XXI

12.3K 376 64
                                    


Kolejne 2 dni minęły nam tak samo, ale 5 miałam dziwne przeczucia i się nie myliłam. Z Łukaszem zaczęłam dogadywać się jako tako, ale nadal było tu coś nie tak i nie potrafiłam powiedzieć co. Gdyby ktoś na początku mojej znajomości z blondynem powiedział, że to się tak skończy, powiedziałabym mu, że chyba ma coś z głową.

Szliśmy jak zwykle ostatni, bo Łukasz strasznie się ociągał, nagle się zatrzymał.

- Zróbmy chwilę przerwy. - powiedział siadając na ziemi.

- Łukasz nie ma czasu, wstawaj.

Chłopak jednak mnie zignorował.

Pociągnęłam go.

- Chodź.

- Daj spokój. - powiedział.

- Łukasz zaraz ich zgubimy.

- Przesadzasz są tu nie daleko.

- Proszę Cię chodź mam złe przeczucia.

Blondyn westchnął i się podniósł.

- Nawet odpocząć nie można. - wymruczał.

Ruszyliśmy w poszukiwaniu naszej klasy, jednak ich już nie było.

- Wiedziałam. - powiedziałam. - wiedziałam, że tak będzie.

Popatrzył na mnie unosząc jedną brew.

- Zgubiliśmy ich i to Twoja wina. - powiedziałam uderzając pięścią w jego klatkę piersiową, był ode mnie wyższy o półtorej głowy.

- Przesadzasz nikogo nie zgubiliśmy, za raz ich znajdziemy tylko nie panikuj. Chodź.

Włóczyliśmy się po lesie bez żadnych skutków nie było po nich śladu. Oparłam się o pień drzewa i zjechałam w dół, załamana schowałam twarz w rękach.

- Ej mała nie panikuj, musimy teraz tylko wrócić tą samą drogą do schroniska. - powiedział wstając i się rozglądając.

Wszystko do o koła wyglądało tak samo i nie miałam bladego pojęcia którędy się tu dostaliśmy.

- No pięknie jeszcze my się zgubiliśmy. - powiedziałam patrząc na zdezorientowanego chłopaka. - Niech pomyślę i czyja to wina?

- Nie mów tyle i daj mi chwilę pomyśleć. - powiedział rozglądając się. - Tam. - wskazał przed siebie.

Nic nie mówiąc ruszyła za chłopakiem. Dopiero kiedy zaczęło się ściemniać odezwał się.

- Łukasz przechodzimy tędy 4 raz, przyznaj że zgubiłeś drogę. - powiedziałam już wyczerpana.

- Nie prawda. - bronił się i szedł dalej prosto przed siebie.

- Nie mam już siły. - zaczęłam marudzić.

- Nie możemy tu zostać. - powiedział rozglądając się po polanie. - Patrz. - wskazał na coś małego w oddali, obstawiam, że był to domek. - Chodź. - powiedział i ruszył przed siebie, nie odwracając się. Ruszyłam za nim.

***

Po jakiś 4h błąkania się po lesie, byłem już zrezygnowany, zgubiłem drogę i to już dobrych 3 h temu! ale nie dałem tego po sobie poznać. Zuza zaczynała marudzić wtedy spostrzegłem mały domek.

- Chodź. - rzuciłem za nią i nie odwracając się ruszyłem do przodu.

Byliśmy już całkiem nie daleko, kiedy ona się zatrzymała.

- Co robisz? - zapytałem zaskoczony.

- Nie wejdę tam. - zaczęła się ubierać.

- Ależ tak. - powiedziałem.

Od nienawiści do miłości...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz