41. Jest dobrze

3.3K 420 145
                                    

♛♛♛♛♛

Louis

Mężczyzna pędzący na koniu ani myślał zwolnić. Kilka metrów przed nami zaczął krzyczeć, abyśmy ustąpili mu z drogi. Ale nie mieliśmy takiego zamiaru. To było pewne, że posłaniec mnie nie rozpoznał w tym stroju. Nie miałem na sobie ani korony ani przesadzonego ubioru, który zdradzałby pozycję społeczną. W jego oczach mogłem uchodzić za jakiegoś lorda lub bardzo bogatego kupca. Dodatkowo jaki król zmierzał w stronę ogniska buntu bez eskorty, a jedynie w towarzystwie stajennego?

- Z drogi! - krzyknął posłaniec.

- Stój! - zawołał Niall.

- Niosę wiadomość do króla! - ponownie krzyknął, popędzając konia.

Niall zwrócił konia bokiem, aby zatarasować ścieżkę. Posłaniec miał dwa wyjścia. Albo zwolni i się zatrzyma, albo ominie nas, zmuszając wierzchowca do pokonania nierównego terenu, jakim był rów. Wybrał pierwszą opcję. Z jego ust padło sporo obelg w naszą stronę, ale nie przejmowałem się tym wielce.

- Wieśniaki! - warknął zdenerwowany. - To sprawa niecierpiąca zwłoki!

- Więc nie drzyj się, a daj królowi wiadomość - odparł nad wyraz spokojnie Niall.

Zanim posłaniec miał znów się odezwać, pokazałem swoją dłoń, gdzie na palcu znajdował się sygnet. Po chwili zapanowała cisza. Mężczyzna zapewne w głowie przetwarzał prawdziwość słów Nialla oraz widok pierścienia.

- To...

- Daj to - westchnął stajenny, niecierpliwiąc się.

Niall odebrał mężczyźnie zwój pergaminu i podprowadził konia bliżej mnie, by podać wiadomość. Zmarszczyłem brwi i odwróciłem twarz w kierunku, gdzie znajdował się mój przyjaciel. Nachyliłem się w siodle i powiedziałem cicho, lecz dostatecznie wyraźnie ,,Nie widzę". W innej sytuacji zapewne sam bym śmiał się z tego zdarzenia, ale mi ani trochę nie było do śmiechu. Bolał mnie  tyłek i kręgosłup od kilkugodzinnej jeździe konnej. Dodatkowo płaszcz, który miałem na sobie nie chronił tak dobrze przed zimnem, przez co drżałem z zimna, a opuszki palców były niemal przymarźnięte do wodzy, które trzymałem w dłoniach. Chciało mi się spać i nie marzyłem o niczym innym niż ciepłym łóżku. Tak, to było dokładnie to, czego pragnąłem. Nie mogłem jednak patrzeć na swoje zachcianki. Teraz liczył się Harry.

- Przeczytaj mi - poprosiłem, poprawiając się w siodle, by siedzieć prosto jak na króla przystało.

Niall po kilku minutach z lekkim trudem odczytał wiadomość. Stajenny zadziwił mnie sztuką czytania. Wcześniej nawet nie zastanowiłem się nad tym, czy to potrafi. Jak widać tak, zacząłem się zastanawiać skąd brał nauki. Gdy skończył, czekał na moją decyzję.

- Jest dobrze - powiedziałem tylko.

Sięgnąłem ręką pod płaszcz, gdzie w kieszeni przy piersi miałem schowany list. Wziąłem go na wypadek pozytywnej odpowiedzi na mój wcześniejszy list do buntowników. Miałem wysłać Nialla, aby wrócił i dostarczył go Liamowi, który swoją drogą był zapewne kilka mil za nami. W tym liście prosiłem Liama, aby wraz z wojskiem zatrzymał się w pewnej odległości od buntowników. Nie chciałem kolejnego rozlewu krwi. Mieli być tylko kołem ratunkowym, gdyby negocjacje i rozmowa z dowódcami zbuntowanych żołnierzy poszła niepomyślnie. Miałem jednak nadzieję, że wszystko się ułoży. List, który przed chwilą odczytał Niall dawał nadzieję. Chcieli rozmowy, zapewnili, że królowi nic nie jest.

- Jest dobrze - powtórzyłem po raz kolejny. - Niall?

- Tak?

- Dostarczysz wiadomość Liamowi - powiedziałem po chwili. - Zapewne znajdują się kilka mil za nami. Musisz do niego dotrzeć i przekazać to. - Podałem mu list.

- Nie ma mowy - powiedział od razu. - Nie puszczę cię samego.

- Posłaniec zaprowadzi mnie we właściwe miejsce - odparłem.

- Nie zgadzam się - sprzeciwił się stajenny. - Jesteś królem, nie zostawię cię z kimś, komu nie ufam.

- Jestem królewskim posłańcem! - obruszył się nasz towarzysz.

- Więc dostarczysz tę wiadomość do sir Liama - powiedział buntowniczo Niall. - Zamienimy się na konie. Twój wygląda, jakby miał zaraz paść. Wiadomość musi być dostarczona szybko.

Nie miałem najmniejszej szansy przekonać tego dzielnego stajennego chłopca. Tak jak powiedział, tak zrobił. Oddał swojego wierzchowca posłańcowi, który ruszył dalej wraz z moim listem. Miałem nadzieję, że napotka na swojej drodze nasze oddziały. Chwilę zeszło nam się, by Niall przeniósł sakwy i juki na konia posłańca, by samemu dosiąść wypoczętego wierzchowca. Po tym ruszyliśmy dalej.

*****

- Dotarliśmy na miejsce - powiedział Niall. - Widzę przed nami dwóch jeźdźców. Co teraz?

- Jedziemy dalej - odparłem. - O to właśnie chodziło.

Podjechaliśmy do mężczyzn na koniach. Ze słów Nialla wiedziałem, że nosili mundury z barwami naszego królestwa. Moje przypuszczenia okazały się prawdziwe. Teraz miałem na to żywy dowód. Zdziwiłem się, kiedy powitali mnie jako króla z należytym szacunkiem.  Zaprowadzili nas do jednej z wiosek, gdzie aktualnie znajdowała się osoba, która była odpowiedzialna za cały ten bałagan.

Gdy zatrzymaliśmy konie, kazano nam zsiadać. Wyrzuciłem stopy ze strzemion i biorąc rozmach prawą nogą, powoli zacząłem zsuwać się z siodła. Gdy tylko stanąłem na ziemi, od razu padłem na kolana. Skrzywiłem się przez nagły ból. Wystraszone zwierzę odskoczyło i przeszło kilka kroków w bok. Po chwili ktoś do mnie podszedł, łapiąc  pod pachy.

- Wasza Królewska Mość  - odezwał się nieznany mi głos mężczyzny.

♣♣♣♣♣

Witajcie!

Uwaga!

Mam do was pytanie odnośnie tego ff.

Kto jest za wprowadzeniem mpregu? Czy ma to sens czy raczej zepsuje całą książkę?

Wybór należy do was!

Proszę o wyrażenie swojego zdania w komentarzu --->

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

A Blind Prince ~Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz