"Chodzi mi o to, że w którymś momencie będziesz musiał przestać wpatrywać się w niebo, bo inaczej pewnego dnia spojrzysz z powrotem w dół i zorientujesz się, że ty także uleciałeś gdzieś w przestworza"
~ John Green "Papierowe Miasta"
Choć nieco lepsi uczniowie w klasie po cichu liczyli, że amory zawrócą Ani i Gilbertowi w głowach, odrywając ich tym sposobem od nauki, mylili się, bo ta dwójka nie potrafiła zapomnieć o rywalizacji. Rozpoczynały się testy, ostatnie sprawdziany i walka o wstęp na uczelnie. Shirley i Blythe zadecydowali walczyć o miejsce w Charlottetown, w Queens, najlepszej uczelni na Wyspie Księcia Edwarda. Dostać się tam było prawdziwym marzeniem, ale było tak wielu dobrych uczniów, że Ania obawiała się, iż jej studiowanie w Charlottetown może pozostać jedynie w strefie marzeń. Tak cudnie byłoby zostać nauczycielką, mogłaby wtedy wrócić do Avonlea, nie martwiąc się o ciepły kąt, bo Maryla z Mateuszem z pewnością dalej pozwolą jej mieszkać na Zielonym Wzgórzu. Gilbert miał nieco ambitniejsze plany, bo po ukończeniu rocznych studiów w Queens chciał walczyć o miejsce na uczelni medycznej, by spełnić marzenie o zastaniu lekarzem.
Do testów uczyli się razem, choć Ania raz na jakiś czas porzucała go, by w nauce pomagać również Dianie, która potrzebowała tego znacznie bardziej niż Blythe. Nim się obejrzeli, nie mieli już podręczników i książek, z których mogliby się przygotowywać, a cała wiedza była w głowach, choć wciąż bali się, że mogą wiedzieć za mało i bali się, że sobie nie poradzą. Przez to czytali książki od nowa, przeglądając treści, które już znali. Ania była perfekcyjnie przygotowana do sprawdzianu, a mimo wszystko, przed wejściem do sali ręce jej się trzęsły, strach przejmował władzę nad logicznym myśleniem, a cały ten stres sprawiał, że jej myśli ogarniała jedynie pustka. Najgorsze, że nie mogła ich uspokoić, przez co wizje, tragicznego końca tego dnia, coraz bardziej zbliżały się ku spełnieniu.
— Hej, jestem pewien, że dla ciebie to będzie bułka z masłem — pocieszał ją Gilbert.
Chwycił Anię za jej trzęsące się ręce i uspokoił je w swoim uścisku. Sam stresował się tym testem, od niego miała zależeć jego przyszłość. Był przerażony, w tym samym stopniu, co Ania. Tylko w odróżnieniu od niej, zdążył nauczyć się, jak ukrywać emocje. Chwycił Anię za rękę, by ją uspokoić, oczywiście, ale płynęła z tego też korzyść, którą z tego czerpał, bo i on łagodził przy tym swój strach. Czuł, że gdy Shirley jest przy nim, to może zrobić dosłownie wszystko, napełniany płynącą od niej odwagą. Myśl o tym, że zawsze może na nią liczyć, była krzepiąca, bo gdyby cały świat miał się nagle zawalić, ona go nie zostawi. Miał pewność, że wykopałaby go spod gruzów i pomogła budować wszystko od nowa. Wiedział to, bo świat Gilberta, jeszcze niedawno, leżał rozsypany u jego stóp, zarastając trawą i mchem. Teraz wszystko kwitło wśród solidnych murów. Miał nadzieję, że i Ania wiedziała, że on zrobiłby dla niej to samo, a coś w jej oczach mówiło mu, że doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
— Jestem pewna, że nikt tutaj nie będzie dla ciebie konkurencją. Zawsze byłeś najmądrzejszy w całej szkole i napisanie tych testów pójdzie ci jak z płatka. Ja się zbłaźnię, gdy tylko wejdę do środka — powiedziała Ania, pędząc słowami ze zdenerwowania.
— Jeżeli ktoś z nas ma być najlepszy, jestem pewien, że będziesz to ty — odpowiedział jej, a mówił to z takim przekonaniem, że Ania trochę mu uwierzyła. Był tego tak pewny, że przeszło to i na nią.
— Jedno wiemy na pewno — zaczęła mówić, wspominając przy tym stare czasy, gdy ich kłótnie służyły tylko temu, by podroczyć się nieco z drugą stroną. — Jeżeli jedno z nas pokona to drugie, to będzie to uczciwie sprawiedliwie*.
CZYTASZ
Imaginacja
FanfictionJak zapanować nad wyobraźnią, która po protu wylewa się w momentach, gdy powinna być stłumiona i siedzieć cichutko w kącie umysłu nie zakłócając dziewczynce dnia? Nie da się, nie można, to niewykonalne i niemożliwe, choć tak wielu ludzi marzy o tym...