LXIV

4.9K 201 27
                                    


Poniedziałek, dzień mojego wylotu. Łukasz nie chciał w ogóle odpuścić. Jestem wdzięczna rodzicom za to, że mi pomogli. Moi przyjaciele do mnie dzwonili, tylko Damian nie odezwał się słowem. Rozumiem go. Zawiodłam jego i nie tylko. Zasunęłam zamek mojej walizki i rozejrzałam się po pokoju, który mi tak wiele przypominał. Przypomniało mi się jak moja nienawiść do Łukasza przerodziła się w coś znacznie innego, czego w ogóle się nie spodziewałam. Przypomniały mi się Święta z Agą. Te wszystkie lata z Majką. Potem Iza. A na końcu moje 18 urodziny. Przecież kiedyś tu wrócę prawda? To jeszcze nie jest koniec, tylko początek czegoś innego, nowego. Nie prawda. Nawet jeśli tu wrócę za kilka lat, będzie już za późno na wszystko. Ale nie mogę się już wycofać, nie kiedy tyle osiągnęłam. Przetarłam mokre policzki. Podniosłam mój ostatni bagaż i wyszłam z pokoju. Na dole zapakowałam wszystko do samochodu i ruszyliśmy na lotnisko.

...

Stałam właśnie w kolejce do odprawy, kiedy usłyszałam swoje imię.

- Zuza!

Kiedy się odwróciłam moje oczy spotkały się z czwórką moich najwspanialszych przyjaciół.

- Chciałaś wyjechać bez pożegnania? - zapytała Aga przytulając mnie do siebie.

- Co wy tu robicie?

- Przyszliśmy się pożegnać z naszą przyjaciółką. - powiedział Michał.

- Dziękuje wam. - przytuliłam Izę.

Spojrzałam na Damiana, który był chyba nadal zły.

- Przepraszam, że wam nic nie powiedziałam. - westchnęłam.

- Rozumiemy Cię, to dla Ciebie wielka szansa. - powiedziała Iza.

- Jesteście cudowni, będę za wami tęsknić. - poczułam jak łzy wzbierają się w moich oczach.

- Ej przecież to nie koniec świata no! Jest jeszcze coś takiego jak Internet, będziemy ze sobą gadać codziennie. Nie pozbędziesz się mas tak łatwo. - powiedział Misiek.

- Dziękuje. - uśmiechnęłam się do niego.

Spojrzałam na Majkę.

- Przepraszam. - spojrzał na mnie i westchnął.

- Uważaj na siebie maluchu. - przytulił mnie mocno do siebie.

- Będzie mi brakować tego malucha. - szepnęłam a pojedyncza łza wypłynęła z mojego oka.

- Teraz pani. - usłyszałam za plecami.

- Już idę. - odparłam.

Spojrzałam na nich ostatni raz, dziewczyny płakały. Nie wytrzymałam i się poryczałam.

- Idź bo samolot Ci ucieknie. - powiedział Damian przytulając mnie ostatni raz.

- Do zobaczenia. - uśmiechnęłam się do nich blado i ruszyłam przed siebie.

Kiedy przeszłam przez odprawę odwróciłam się w ich stronę ostatni raz. Tak cholernie będzie mi ich brakować. Wsiadłam do samolotu, wiedząc, że jeszcze chwila a rozkleję się całkiem i zrezygnuje.

***

Próbowałem się z nią skontaktować, na różne sposoby, ale nic to nie dało. Stoję teraz w tym pieprzonym korku, jeśli nie zdążę. Nie ja muszę zdążyć nie ma innej opcji. Zacząłem walić w ten cholerny klakson.

...

Dotarłem na miejsce jak była 12:26. Mam cztery minuty do odlotu samolotu. Rzuciłem się biegiem, wykorzystując wszystkie swoje możliwości i co? Kiedy byłem już na głównym holu zobaczyłem Age, Michała, Izę i Damiana.

- Stary spóźniłeś się ona już poleciała. - zatrzymał mnie Michał.

- Co? Jak? Dlaczego jej nie zatrzymaliście? - czułem się tak jakby ktoś moje serce rozrywał na malutkie kawałeczki.

Bolało i to cholernie. To koniec. Ona wyjechała. Nie ma już jej. Zostawiła mnie wiedząc ile dla mnie znaczy. Czułem się strasznie. Ten ból był nie do zniesienia. Było za późno. Rzuciłem się biegiem przed siebie i wypadłem na zewnątrz. Kąpiąc w co popadnie. Oparłem się ręką o dach samochodu, schowałem twarz w rękaw i jak bezbronne dziecko tak po prostu się popłakałem. Mówią, że faceci nigdy nie płaczą. To bzdura, bo ból po stracie kogoś tak bliskiego jest nie do opisania. To co w tej chwili czułem było straszne i koszmarne. Tak cholernie bolało. Tylko dlaczego? Dlaczego to tak boli? Mam 19 lat i całe życie przed sobą. Tylko czym będzie to życie bez tej drugiej osoby. Bez Zuzy? Wsiadłem do samochodu i ruszyłem przed siebie. Na początku błądziłem po okolicy, towarzyszyła mi butelka wódki. Potem kolejna i jeszcze jedna, ale kiedy się poddałem tak po prostu, wróciłem do domu, na piechotę, nie chciałem nikogo skrzywdzić, nikogo oprócz siebie. Wszedłem do środka trzaskając drzwiami, schodami na górę i wpadłem jak burza do siebie do pokoju. Zacząłem zdzierać nasze wspólne zdjęcia ze ścian, wszystkie nasze pamiątki zacząłem niszczyć.

- Łukasz co ty robisz? - do pokoju wpadła Agata.

Dorwałem gitarę i zamachnąłem się aby rozwalić ją o podłogę.

- Łukasz Stój! - blondynka chwyciła moje ręce i zabrała instrument ode mnie.

Opadłem bezwładnie na ziemię i zacząłem szlochać.

- Co się stało? - zapytała kucając obok mnie.

- Ona wyjechała! - krzyknąłem przez płacz.

- Kto?

- Wyjechała i nigdy nie wróci, rozumiesz? Nigdy jej już nie zobaczę.- rzuciłem się w jej ramiona i zacząłem jeszcze głośniej szlochać wtulając się w nią.

- Cicho. - powiedziała gładząc mnie po głowie. - Będzie dobrze.

- To tak cholernie boli. - szepnąłem.

- Wiem, ale zobaczysz, że będzie lepiej. - cały czas gładziła mnie po plecach, ramionach i głowie.

Teraz to był jedyny plus mojego życia, że miałem taką siostrę jak Agata.

Reszta nie miała znaczenia. W ogóle nie miałem ochoty na nic, chciałem aby te ostatnie kilka dni było tylko sennym koszmarem. Ale to była prawda od której odechciewało mi się żyć.

- Chodź. - pomogła mi się podnieść i dotrzeć do mojego łóżka.

Bezsilnie opadłem na materac.

- Spróbuj zasnąć.

Zamknąłem oczy i po chwili poczułem jak Morfeusz woła mnie w swoje objęcia. Po dłuższej walce poddałem się.


----------

No proszę proszę... Biedny Łukasz :'( Muszę się wam przyznać, że jak to pisałam to prawię się popłakałam. Tak cholernie mi się go szkoda zrobiło :( No, dobra a teraz co wy sądzicie? :) Ps. Ej nienawidzicie mnie teraz? :o //ToTylko_Ja ;3

Od nienawiści do miłości...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz