♛♛♛♛♛
Louis
- Louis! - usłyszałem podekscytowane krzyki moich sióstr.
Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech z chwilą, kiedy dziewczynki z rozpędu wpadły w moje ramiona. Przytuliłem je do siebie mocno i każdą z nich pocałowałem w czoło. Włosy młodszej siostry łaskotały mnie w nos, przez co powstrzymywałem się przed kichnięciem.
- Tak bardzo tęskniłem - powiedziałem szczerze, zaciskając mocno oczy, by nie rozpłakać się ze wzruszenia. - Co u was słychać?
- Dostałam nową lalkę, którą dzień później zabrała mi Elizabeth - poskarżyła się Felicite.
- To prawda - poparła jej słowa druga dziewczynka. - I nawet o nią nie poprosiła, a ukradła!
- To na pewno nieporozumienie, czy odzyskałaś lalkę? - zapytałem spokojnie, głaszcząc je po włosach.
- Zwrócił ją baron, ojciec Elizabeth. Bardzo nas przepraszał - dokończyła starsza.
- Więc widzicie, nie ma powodów do złości - uśmiechnąłem się pogodnie i wyprostowałem kręgosłup.
Znajdowaliśmy się przed pałacem. Nie było mnie w zamku, kiedy moja rodzina przyjechała. Spacerowałem po ogrodzie i dopiero niedawno postanowiłem wrócić do swojej komnaty. Właśnie wtedy usłyszałem swoje siostry. Czekały na mnie przy marmurowych schodach.
- Prowadźcie do rodziców - powiedziałem, wyciągając dwie ręce na przód. - Nie mogę się doczekać spotkania z nimi.
Dziewczynki szybko złapały moje dłonie i zaczęły ciągnąć w stronę, gdzie prawdopodobnie przebywali nasi rodzice. Szły nieco za szybko, ale nie upominałem ich, wiedząc, jaką mają frajdę. Sam po cichu liczyłem swoje kroki, aby się nie przewrócić. Było to naprawdę bardzo ciężkie wyzwanie. Księżniczki miały sporo energii.
Po kilku minutach zatrzymaliśmy się w salonie, o ile dobrze się orientowałem. Siostry puściły moje dłonie, a zamiast tego mocno oplotły mnie w pasie. Były naprawdę kochane. Poklepałem je po plecach, uśmiechając się. Naprawdę za nimi tęskniłem.
- Louis! - rozpoznałem głos swojej matki, więc skierowałem w tamtą stronę swoją twarz.
- Matko...
Teraz miejsce dziewczynek zajęła najważniejsza kobieta w moim życiu. Brakowało mi jej oraz całej rodziny. Wtuliłem twarz w jej ramię. Chciałbym nigdy nie opuszczać jej objęć. Zawsze mnie chroniła i wspierała. Kochałem ją tak bardzo, że myśl o rozłące bolała sto razy bardziej.
- Mój malutki synek - odezwał się ojciec, kładąc rękę na moim ramieniu. - Mój mały książę.
- Tak bardzo, bardzo tęskniłem - nie mogąc już powstrzymać łez, rozpłakałem się. - Błagam, nie zostawiajcie mnie już nigdy samego. Chcę do domu, pozwólcie mi wrócić.
- Louis... - westchnął ojciec, a ja mogłem sobie tylko wyobrazić jego rozczarowaną minę.
- Ależ książę, jutro ma odbyć się twój ślub wraz z naszym synem - zabrał głos król Desmond.
Miałem nadzieję, że w sali jest tylko moja rodzina. Jak widać myliłem się. Spuściłem głowę i zacisnąłem dłonie w pięści. Samotna łza spłynęła po policzku.
- Dlaczego chcesz opuścić nasz kraj? Myślałam, że polubiliście się z Harrym. On bardzo cię kocha - dodała królowa Anne.
Po chwili zapadła długa cisza. W pomieszczeniu słychać było tylko mój cichy szloch, gdy próbowałem się uspokoić po moim napadzie histerii. Jaki ja byłem nieodpowiedzialny! Jak mogłem pokazać się ze słabej strony przed rodziną królewską? Za kogo oni teraz mnie wezmą? Nie mogłem zerwać kontraktu, umowy zawartej między państwami. Musiałem poślubić księcia Harry'ego, to było już postanowione. W jakiej ja sytuacji postawiłem swoich rodziców? Ośmieszyłem całą naszą rodzinę!
- Przepraszam - ostatni raz pociągnąłem nosem. - Ja...
- Rozumiemy twoją tęsknotę, Louis - powiedział król Wielkiej Brytanii. - Jesteś jeszcze młody, nigdy nie opuszczałeś rodzinnego domu...
- Przepraszam, pójdę ochłonąć - pokłoniłem się lekko parze królewskiej i szybkim krokiem oddaliłem się w stronę drzwi.
Na całe szczęście nie wpadłem na ścianę. Los jednak był dla mnie łaskawy. Gdy znalazłem się na korytarzu, odetchnąłem głęboko. Wszystkie negatywne emocje kumulujące się wewnątrz mnie, w końcu wybuchły. Całe szczęście, że w porę się uspokoiłem. Byłem gotowy nawet paść na kolana i błagać ojca, aby zabrał mnie ze sobą. Chciałem być nawet zwykłym stajennym, żebrakiem, lecz w moim ojczystym kraju.
- Coś się stało? - usłyszałem znajomy głos.
- Nie... wszystko jest w porządku - powiedziałem cicho, by drżeniem głosu nie zdradzić obecnego stanu.
- Płakałeś?
- Przepraszam, pójdę się przewietrzyć...
Wyminąłem postać, lecz tylko mi się tak zdawało. Poczułem uścisk na swoim łokciu, przez co stanąłem w miejscu. Nie odważyłem się podnieść głowy. On nie mógł widzieć moich łez. Nie mogłem być słaby.
- Louis? Co się stało?
- Nic - pokręciłem głową. - Proszę pozwól mi odejść, Harry.
- W porządku - powiedział. - Skoro chcesz pobyć sam...
Pokręciłem przecząco głową. On mnie nie zrozumiał. Nie chodziło mi o ten jeden raz. Chciałem, aby pozwolił mi wyjechać, opuścić ten kraj raz na zawsze.
- Błagam, przekonaj swoich rodziców, aby pozwolili mi wrócić do domu - szepnąłem cicho, a mój głos po raz kolejny zaczął drżeć. - Ty mnie nienawidzisz, znajdziesz sobie kogoś lepszego na moje miejsce.
- Wszyscy będą lepsi od ciebie, Louis - odparł chłodno.
Usłyszałem skrzypnięcie otwieranych drzwi. Po chwili odgłos kroków świadczył o tym, że ktoś się do nas zbliża. Miałem tylko nadzieję, że to nie moi rodzice. Nie chciałem tłumaczyć się przed nimi ze swojego skandalicznego zachowania. Tak nie postępuje przyszły król.
- Tu jesteście, chłopcy - usłyszałem królową Anne. - Wszystko w porządku, Louis?
- Właśnie wybieraliśmy się do ogrodu, matko - odparł za mnie zielonooki. - Musimy porozmawiać, a Lou ochłonąć.
Bez uprzedzenia złapał mnie pod rękę i nawet wysilił się na drobny pocałunek w moją głowę. Usłyszałem odgłos zachwytu królowej, a po chwili zostałem pociągnięty korytarzem przez Harry'ego.
- Przestań, proszę - powiedziałem.
- Stwarzaj pozory, mój książę - odparł z wymuszony zadowoleniem w głosie. - Nasi rodzice nas obserwują. Lepiej dla ciebie, abyś był dobrym aktorem.
♣♣♣♣♣
Witajcie!
Troszkę mnie tu nie było, za co przepraszam ^.^
Dziękuję za tyle komentarzy ♥
Miłego dnia/nocy!
Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥
CZYTASZ
A Blind Prince ~Larry ✔
FanfictionJaki on był? Czy widząc francuskiego księcia choć raz się uśmiechnął? A może zachował obojętny wyraz twarzy? Czy wyglądał na złego z chwilą, gdy królewski statek dobił do portu? Louis nie wiedział. Nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań. Był tyl...