42. Co oferujesz, Panie?

3.2K 423 48
                                    


♛♛♛♛♛

Louis

- Wasza Królewska Mość - odezwał się ktoś tuż przy mnie, lecz nikogo nie rozpoznałem po głosie.

Ta osoba pomogła mi podnieść się z ziemi. Przez jazdę wierzchem moje nogi odmówiły posłuszeństwa, kiedy tylko spotkałem się z ziemią. Co za wstyd... Byłem królem, a przed chwilą padłem na kolana przed osobami, które winne były śmierci niewinnych ludzi.

Następne słowa mężczyzny mnie zdziwiły. Na pewno nie spodziewałem się na tych ziemiach nikogo, kto tak płynnie porozumiewał się w moim ojczystym języku. To było zaskakujące. Z początku nie zwróciłem uwagi na akcent mężczyzny, który pomógł mi wstać z brudnej ziemi. Coś mi tu nie pasowało. Wcześniej wydawało mi się, że rozwiązałem tę zagadkę, lecz się myliłem.

- Powinieneś się rozgrzać, Panie - zasugerował, tym razem mówiąc po angielsku.

Pod naciskiem jego ręki, zacząłem zmierzać w stronę, w którą mnie prowadził. Starałem się wychwycić Nialla. Jednak on sam dał o sobie znać i zapewnił, że jest zraz za mną. To mnie trochę uspokoiło. Chciałem się go zapytać, czy też słyszał rozmowę po francusku, czy to coś ze mną było nie tak. Niestety nie miałem na to czasu.

Ktoś postawił krzesło przy kominku i nakazał, abym usiadł. Nie rozumiałem całej tej sytuacji. Czułem się, jakby osuwał mi się grunt pod nogami. Dlaczego wśród buntowników byli francuscy żołnierze? Jedyny oddział na tych ziemiach został zabity podczas walki. Więc dlaczego obok mnie siedział mój rodak? Zanim zdążyłem o cokolwiek zapytać, po raz kolejny usłyszałem francuskie słowa.

- Rozmawiaj po angielsku - nakazałem zdenerwowany. - O co tutaj chodzi? Gdzie jest król?

- Król Harold jest bezpieczny - zapewnił. - Jego życiu nic nie zagraża.

- Chcemy jedynie, aby ktoś w końcu nas wysłuchał - powiedział tym razem inny z obecnych tu mężczyzn.

- Niall? - zawołałem imię chłopaka, aby upewnić się, że jest bezpieczny.

- Jestem - odezwał się dziwnie zniekształconym głosem. - Mają tu pieczeń.

Teraz już wiedziałem, dlaczego nie słyszałem wyraźnie słów stajennego. Zajął się jedzeniem, zamiast przejmować się tym, czy przeżyjemy. Ale taki już był ten chłopak. Zdążyłem nieco go poznać podczas naszej wyprawy. Lubiłem to, jak beztrosko podchodził teraz do sprawy. W końcu nikt nie trzymał nam noża przy szyi, więc po co na zapas się martwić, prawda? Ale ja nie mogłem tak myśleć. Byłem królem, który musiał rozwiązać sprawy królestwa.

- Dlaczego napadacie na wioski i mordujecie ludzi? - zapytałem nieco ostrzej, niż zamierzałem.

Musiałem wciąż pamiętać, że to od nich zależało, czy wyjdziemy z tego cało. To oni byli tymi, którzy rozdawali karty. Musiałem się podporządkować. Ale mój ton głosu wcale nie wywołał u nich agresji, wręcz przeciwnie. Odpowiedzieli mi z pełnym spokojem. Opowiedzieli o królu tyranie, który rządził przez lata, o kolejnym zwiększeniu podatków, przez co ludzie wtrącali byli do lochów lub siłą wcielani do wojska. To wyjaśniało liczbę buntowników. Nikt nie chciał być uciskany przez władzę.

- To nie wina Harry'ego - odparłem. - Dopiero co został królem, nie minął nawet rok i...

- Chcemy dojść do porozumienia - powiedział francuz. - Desmond wysłał nas na pewną śmierć, lecz oni darowali nam życie, a kiedy dowiedzieliśmy się w imię czego mieliśmy walczyć...

- Czy możecie zaprowadzić mnie do króla? - zapytałem z błaganiem w głosie. - Jestem pewien, że znajdziemy wyjście z tej sytuacji. Nie było potrzeby, by posuwać się do takich czynów.

- Nonsens - odparł prześmiewczo obecny tu żołnierz. - Poddani zwracali się kilka razy do króla, prosząc o audiencję, lecz ten wtrącał ich do lochów lub pozbawiał dobytku. Nawet kiedy uwięziliśmy jego syna, on nie zareagował na nasze listy.

- Były jakieś listy? - zdziwiłem się, nic o tym nie wiedząc.

- Harold I Styles jest taki sam, jak jego ojciec - wtrącił kolejny mężczyzna. -  Nie widzi nic złego w nakładaniu wyższych podatków.

- Teraz królem jest Harry i ja, Desmond nie ma władzy - odparłem, a mój umysł działał na zwiększonych obrotach, by wymyślić wyjście z całej tej sytuacji.

To naprawdę nie wyglądało już tak dobrze, jak z początku myślałem. Sprawy się skomplikowały i poszły w zupełnie innym kierunku, niż bym tego chciał. Musiałem szybko coś wymyślić.

- Dlatego cała nadzieja w tobie, Wasza Wysokość - dodał.  - Mamy nadzieję, że francuski książę jest dużo mądrzejszy niż władcy tego kraju. Chcemy sprawiedliwości, spokojnego życia dla nas i naszych rodzin. Już dość tyranii. Co oferujesz, Panie?

♣♣♣♣♣

Witajcie!

Gdy zaczynałam pisać ABP nie było w planach mpregu, więc... w tej książce go nie będzie.

Nie chciałabym zepsuć jeszcze bardziej tej książki, mam nadzieję, że rozumiecie.

Dziękuję każdemu, kto wypowiedział się w tej sprawie.

Miłego wieczoru!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

A Blind Prince ~Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz