramę. To właśnie ten ostatni przedmiot sprawił, że zaczęliśmy zwracać na siebie uwagę. Mamy główne role w przedstawieniu i... Jakoś tak się zbliżyliśmy. — wyjaśniła mimochodem.

— Szkoda, że muszę uczestniczyć w tej całej szopce. — westchnął Caleb.

— Nam też się nie chce wiwatować na cześć grzejników, wierz mi. — wywróciłam oczami.

— Gotowe. — oznajmiła Waverly.

— No, no Kelly. Wyglądasz jak milion dolców. — zagwizdał mój kuzyn. — Które wpadły do błota.

— Dzięki Cal. — rzuciłam sarkastycznie i zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Tate. Kiedy mnie zobaczył, byłam pewna, że oniemiał. Stał i gapił się we mnie jak w najpiękniejszy obrazek na świecie. Obok mnie przemknęła Waverly i podeszła do swojego towarzysza.

— Zawstydzasz Afrodytę. — powiedział Liam z czarującym uśmiechem, na co moja siostra się zarumieniła.

— Cóż, nie powitam cię tak pięknym tekstem, ale mam nadzieję, że mi to wybaczysz. — odezwał się Tate.

— Wybaczam. — zaśmiałam się i złapałam jego dłoń, a potem poszliśmy wszyscy do jadalni, gdzie czekali już rodzice. Wkrótce przyszli także Lawellowie, wraz z Emmą.

Od razu zasiedliśmy do stołu i trwał obiad. W jego czasie mój ojciec zawiadomił, że się zgadza, a ja próbowałam nie zerkać na mojego przyjaciela.

— Caleb! Ty sam? Jestem wielce zadziwiony. — zwrócił się do niego ojciec Daniela.

— Widzi pan, może na takiego wyglądam, ale nie szukam byle kogo. — uśmiechnął się smutno. — Już raz się tak przejechałem, że teraz ciężko mi zaufać.

— Taki młody, a taki zraniony. — wzruszyła się Emma. A raczej udawała.

— Taka młoda, a na tylu górach była. — odpowiedział.

zFRIENDzonowani Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz