45. Zadbam o niego

3.6K 440 76
                                    

♛♛♛♛♛

Harry

Liam wraz z trzema żołnierzami zjawili się we wsi późnym wieczorem. Zostali poinformowani o obecnej sytuacji i planach, jakie wejdą w życie w najbliższym czasie. Widziałem wyraźną ulgę na twarzy przyjaciela. Był na siebie wściekły z powodu niedopilnowaniu Louisa. Nie mógłby sobie wybaczyć, gdyby coś stało się władcy. Zapewniłem go, że obecnie młody król był w dobrych rękach i nie musi się martwić. Nikt nie mógł przewidzieć, że niebieskooki postanowi działać na własną rękę. Nikt nawet by się tego po nim nie spodziewał.

Cały oddział przybył do wioski, w której najedli się i spędzili noc. Głównie ich noclegiem była stodoła, gdzie na sianie mieli dogodne miejsca do spania. Należał im się odpoczynek po wielogodzinnej wędrówce. Wioska nie była duża i zupełnie nieprzygotowana do tak dużej ilości osób, lecz jakoś sobie poradziliśmy. Ja wraz z Louisem zajmowaliśmy jedną z sypialni w izbie starszej kobiety. Liam i Niall nocowali w budynku obok. Zastanawiałem się czy mieli osobne pokoje. Zostaliśmy tam tylko na jedną noc, o świcie wyruszając do zamku.

Jechałem na koniu razem z Louisem. Szatyn pomimo zapewnień, że da radę sam jechać, ciągle chwiał się w siodle. Siedział przede mną, więc pilnowałem, by mi się nie zsunął. Przez większą część czasu miał zamknięte oczy i podbródek przyciśnięty do klatki piersiowej. Podczas powolnej jazdy chyba zasnął. Naprawdę martwiłem się tym, jak osłabiony był ślepy książę.

Odwróciłem głowę, kiedy tylko usłyszałem szybszy krok konia za sobą. W moją stronę zmierzał Liam na gniadym wierzchowcu. Koń nerwowo zarzucił łbem, kiedy mój przyjaciel go zatrzymał. Po chwili Payne zrównał się z moim ramieniem.

- Wysłałem zwiadowców, by upewnili się, że droga jest przejezdna - powiedział. - Nie chcemy przecież żadnych niespodzianek.

- Dziękuję - odezwałem się po krótkim czasie. - Cieszę się, że Louis miał cię przy swoim boku, kiedy mnie nie było. Jesteś prawdziwy przyjacielem.

- To był zaszczyt - uśmiechnął się, spuszczając wzrok na swoje dłonie zaciśnięte na wodzy.

- Jak tam Niall? - zapytałem, poruszając  prywatne sprawy Liama. Nie chciałem być wścibski, ale... po prostu musiałem wiedzieć.

- Nie wiem - odparł krótko.

- Przecież wiem, że nic nie jest w stanie wybić ci tego chłopaka z głowy - zauważyłem. - Widziałem, jak na siebie patrzycie. Wiem, że kiedyś byłem głupi, popełniłem wiele błędów, ale nie chcę byś myślał, że mam coś do tego stajennego. Ostatnio dużo się zmieniło. Chcę być dobrym królem, ale najpierw zacznę od bycia dobrym przyjacielem i mężem.

- Od zawsze wiedziałem, że masz trudny charakter - podsumował. - Co do Nialla to... wszystko dzieje się powoli, nie chcemy się spieszyć. Na chwilę obecną wystarczą nam nasze spotkania, później zdecydujemy co dalej.

Pokiwałem głową zgadzając się z jego słowami. To było rozsądne rozwiązanie. Liam miał złote serce i nigdy by nikogo nie skrzywdził. Chyba, że w obronie własnej. Pomimo, że był świetnym żołnierzem budzącym respekt,  był nieco nieśmiały. Gdy za coś się zabierał, brał wszystko na poważnie. Dawał z siebie wszystko. Wiedziałem, że Niall przy jego boku będzie szczęśliwi. Teraz rozumiałem, co to znaczy darzyć kogoś tak silnym uczuciem. Podczas rozłąki naprawdę stęskniłem się za swoim mężem.

- A co z Louisem? - z rozmyślań wyrwał mnie głos przyjaciela. - Już wczoraj nie wyglądał dobrze...

- Podróż bardzo go osłabiła - powiedziałem. - Potrzebuje po prostu odpoczynku. Chciałem zostać jeszcze dwa dni na wsi, ale nie zgodził się, chciał wracać. W zamku zajmie się nim lekarz. Zadbam o niego. Tym razem naprawdę dam z siebie wszystko, Liam.

Mężczyzna pokiwał głową i obejrzał się przez ramię, by wypatrzyć wśród jeźdźców blond czuprynę. Gdy tylko odnalazł wzrokiem Nialla, uśmiechnął się szeroko. W jego oczach malowało się szczęście. Zastanawiałem się, czy ktokolwiek dostrzegłby to samo u mnie.

- Dołącz do niego - powiedziałem rozbawiony. - Myślę, że może być znudzony brakiem twojego towarzystwa.

- Mam rozumieć, że masz mnie już dosyć? - uniósł jedną brew wpatrując się we mnie.

- Sam tak powiedziałeś - zaznaczyłem.

Liam zawrócił wierzchowca  i dołączył do blondyna, który powoli jechał kilka metrów za nami. Jechaliśmy mniej więcej w środku kolumny oddziału na wypadek napaści rabusiów, którzy ośmieliliby się napaść na królewskich żołnierzy. Sama ilość uzbrojonych ludzi powinna dać im do myślenia, lecz nigdy nie wiadomo co czyha w lesie.

*****

Podczas kilkugodzinnej jazdy, Louis obudził się kilka razy, mamrocząc przy tym pod nosem. Po chwili znów zapadał w sen, a jego głowa bujała się w rytm stępującego konia. Chciałem jak najszybciej dotrzeć do celu. Czułem gorąco bijące od jego ciała. Dłonią poprawiałem mu spocone włosy. Strażnicy na wieży zauważyli nas z pewnej odległości. Wysłaliśmy dwóch ludzi, by uprzedzili medyka. Gdy wjechaliśmy na dziedziniec, tłum ludzi stłoczył się, by dowiedzieć się czegoś odnośnie wyprawy. Nawet moi rodzice wyszli nam na przeciw. Matka wczepiona była w przedramię mojego ojca, który patrzył na nas z podwyższenia schodów.

Jeden z żołnierzy pomógł mi zsadzić Louisa, przy okazji budząc go. Szatyn otworzył powoli powieki zdradzając, że już nie śpi. Powierzyłem wierzchowca młodemu chłopcu stajennemu, a sam objąłem Louisa w pasie i skierowałem nas w stronę zamku. Gdy przechodziłem obok rodziców, głos zabrał mój ojciec.

- Czyżby był zamieszany w całe to zdarzenie? - zapytał z wyczuwalną pogardą w głosie. Nawet nie musiałem pytać, kogo miał na myśli. - Nic dziwnego, że opóźnił swój przyjazd do Anglii, a potem wykradł się w środku nocy, by dalej spiskować przeciw nam.

Zacisnąłem mocno szczękę. Wszystko co powiedział, było obrzydliwym kłamstwem.  Nie odezwałem się ani słowem. Teraz ważniejsze było zdrowie mojego męża. Nie miałem czasu strzępić sobie języka niepotrzebną rozmową. Mój ojciec był podły i nie liczyłem, że w najbliższym czasie zmieni swoje postępowanie. Dopiero po tylu latach dostrzegłem, jaką osobą on był. Kiedyś miałem go za wzór, lecz teraz wiedziałem, że nigdy nie chciałbym stać się taki sam jak on.

- Postaram się być dla wszystkich lepszy - wymamrotałem cicho pod nosem, kiedy pokonywałem kolejne stopnie wewnątrz zamku, by udać się do naszej komnaty. Lekarz już na nas czekał.

♣♣♣♣♣

Witajcie!

Miłego wieczoru!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

A Blind Prince ~Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz